Ocieplenie gorsze od polowań
Podczas pierwszego od 1981 roku spotkania przedstawicieli państw graniczących z Arktyką (Rosja, Norwegia, Kanada, USA i Dania), norweski minister ochrony środowiska poinformował, że największym zagrożeniem dla niedźwiedzi polarnych nie są już polowania urządzane przez człowieka. Zwierzętom najbardziej zagraża globalne ocieplenie.
Musimy bronić ekosystemu, którego częścią jest niedźwiedź. Jeśli chcemy odnieść sukces, musimy powstrzymać globalne ocieplenie - mówił Erik Solheim.
Wymienione państwa już w 1973 roku doszły do porozumienia w sprawie ochrony niedźwiedzi polarnych. Teraz jednak topniejący lód powoduje, że cały gatunek, liczący od 20 do 25 tysięcy osobników, znalazł się w niebezpieczeństwie. Los niedźwiedzi zależy od pokrywy lodowej, gdyż to z lodu właśnie polują na foki.
Norweski minister ostrzegł też, że ocieplanie klimatu może doprowadzić do uwolnienia olbrzymich ilości metanu uwięzionych w glebie Arktyki, co spowoduje przyspieszenie ocieplania klimatu.
Komentarze (20)
este perfil es muy tonto, 18 marca 2009, 16:00
"Musimy bronić ekosystemu, którego częścią jest niedźwiedź."
po co nam niedźwiedzie polarne?
Pan_Feanor, 18 marca 2009, 18:10
Po co Ci 2 nerki?
este perfil es muy tonto, 18 marca 2009, 18:15
moich nerek nie trzeba ratować za pieniądze które można by np. wydać na autostrady w Polsce,albo na rozwój Afryki.a co ludziom daje istnienie polarnych misiów gdzieśtam u góry globusu/globusa(niepotrzebne skreślić) ???
mikroos, 18 marca 2009, 19:18
no ale zaraz, UE musi wykładać pieniądze na nasze państwo. Sugerujesz przez to, że ma moralne prawo przeznaczyć Ciebie do odstrzału, a nasz kraj do zniszczenia drogą wybuchu jądrowego?
j50, 18 marca 2009, 20:32
Ja nie jestem tym tak bardzo przerażony. Sądzę, że niedźwiedzie sobie poradzą. A dlaczego tak sądzę? Dlatego, że ewolucja nie działa w tak krótkim czasie, w jakim niedźwiedzie funkcjonują. One dawały sobie radę przez dziesiątki tysięcy lat. W tym czasie człowiek nawet nie umiał ognia rozpalać, żeby nie mówić o piecach hutniczych. A te niedźwiedzie sobie grasowały. W tym też czasie przemijały kolejne zlodowacenia i ocieplenia pomiędzy nimi. Ja oczywiście się domyślam, że zwolennicy antropogenicznego ocieplenia klimatu dowodnie wykażą, że już wtedy człowiek jeździł autami, palił w piecach hutniczych lub do wypału cementu, tudzież lubił budować elektrownie lub elektrociepłownie węglowe. No przecież to jasne jest dla każdego zwolennika antropogenicznego ocieplania się klimatu.
Ale wystarczy podać tylko jedno dla zrozumienian istoty sprawy: ocieplenie, czy oci.nie? [niecenzuralne]
Głównym składnikiem atmosfery pochłaniającym promieniowanie długofalowe (efekt cieplarniany) jest woda, a nie żadne CO2. I zawsze tak było. Poszukiwać zatem należy przyczyny zmian klimatu w okresach wcześniejszych - wcale niedalekich, jakieś do 1,5 mln lat wstecz (czwartorzęd). Ostatnio byłem na wykładzie pewnego paleozoologa. On zapodał naukowemu towarzystwu, że jego wyniki badań oraz wyniki wielu innych badaczy wskazują na niezmiernie szybkie zmiany klimatu w momentach przełomowych dla biosfery. Chodzi w tym przypadku nie o tysiące lub setki lat, ale o wręcz POJEDYNCZE LATA - najwyżej do kilkudziesięciu w uśrednieniu.
Zmartwiłem się wielce i zacząłem się rozglądać. No i trafiła mi się informacja o badaniach rdzenia lodowego z odwiertu na lodowcu grenlandzkim. A tam wyszło jak dzwon - że na przełomie plejstocen/holocen zmiany klimatu osiągnęły kilkanaście stopni w okresie od kilkunastu do CO NAJWYŻEJ kilkudziesięciu lat! To co panowie? Niedźwiedzie i mamuty wydzielały z siebie gazy cieplarniane?
Spróbujcie do tego przyłożyć prostą logikę interpretacyjną!
Mam pytanie do modera. Czy nie da się coś zrobić, aby można było dołączać do postów grafikę? Bo ja bym tu dołączył grafikę zmian termicznych w czwartorzędzie, zarejestrowanych zmian termiki atmosfery w holocenie oraz zarejestrowane zmiany aktywności Słońca w okresie obserwacyjnym (gdzieś od 17 wieku). Tak tylko prezentacyjnie.
Sebaci, 18 marca 2009, 20:45
Temat GO był tu już długo wałkowany. Po co się znowu rozpisywać... Polar się skrzyżuje z grizzly i tyle. Po co tyle krzyku. Jedne gatunki znikają, drugie się pojawiają...
j50, 18 marca 2009, 20:55
W sumie też tak uważam. Ale należy sobie najpierw zdać sprawę z tego ile to kosztuje. Filozoficznie biorąc wszelka ocena rzeczywistości jest dziełem człowieka i uwzględnia idee, które na danym etapie człowiek wyznaje. Dlatego uznawanie jakichkolwiek wniosków dokonanych przez człowieka jako wniosków dotyczących całej przyrody jest z gruntu mylne.
Posłużę się tu przykładem. Gdyby aktualnie żyły na Ziemi dinozaury, to bylibyśmy wstrząśnięci ich wymieraniem. Zapewne też stosując aktualne normy etyczne wydalibyśmy biliony bilionów dolców na ich ratowanie. Być może nawet sami bylibyśmy skłonni skapieć w intencji przetrwania dinozaurów. A to już może kosztować nas o wniosek dotyczący zasad działania ewolucji - w rozumieniu doboru i wymierania gatunków.
Człowiek działa w przyrodzie niezmiernie fikuśnie. Koło Wrocławia był pewien obiekt chroniony - łąka z zespołem cennych gatunków roślin. Ale zjawił się na tej łące pewien ochroniarz przyrody i niezmiernie naładowany samymi tylko ideami (bynajmniej nie wiedzą) wysmarował protest. Ujrzał bowiem krowy pasące się na tej chronionej łące. Skutkiem jego protestu zakazano wypasu tych krów. Dalszym zaś skutkiem tej decyzji było zupełne wymarcie roślin chronionych na tej łące.
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 06:32
"no ale zaraz, UE musi wykładać pieniądze na nasze państwo. Sugerujesz przez to, że ma moralne prawo przeznaczyć Ciebie do odstrzału, a nasz kraj do zniszczenia drogą wybuchu jądrowego?"
yyy czy ja uzasadniam moralne prawo ludzi do strzelania do niedźwiedzi polarnych albo do zagłady ich na drodze nuklearnej?NIE!po prostu olejmy je ciepłym moczem,niech luddzie którzy chcą se do nich strzelają,a państwo się nie wtrąca,bo może flora arktyczna wiele nie ucierpi na wyginięciu misiów-nie będzie miał kto zjadać fok-nieco mniej ryb;ale nie wydaje mi się to jakieś drastyczne,paru rybaków straci pracę,paru łowców fok zyska i tyle-to tylko margines ludzkości.W ogóle jakaś dziwna twoja interpretacja-wykładanie kasy miałoby dawać prawo do zabijania tego na co się daje?i to wynika z tego że napisałem że nie ma sensu marnować kasy na niepotrzebne miśki? jeśli wynika to dyskusja nie ma sensu bo wnioskowanie jest zbyt dowolne
j50-grafikę łatwo umieszczać,chyba starczy [img....]....http://adres strony z grafiką,ja używam image shack[/img....] kropki zbędne,dałem by coś wyświetliło
w46, 19 marca 2009, 09:27
To może wytnijmy wszystkie lasy będzie więcej desek i tyle... nie będzie zwierząt ale za to zapałki stanieją.
a teraz już poważnie... oczywiście że niedźwiedzie sobie poradzą ze zmianą klimatu, albo i nie - jeśli ewolucja w taki sposób zadziała. Mimo wszystko ludzie powinni się starać minimalizować efekty swojej grabieżczej działalności na Ziemii. Nie mówię to o działaniach ekoterrorystycznych tylko o zdrowym rozsądku. Im więcej zmian w ekosystemie dokonamy tym bardziej się to na nas odbije w przyszłości - mam tu na myśli wszelkie zmiany także te które mają zapobiec np ociepleniu klimatu. Przyroda sobie doskonale radzi bez nas, im mniej w nią ingerujemy tym lepiej.
Mariusz Błoński, 19 marca 2009, 11:11
@Antyszwed: to nie jest aż tak proste. Bo jeśli nawet uznamy popularne wśród części młodzieży pseudoliberalne (zaraz wyjaśnię nazwę) podejście do przyrody, to jest ono sprzeczne samo w sobie. Całkiem jak komunizm.
Dlaczego pseudoliberalne? Dlatego, że, moim zdaniem, liberalizm polega na daniu człowiekowi maksimum wolności i odpowiadaniu za swoje czyny. Oznacza to np. że mam prawo palić papierosy, ale nie mam prawa zatruwać nimi kogoś innego. A jeśli go zatruwam, to powinienem zapłacić mu odszkodowanie.
Jednak ten pseudoliberalizm zakłada brak odpowiedzialności za swoje czyny. W podejściu do przyrody niczym nie różni się od komunizmu. Ten również uznawał człowieka za koronę stworzenia, w związku z czym uzasadniona była całkowita demolka przyrody, bez zwracania uwagi na koszty.
Jak proponujesz wyrównać straty osobom, które ucierpią na zagładzie niedźwiedzi polarnych?
Nadmierny odłów rekinów spowodował drastyczny spadek populacji skorupiaków w okolicach Nowego Jorku. Jeszcze parę dekad temu poławiano tam dziesiątki ton skorupiaków rocznie. Teraz połowy to kilkaset kilogramów. Konkretni ludzie stracili konkretne pieniądze. Nie mówiąc już o stratach przyrodniczych.
Obecnie b. mało wiemy o powiązaniach pomiędzy przyrodą. Podejście pseudoliberalne grozi katastrofą, za którą zapłaci ktoś inny, niż jej sprawca.
Neratin, 19 marca 2009, 14:08
Nawet gdyby to było prawdą (a wcale nie jest pewne, że arktyczna populacja niedźwiedzi polarnych istniała już w czasie interglacjału eemskiego), to ocieplenie XXI-wieczne znacznie przekroczy poziomy spotykane w ciągu ostatniego miliona lat.
Zapoznaj się z opinią klimatologów na temat przeszłych i obecnych zmian klimatu, a potem pisz o tym, co jest dla nich "jasne", a co nie.
Zacznij tutaj:
http://ipcc-wg1.ucar.edu/wg1/FAQ/wg1_faq-6.1.html
A CO2 jest składnikiem drugim co do ważności, przy czym jego ilość kumuluje się w atmosferze. W przeciwieństwie do pary wodnej.
...i przyczyny te są już całkiem nieźle poznane.
...kilkanaście stopni W GRENLANDII.
Klimatologia to rzecz trochę bardziej skomplikowana niż "prosta logika interpretacyjna", a poza gazami cieplarnianymi istnieją inne czynniki które mają wpływ na klimat. Więcej możesz o tym poczytać np. tutaj:
http://www.ncdc.noaa.gov/paleo/abrupt/index.html
Gość simian raticus, 19 marca 2009, 15:13
najgorzej jak spaslony "mysliwiak" na kalorycznej wodce i bigosie poluje na niewinnego zwierzaka. Moze ja bym na jniego zapolowal pukawka? Szanse nierowne, a i walka bez celu majaca na wybiciu czy eliminowania slabszych gatunkow, ktore trzeba i chronic. Mozna chodowac brojlery na grzedzie czy karmazyny pstrokate, albo piskorze dzikie z piskorzami siarczystymi . . . koniec swiata idzie.
Mozna pic mineralke z rozpuszczonych lodowcow, a atkze saczyc wode z rzeki po wojskowych spuszczanych fekaliach.
System sam sie wyczerpie i bedzie zaglada (jasnowidzem, prorokiem czy innym szarlatenaem nie mnie dane bylo byc).
Sam wchodzilem na komin z "pampersem szatanskim" i mnie zdjelo dwoch kominiarzy pasjonatow ;(
Lancuch pokarmowy trzeba kultywowac i dbac o niego, bo jak sier sypnie to bedziemy jescv trec i rope rozcvienczana herbata z arszenikiem.
Jem wieprzowine to codzien klaniam sie knurowi, wieprzu, maciorze. losze i prosiakom. Jak zjadam warzywa to kultywuje kalarepe, salate, kapuste z bobem i fasola.
Sam robilem dreny by podkarmic glodnego niedzwienia sowitym osoczem.
Widzilem z amlodu kanibalistyczne kijani i kanibalistyczne "kciuki" atakujace cierniki w obcym srodowisku. Podkarmialem pajaki "latwym pokarmem".
este perfil es muy tonto, 19 marca 2009, 18:07
ależ ja uważam że zniszczenie lasów na deski byłoby błędem-płuca planety by zniknęły,a deski zbutwiały,bo aż takich potrzeb mieszkaniowych nie dałoby się zaspokoić efektywnie.
wybicie rekinów było błędem skoro przyniosło szkody ludziom,ale czy z wyginięcia misiów będą jakieś duże szkody?może paru rybaków ucierpi,ale szkody spowodowane przez przeznaczenie kasy na coś co da mały efekt(paru rybaków będzie się miało lepiej),spowoduje szkodę że nie przeznaczy się jej na coś lepszego.na takiej zasadzie kasa nie idzie równo na jakieś pipidówy na syberii i wielomilionowe metropolie.chodzi mi tylko o rozsądne racjonalne wyważenie kosztów i skutków,nie o jakieś dogmatyczne olanie i niszczenie przyrody(która jednak ma spełniać rolę służebną).ratowanie za grubą kasę paru miśków na obrzerzach cywilizacji bezsensu jest,za małą kasę może i ma sens.to trochę jak z dawaniem kasy na muzeum czy teatr do którego nikt nie chodzi-gdyby naprawdę były potrzebne to ludzie by tam chodzili a te instytucje same by się utrzymały;za to ludzie "kulturalni" wysysają kasę od reszty społeczeństwa i gardzą popularnym gustem(ja też gardzę masową kulturą,ale nie zmuszałbym ludzi to płacenia na coś czego nikt prócz twórcy i grupy zapaleńców nie lubi)
j50, 20 marca 2009, 01:36
@neratin
Mam stały kontakt z pracownikami naukowymi UWr z dziedziny klimatologii. Wielokrotnie dyskutowalismy sprawę GO. Badacze ci podchodzą do sprawy w sposób wstrzemięźliwy. Spowodowane to jest wiedzą o tym, że zmiany klimatu mogą mieć rozliczne źródła oraz tym, że mamy wiedzę o drastycznych i globalnych zmianach klimatu w przeszłości. Jednocześnie współpracuję z paleozoologami. Ich badania wskazują także na drastyczne zmiany klimatu oraz warunków środowiskowych w przeszłości. W odniesieniu do zjawisk dotyczących tych białych misiów podnoszą oni sprawę tzw. refugiów. Refugium jest przez wielu widziane jako główny czynnik wpływajacy na zmiany w rozprzestrzenieniu gatunków, ich ewolucji, a następnie ponownej ekspansji terytorialnej. Niezbyt dobrze nadają się do tego wielkie ssaki, lepiej wychodzi to na drobniejszych - np. gryzoniach, co jest związane z wielkością populacji oraz dynamiką zmian ewolucyjnych. Dla misia arktycznego refugium stanowić mogą przede wszystkim archipelagi wysp arktycznych (np. Spitsbergen). Niedźwiedź polarny nie żywi się tylko fokami. W ogólności niedźwiedź jest zwierzęciem wszystkożernym. W kupce niedźwiedzia polarnego (wiele takich widziałem) przeważa pokarm roślinny. Przypomina ona bardziej kupkę końską, aniżeli np. psią. Sądzę, że jest to niedźwiedzi sposób na przetrwanie zmian klimatycznych i dotyczy także niedźwiedzia brunatnego. W ogólności dynamika zmian krótkookresowych klimatu w strefie arktycznej jest o niebo większa, aniżeli w klimacie umiarkowanym. Arktyczna fauna musi zatem byc w szczególny sposób przystosowana do tego. No i oczywiście jest!
Badania obszarów arktycznych nie powinny dotyczyć tylko populacji niedźwiedzia białego. Populacja ta bowiem jest zbyt mała i dotyczy obiektu znajdującego się na końcu łańcucha żywieniowego (troficznego). Stanowią go przede wszystkim drapieżniki. Rzecz jednak w tym, że i drapieżniki dają poważne zróżnicowanie. Mniejsze drapieżniki mają większą populację. Dlatego np. pieśców jest na Spitsbergenie chyba setki razy więcej niż niedźwiedzi polarnych. Jednak śmiertelność pieśców (lisów polarnych) podczas zimy polarnej też jest setki razy większa niż białych niedźwiedzi. Oba gatunki (lis polarny oraz niedźwiedź polarny) funkcjonują jednak w sposób zupełnie odmienny w tym środowisku.
Co do sprawy GO - nie jest to do tej pory jasne. Rzecz jest dlatego trudna, bo nie potrafimy na razie objąć badaniami całego łańcucha uwarunkowań klimatycznych. Jesteśmy coraz bliżej tego, ale na razie musimy pokornie pasować odnośnie wniosków. Ja osobiście uważam, że sprawę CO2 należy traktować poważnie i dążyć do poprawy sytuacji. Każde bowiem zanieczyszczanie ziemskiej atmosfery może się nam odbić czkawką. Problem jednak lokuję inaczej - co jest prawdą, a co jest tylko hipotezą. Ja uważam na razie, że GO jest faktem, ale interpretacje są wyłącznie hipotetyczne.
j50, 20 marca 2009, 01:42
Informuję, że płucami naszej planety są przede wszystkim oceany (ok. 70% produkcji tlenu). Sprawie niszczenia środowiska oceanów powinniśmy zatem poświęcić więcej uwagi. Tak się jednak składa, że właśnie o oceanach wiemy znacznie mniej, aniżeli o środowisku lądowym. Lasy amazońskie nie są płucami Ziemi. Płucami Ziemi są oceany. Ale to oczywiście nie oznacza, że mamy się nie przejmować sprawą dewastacji lasów deszczowych. Tylko chodzi o to, że z zupełnie innych powodów. Nauka ma byc transparentna i pozbawiona nawiedzenia.
j50, 20 marca 2009, 02:12
Rozwija się ostatnio w publikacjach naukowych sprawa ekonomii ochrony środowiska. Wszystkim to polecam.
Neratin, 20 marca 2009, 09:26
@j50
Po pierwsze, nie sugeruj, plz, że przeszłe zmiany klimatu są nieodgadnioną zagadką, a sam fakt ich istnienia w czasach, gdy nie było samochodów i przemysłu, obala teorię antropogeniczności obecnej zmiany klimatu. Jeśli masz stały kontakt z pracownikami naukowymi UWr, to sądzę że nie powinno być problemem zdobycie przynajmniej kilku publikacji na ten temat (kluczowe nazwiska: Broecker, Imbrie, Shackleton, Ruddiman). Po drugie, spytaj się znajomych paleozologów o ewolucję niedźwiedzia polarnego i porównaj ją z chronologią zlodowaceń. Po trzecie, przy okazji porównaj także zmiany temperatur z ostatniego miliona lat z prognozami na koniec XXI wieku.
Mariusz Błoński, 20 marca 2009, 11:06
Pamiętaj, że niemal niczego nie wiemy o zależnościach w przyrodzie. Dopiero jak coś się sypie, to się dowiadujemy. Jak zagłada rekinów i niedźwiedzi polarnych wpłynie na rybołówstwo? Fokom i pingwinom ubędzie wrogów, więc może czekać nas zagłada wielu gatunków ryb? A później, gdy już to nastąpi i nadmiernie rozrośnięte populacje fok i pingwinów zaczną masowo zdychać, jak to wpłynie na stan wód, rozwój w nich różnych mikroorganizmów, poziom tlenu?
Jakiś czas temu oglądałem ciekawy program o aligatorach-zombie z Jez. Griffina. To bodajże największe na swiecie skupisko aligatorów. W pewnym momencie zauważono, że sporo z nich pada. Początkowo podejrzewano kłusowników, śruby łodzi motorowych... okazało się jednak, że zwierzęta nie miały żadnych ran. Zauważono, że przed śmiercią aligatory były "zombie". Wyglądały jak martwe, ale żyły. Trwały przez jakiś czas w takim stanie, a później tonęły.
Całe miesiące trwały badania. Wszystko wskazywało na to, że masowo giną zdrowe zwierzęta i nie wiadomo było dlaczego. Zrobiono badania wody, w której zauważono dużo sinic, a te produkują neurotoksyny. Ale nie znaleziono w mózgach krokodyli żadnych neurotoksyn. Podejrzewano pestycydy z pól. Badania wykazały, że większość z nich pozostaje w glebie, a ilość przenikająca do jeziora nie jest w stanie zaszkodzić aligatorom.
Po dwóch latach bezowocnych badań, jeden z naukowców był na jakiejś konferencji. Tam rozmawiał z innym uczonym. Okazało się, że jego rozmówca zetknął się z podobnym przypadkiem wśród łososi w Wielkich Jeziorach. Tam też padały zdrowe ryby. Rozmówca powiedział naszemu naukowcowi, że u łososi zauważono niedobór witaminy B. Poprosił o przesłanie do badań tkanki mózgowej aligatorów. Okazało się, że rzeczywiście aligatory cierpią na niedobór witaminy B, która jest konieczna do prawidłowego funkcjonowania mózgu.
Tylko, że taki wynik badań był sprzeczny z wiedzą. Jak dziko żyjące zwierzę może mieć niedobory czegoś, co jest konieczne do przeżycia?
Rozpoczęto badania diety aligatorów i po jakimś czasie okazało się, że jedzą one przede wszystkim pewien gatunek ryb. Dalsze badania wykazały, że w organizmach tych ryb jest enzym rozkładający witaminę B.
Aligatory zawsze jadły te ryby, ale jadły też dużo innych ryb, co uzupełniało im witaminę B. Okazało się jednak, że pestycydy przedostające się do jeziora, poważnie szkodzą innym gatunkom, ale na gatunek szkodliwy dla aligatorów nie mają wpływu. Dlatego tez gatunek ten wyparł inne gatunki i w efekcie aligatory zaczęły masowo ginąć. Amerykanie podjęli dość radykalną decyzję i odłowili ryby ze szkodliwego gatunku.
Teraz zobacz... jezioro znajdowało się na prostej drodze do zagłady - liczebność większości gatunków ryb znacząco spadła, spadała liczebność aligatorów, zaczynał w nim dominować jeden gatunek, który po jakimś czasie sam by się pewnie zadusił w jeziorze. Gdyby proces postępował jezioro mogłoby zamienić się w bagno. Straciliby rybacy, okoliczni mieszkańcy, turystyka itp. itd.
A przecież wedle wiedzy sprzed masowego padania aligatorów wszystko było ok. Nikt nie miał pojęcia o tym, że może wystąpić tego typu mechanizm zagłady jeziora.
Sebaci, 20 marca 2009, 21:04
http://canadafreepress.com/index.php/article/7116
http://epw.senate.gov/public/index.cfm?FuseAction=Minority.Blogs&ContentRecord_id=2674e64f-802a-23ad-490b-bd9faf4dcdb7
Za 20 lat ludzie na wspomnienie o GO będą reagowali (u)śmiechem.
j50, 21 marca 2009, 01:06
@Neratin
Każden z moich kolegów klimatologów i paleozoologów w rozmowach prywatnych stwierdzał, że antropogenicznie spowodowany efekt GO nie jest udowodniony, a inne hipotezy powinny być rozpatrywane jako równoprawne. I o to w tym właśnie chodzi.