Kłusownicy zabili rekorodowo dużo nosorożców
Obrońcy zwierząt oraz władze parków narodowych informują, że w ubiegłym roku kłusownicy zabili w RPA rekordową liczbę nosorożców. Południowa Afryka to miejsce, gdzie żyje największa liczba tych zagrożonych zwierząt. Przyczyną wzrostu kłusownictwa jest niewątpliwie wzrost cen rogów nosorożca. Na czarnym rynku za kilogram rogu płaci się 65 000 dolarów. Rogi nosorożców są uważane przez wielu Azjatów za cudowny specyfik, zwalczający wiele chorób, w tym nowotwory.
Rok 2011 był szczególnie tragiczny dla populacji nosorożców. Kłusownicy zabili ostatniego na naszej planecie zachodniego nosorożca czarnego oraz ostatniego żyjącego w Wietnamie nosorożca jawajskiego.
Obecnie w RPA żyje około 20 000 nosorożców. Jeszcze przed 10 laty kłusownicy zabijali rocznie tylko 15 tych zwierząt. W ubiegłym roku ich łupem padły 443 nosorożce. Richard Emslie, specjalizujący się w biologii nosorożców mówi, że liczba tych zwierząt ginących z przyczyn nienaturalnych (kłusownictwo i legalne polowania) osiągnęła taki poziom, iż należy spodziewać się spadku liczebności gatunku.
Większość nosorożców padło ofiarą kłusowników w Parku Narodowym Krugera - największym skarbie przyrodniczym afryki. Kłusownicy, sponsorowani przez międzynarodowe gangi, dysponują nowoczesną bronią, śmigłowcami i noktowizorami. W ostatnich miesiącach rząd RPA, chcąc powstrzymać rzeź nosorożców, obsadził park wojskiem i wysłał samoloty zwiadowcze do jego patrolowania.
Śledczy z RPA informują, że wielu kłusowników jest ćwiczonych przez armię i policję z Mozambiku.
W 2011 roku zabito nie tylko rekordową liczbą nosorożców. Kłusownicy zabili też tysiące słoni. Wzrost poziomu kłusownictwa, zarówno w przypadku nosorożców jak i słoni, ma miejsce od 2007 roku.
Komentarze (7)
Jajcenty, 4 stycznia 2012, 13:56
Ponawiam pomysł zalania czarnego rynku proszkiem galalitowym wzbogaconym o rycynę albo chociaż wyciąg z trującego dębu. Jak spadnie popyt to i podaż przestanie się opłacać.
Mariusz Błoński, 4 stycznia 2012, 14:09
Można ew. wpłynąć na cenę, wypuszczając na rynek fałszywki. Obniżenie ceny spowoduje, że kłusownictwo przestanie się opłacać. Pytanie tylko, czy mozliwe jest podrobienie rogu i czy istnieje możliwość wypuszczenia tego na rynek.
Swoją drogą - czy naród, który wierzy, że sproszkowane rogi, kły czy jądra leczą raka, ślepotę, trądzik i przedłużają zycie naprawdę jest w stanie zdominować świat?
romero, 4 stycznia 2012, 18:51
Naród, który nie podpisał konwencji o zaprzestaniu stosowania min przeciwpiechotnych zdominował świat, naród, który łowi zagrożone wyginięciem wieloryby dominował do niedawna na rynku elektroniki, więc na Twoje pytanie odpowiedź brzmi: być może tak. Bo naród to mieszanina ciemnej zabobonnej masy, bardziej wykształconego jakiegoś centrum i elit, które podejmują decyzję, a te grupy nie muszą mieć tych samych poglądów i celów.
Pytanie, kto ma w ten sposób chronić przyrodę, czy wwf lub greenpaece nie są za słabymi graczami?
Tak na dobrą sprawę, azjaci już muszą sprzedawać produkty rozrzedzone do granicy placebo. Raz ze względu na koszt pozyskania substancji, czysta byłaby potwornie droga, a przede wszystkim- po drugie, jeśli popyt jest dużo większy niż podaż, więc by sprzedać wszystkim muszą ją mieszać z "wypełniaczem". A jeśli tak to jest popyt i wiara w skuteczność jedynie placebo.
Więc czarno widzę idę fałszyfki, czy jakiejś substanji szkodliwej. Prędzej już ratunkiem dla słoni i nosorożców mógłby być "syntetyczny" cios czy róg, opracowany przez koncern farmaceutyczny, mający działanie lecznicze, lub nawet tylko odwzorywujący skład chemiczny kości tych zwierząt.
Mariusz Błoński, 4 stycznia 2012, 22:47
Syntetyk nie zadziała, bo przecież oni "wiedzą", że prawdziwy jest lepszy. A obniżenie ceny mogłoby zadziałać. Bo nie chodzi o klienta końcowego, bo cena 65k nie jest dla niego. Tylko dla tych, którzy za te 65k kupują. Jakby wypuszczać fałszywki, powoli obniżając cenę, z czasem schodząc np. do 10k/kilogram, toby się okazało, że ryzyko kłusownictwa jest zbyt duże jak na taki zarobek.
Polowanie na wieloryby czy miny to nie cechy, które uniemożliwiałyby przewagę nad innymi, ale masowa wiara w zabobony, to już taka właśnie cecha. Bo na drogie specyfiki raczej biedoty nie stać, zatem kupują je bogatsi ludzie, stanowiący "elitę" narodu. A jeśli elita wierzy w zabobony to już jest źle.
Jajcenty, 5 stycznia 2012, 07:00
Można poinformować, że dla ochrony nosorożcom wciera się w rogi (dla ochrony) mózgi owiec i dodatkowo spreparować kilka doniesień o chorobie C-J - panika na rynku murowana. Można też suplikować do prezydenta USA o wypowiedzenie wojny kłusownictwu.
romero, 5 stycznia 2012, 10:04
Wprowadzanie substancji szkodliwych w róg + szeroka kampania informacyjna na pewno jest jedną z metod walki z kłusownictwem. Pozostaje znaleźć substancję nie szkodzącą samym zwierzętom.
@Mariusz, wydaje mi się że popełniasz błąd myślowy, rozumując "wprowadzając dużo towaru na wolny rynek jego cena spadnie". Obawiam się że tu nie ma rynku, kłusownicy i przemytnicy mogą nie być "wolnymi strzelcami" szukając później klientów na swoje towary. Mogą zostać wynajęci przez chińskie triady, które później same produkują i dystrybuują proszek kościany tak robi się to z narkotykami.
Mariusz Błoński, 5 stycznia 2012, 12:24
Ależ nie chodzi mi o wolny rynek, a o tego, kto daje te 65k USD za kilogram. Niezależnie od tego, czy jest to jedna osoba/organizacja, czy też wiele osób. Jeśli pojawi się na rynku ktoś, kto zaoferuje ten sam towar taniej, to klienci pójdą do niego. A jeśli w ten sposób uda się obniżyć znacznie cenę, to kłusownictwo przestanie się opłacać. No, chyba, że na tym rynku kompletnie nie ma konkurencji, bo jest on zmonopolizowany, wtedy rzeczywiście wejście nań się może nie udac, bo monopolista zabije każdego, kto się pojawi.
Oczywiście najskuteczniejszą metodą byłoby namówienie chińskiego rządu do walki z tym procederem. Bo ma on środki, by uniemożliwić - przynajmniej w legalnie działających sklepach - handel "cudownymi" lekarstwami.