Ofiary polowania, nie wielkiej nagonki
Specjaliści od około 50 lat zastanawiali się, skąd u podnóża klifu na wyspie Jersey wzięło się duże składowisko kości mamutów i nosorożców włochatych. Większość uczonych skłaniała się ku hipotezie, że neandertalczycy zagonili stada na klif, skąd zwierzęta spadły. Teraz grupa brytyjskich uczonych znalazła dowody wskazujące, że taki scenariusz wydarzeń jest niemal niemożliwy, a kości zostały celowo zniesione w jedno miejsce.
W czasach, gdy zwierzęta zginęły, poziom światowych oceanów był znacznie niższy. Dlatego też naukowcy, by przyjrzeć się ukształtowaniu terenu, musieli zdobyć dokładne mapy obecnego dna morskiego. Z przeprowadzonych analiz wynika, że aby zagonić stado zwierząt w miejsce, w którym znajdują się kości, neandertalczycy musieliby zmusić je najpierw do podróży w dół, później znowu w górę. Teren był najprawdopodobniej skalisty, co dodatkowo utrudniało poruszanie się. Jest zatem mało prawdopodobne, by udało się zagonić w ten sposób całe stado. Zwierzęta rozproszyłyby się na długo, przed dotarciem do krawędzie klifu.
Naukowcy zauważyli też, że niektóre z kości noszą ślady ognia. To sugeruje, że same kości były używane po śmierci zwierząt.
Zdaniem uczonych kości zostały zniesione przez ludzi. Zwierzęta były zabijane pojedynczo w czasie polowania. Następnie fragmenty ich ciał wraz z kośćmi przynoszono na miejsce, gdzie ludzie żyli. Mięso było zjadane, kości używane m.in. jako opał. W pobliżu miejsca występowania kości znaleziono też wiele przedmiotów wskazujących na obecność neandertalczyków. Wszystkie te dowody sugerują, że przez jakiś czas mieszkali oni w tym miejscu, a później, w miarę postępów epoki lodowej, zmienili miejsce pobytu.
Komentarze (0)