Mniej otyłych wśród zamożnych nastolatków, więcej wśród ubogich
Eksperci z Uniwersytetu Harvarda donoszą, że w ostatnim dziesięcioleciu w USA spadł odsetek otyłych nastolatków w rodzinach zamożnych, a zwiększył się w rodzinach ubogich. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak ćwiczeń fizycznych w tej drugiej grupie. Odkryliśmy, że pomimo iż całkowity odsetek otyłych nastolatków utrzymuje się na tym samym poziomie, to istnieją różnice w grupach dochodowych - czytamy na łamach PNAS.
Analitycy z Harvarda wzięli pod lupę dwa duże badania i przyjrzeli się problemowi otyłości pod kątem dochodów w rodzinie oraz poziomu wykształcenia rodziców. Odkryli, że od połowy ubiegłego dziesięciolecia spada odsetek otyłych dzieci, których rodzice ukończyli college. Rośnie za to u dzieci, których rodzice zakończyli edukację na szkole średniej. Podobną tendencję zauważono, gdy wzięto pod uwagę różnice dochodowe. Ze względu na zbyt małą ilość danych nie udało się zbadać sprawdzić różnic ze względu na pochodzenie etniczne.
Pomiędzy końcem lat 80. ubiegłego wieku a połową pierwszej dekady XXI wieku odsetek otyłych osób w wieku 12-17 lat zwiększył się w USA niemal dwukrotnie. Obecnie jednak utrzymuje się na stałym poziomie. Wspomniany przyrost był dramatyczny. Jeszcze w latach 1988-1991 otyłych było 9% amerykańskich nastolatków. W latach 2003-2004 było to już 17%.
Autorzy badań zwracają uwagę, że otyłość może brać się głównie z braku ćwiczeń fizycznych i spożywania zbyt dużej ilości kalorii. Faktem jest, że rodzin uboższych nie stać na zdrowsze pożywienie. Jednak studium wykazało, że w ostatnich latach dzieci ze wszystkich grup dochodowych przyjmują mniej kalorii niż wcześniej. Jednak tylko dzieci lepiej wykształconych rodziców są regularnie aktywne fizycznie. Różnica sprowadza się do aktywności fizycznej - mówi współautorka badań, Kaisa Snellman. Wykształcone rodziny z większym prawdopodobieństwem angażują się w aktywność fizyczną, taką jak ćwiczenia, spacery, jazda na rowerze - dodaje.
Z danych amerykańskiego Departamentu Rolnictwa wynika, że 9,7% amerykańskiej populacji żyje na obszarach, gdzie dochód na głowę jest niski, a odległość do supermarketu wynosi więcej niż 1 milę. Dla nich jedynym sposobem na zakupy jest dokonywanie ich w zwykłych sklepach, sklepach z alkoholem, na stacjach benzynowych czy żywienie się fast foodami. Wszędzie tam sprzedaje się żywność bogatą w tłuszcze, cukry i sól - twierdzą autorzy badań.
Komentarze (6)
pogo, 13 stycznia 2014, 23:41
Czyli od teraz zwykłe sklepy osiedlowe sprzedają gorszą żywność niż hipermarkety? Dość ciekawe stwierdzenie, ale to stany, tam może być inaczej niż u nas...
Mariusz Błoński, 14 stycznia 2014, 14:17
Logiczne. Mniejsze sklepy, mają mniejszy wybór, więc na półkach jest to, co tańsze i łatwiej sprzedać. Ostatnio widziałem interesującą grafikę z cenami z USA i z prośbą o wyjaśnienie fenomenu.. Otóż były tam trzy butelki. Coca-Cola (na oko 1 litr) za 0,99 USD, Coca-Cola (0,7 lub 0,5 litra) za bodajże 1,79 USD i woda mineralna (takiej pojemności jak duża Coca-Cola) za 1,99 USD.
pogo, 14 stycznia 2014, 14:24
No to bezczelnie odpowiem na ten fenomen
1. 1l brudnej wody jest za 0,99
2. 0,5l brudnej wody jest za 1,79, bo jest w szklanej butelce, a szkło kosztuje
3. czysta woda... czysta musi być droższa od brudnej, bo trudniej ją zdobyć
No i chyba wszystko jasne
Tylko nie czepiać mnie się, że nie ma szklanych butelek coli 0,5l... a może jednak gdzieś są?
Mariusz Błoński, 14 stycznia 2014, 14:55
Butelki były plastikowe
Pamiętaj też, że brudna woda w większości składa się z czystej wody, a trzeba się dodatkowo wykosztować, by ją pobrudzić.
mjmartino, 15 stycznia 2014, 09:21
W Coca-Cola jest analogicznie w Polsce
Im większe opakowanie tym tańsze, z punktu widzenia konsumenta weźmie większe opakowanie = większy zysk dla Coca-Cola (a to jakiej jakości jest woda w coli.. hmm któż to wie)
Zwykła woda jest i będzie drożeć bo cały czas powtarza się że jej nam zabranie i zasoby się kurczą
Mariusz Błoński, 15 stycznia 2014, 10:39
Niepotrzebnie skupiacie się na kosztach. Na cenę towaru wpływają nie tylko koszty jego produkcji, a przede wszystkim to, ile konsument jest skłonny zań zapłacić. Kupujący wolą generalnie taką porcję napoju gazowanego, którą mogą wypić za jednym razem, stąd wyższa cena mniejszej butelki Coca-Coli. A wyższa cena wody mineralnej nie ma związku z tym, że jej "zabraknie". Przecież kupując wodę nie robisz zapasów na bliżej nieokreśloną przyszłośc, gdy jej zabraknie. Po prostu woda jest postrzegana jako napój zdrowszy, więc znowu - konsumenci są skłonni więcej zapłacić.