Nazistowski niewidzialny
Nazistowscy inżynierowie stworzyli prototyp samolotu niewidzialnego dla radarów. Gdyby nie to, że Horten Ho 2-29 pomyślnie wykonał lot testowy dopiero przed Bożym Narodzeniem 1944 r. i później Niemcy zdążyli wyprodukować zaledwie kilka egzemplarzy, wojna mogłaby się zakończyć inaczej.
Samolot miał o wiele większy zasięg niż wcześniejsze modele, osiągał też imponujące prędkości. Technologia ukrywania przed radarami przypomina tę, którą zastosowano we współczesnych amerykańskich bombowcach strategicznych B-2.
W 1943 roku Niemcy wiedzieli, że wojna nie przebiega już po ich myśli. W dodatku nazistowska flota powietrzna nie była tak szybka i zwrotna jak maszyny przeciwników. Dlatego też zwierzchnik Luftwaffe Hermann Goering zażądał, by inżynierowie zaprojektowali samolot spełniający tzw. wymóg trzy raz tysiąc. Oznaczało to, że maszyna powinna przenosić ładunek do 1000 kg i przelatywać 1000 km z prędkością 1000 km/h.
Bracia Reimar i Walter Hortenowie uważali, że spełnieniem marzeń Goeringa może być coś o konstrukcji latającego skrzydła. Całość miała być napędzana silnikiem BMW 003. Reimar wymyślił też specjalne pokrycie ze sproszkowanego węgla drzewnego i kleju stolarskiego, które pochłaniało fale elektromagnetyczne radaru. W połączeniu z odpowiednimi kształtami miało to zapewnić bombowcowi niewidzialność.
Na podstawie światłokopii i jedynego ocalałego prototypu koncern Northrop-Grumman Corporation zbudował pełnowymiarową replikę Hortena Ho 2-29. Okazało się, że nie jest on zupełnie niewidzialny dla radarów używanych podczas II wojny światowej, ale mogło to wystarczyć, by przebić się przez linię obrony aliantów.
Komentarze (9)
wilk, 8 lipca 2009, 22:32
To raczej nic dziwnego i poprawniej byłoby stwierdzić, że to technologia w B-2 przypomina tę z Ho 2-29. Vide Operacja Paperclip/Overcast - gdzie Amerykanie sprowadzili wielu wybitnych nazistowskich naukowców.
Vampir, 9 lipca 2009, 11:25
taaak... każda wojna przynosi nowe zdobycze technologiczne... Trzeba przyznać, iż naziści mieli ciekawe pomysły... na "nowości" naukowe... niektóre były może trochę mało humanitarne... ale... nauka wymaga poświęceń...
waldi888231200, 23 lipca 2009, 02:00
Ciekawe, czyli dym z ogniska również powinien skutecznie osłaniać nie mówiąc o co2 w atmosferze..
thibris, 23 lipca 2009, 07:57
Dym z ogniska to nic, ale na pokładzie pasażerskich samolotów nie wolno palić właśnie z tego powodu, że dym z papierosa skutecznie uniemożliwia nawigowanie taką maszyną. Po prostu nie widać radaru. Polecam postudiować książki z fizyki wydane po 1670 roku.
wilk, 23 lipca 2009, 10:15
Dym z ogniska może co najwyżej pokazać niewielki szmer na milimetrowym radarze pogodowym, ale to zależy od jego składu. Tutaj bardziej chodziło o stworzenie specjalnego laminatu dającego pożądane cechy, bo przecież ten sproszkowany węgiel drzewny nie unosił się jak pył wokół konstrukcji. Natomiast w samolotach palić nie wolno z uwagi na specyficzny system recyrkulacji i filtrowania powietrza.
thibris, 23 lipca 2009, 10:48
Żartowałem z tym paleniem - zapomniałem dodać emotikonki To był taki ironiczny i równie głupi tekst w wiadomym kierunku...
Tomek, 23 lipca 2009, 11:20
Czasami się zastanawiam, czy to naprawdę przypadek że Naziści przegrali wojnę. To że się im nie udało momentami naprawdę zakrawa na cud.
waldi888231200, 26 lipca 2009, 03:48
Pytałem o dym bo w Iraku podpalili szyby naftowe na dzień dobry.
wilk, 26 lipca 2009, 14:27
A to z dwóch powodów. Po pierwsze, by nie trafiły w ręce wroga. Taki płonący szyb cholernie trudno się gasi i co ciekawe - ładunkami wybuchowymi. A po drugie podpalane były też rowy z ropą naftową co daje gęstą zasłonę dymną, która utrudnia funkcjonowanie lotnictwa wroga (za taką chmurą przecież może fruwać słoń lub też stać polowy zestaw SAM) oraz uniemożliwia używanie bomb naprowadzanych laserowo (rozpraszanie promienia na cząsteczkach dymu). Ciekawe wyjaśninie można także przeczytać na http://www.noktowizory.k.pl/historia.htm :