Odchudzająca lektura
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z korzyści, jakie przynosi czytanie książek. Naukowcy z Duke Children's Hospital przeprowadzili pierwszy w historii eksperyment, z którego wynika, że czytanie odpowiednich lektur może pomagać w... chudnięciu. Małym pacjentkom w wieku 9-13 lat, które leczyły otyłość, dano do czytania powieść "Lake Rescue". To książka, która została napisana specjalnie tak, by propagować wśród dzieci zdrowy tryb życia. Można w niej znaleźć liczne porady dotyczące odpowiedniego odżywiania się i dbania o swoją wagę.
Po sześciu miesiącach od przeprowadzenia eksperymentu okazało się, że wśród 31 dziewczynek, które czytały "Lake Rescue" zauważono znaczący spadek wskaźnika BMI. Zmniejszył się on o 0,71%, gdy tymczasem w grupie kontrolnej 14 dziewczynek zanotowano wzrost BMI o 0,05%.
Dokor Sarah Armstrong, dyrektor w Duke's Healthy Lifestyles Program mówi: Nie pamiętam już ile razy, jako pediatra, zalecałam rodzicom, by kupili książkę, która może zawierać dobre porady. Ale nigdy nie byłam w stanie wskazać żadnych badań naukowych, które potwierdziłyby moje zalecenia. To pierwsze studium, które pokazuje, że odpowiednia lektura może mieć pozytywny wpływ na zmianę stylu życia wśród młodych dziewcząt.
Otyłość to coraz poważniejszy problem w USA. Już 16% osób w wieku 6-19 lat ma nadwagę lub jest otyłych. To trzykrotnie więcej niż w roku 1980. Co gorsza, wiele sposobów leczenia otyłości nie działa lub też związana jest z poważnym ryzykiem. Wymagają one bowiem zażywania lekarstw mających skutki uboczne, bądź też interwencji chirurgicznej.
Komentarze (13)
thibris, 6 października 2008, 14:19
Ciekawe jak inne książki wpływają na nasze kilogramy? Z jednej strony ciekawa (gruba) książka potrafi nas zaabsorbować na dłuuugi czas i przeważnie zapominamy wtedy o jedzeniu. Z drugiej strony czytanie nie pomaga nam spalać zbędnych kalorii... no może poza ruchami potrzebnymi do przewrócenia kartek czy wygodniejszego ułożenia poduchy.
Gość cogito, 6 października 2008, 14:22
czytasz-myslisz-spalasz kalorie.
widziales kiedys grubego kujona? bo mnie sie nie zdarzylo.
thibris, 6 października 2008, 14:32
Widziałem sporo grubych kujonów. Przynajmniej w początkowych fazach kujoństwa. Później już porzucają czipsy i inne świństwa wiedząc co one z nimi robią...
Ale "czytasz-myślisz" to nie zawsze to samo co "czytasz=myślisz". Nie każdy czyta zbiór zadań do snu. Niektórzy czytają jeszcze prozę, poezję itp... Ja osobiście uwielbiam fantasy. Nie przeczę że mózgownica mi przy czytaniu pracuje wyobrażając sobie te wszystkie kolorowe światy - ale ubytku masy nie stwierdziłem
Gość cogito, 6 października 2008, 14:48
za mało czytasz
ja tez lubie fantasy. to bardzo rozwijajacy gatunek.
poezja tez rozwija...wszystko rozwija pod warunkiem ze nie przezucasz bezmyslnie kartek.
chora jestem. dzis wieczorem melko z miodem i cosnkiem i cieply kocyk. tylko faceta brak.
i tak sobie mysle ze mnie czytanie odchudza
literki, 6 października 2008, 15:28
rodzice tych grubych dzieci powinni też co nieco poczytać nt zdrowego trybu życia, bo dzieci same przecież sobie potraw nie przygotowują ani nie nabędą zdrowych nawyków znikąd..
mikroos, 6 października 2008, 18:49
Nie zgodzę się - chipsy i colę kupują sobie same, a one są bez porównania gorsze od najgorszego jedzenia spożywanego w domu.
Z kolei z tym się zgadzam bez dyskusji
delicjowa, 6 października 2008, 20:26
ja jestem grubym kujonem. ;P
bo zamiast chodzić na basen, czy biegać siedzę w książkach. Połknęłam całą teoretyczną wiedzę o zdrowym odżywianiu i sportowym duchu i nic nie pomaga. Nie chudnę ;P
A do czytania zwykle coś zagryzam :
siła w rodzicach! rodzice, nie dopuście żeby wam się dziecko roztyło, bo potem na starość ma problemy!
mikroos, 6 października 2008, 20:42
No to ja na całe szczęście nie potrafię długo kuć (i dlatego do kujonów siebie nie zaliczam) - w ramach odpoczynku przeważnie idę na rower ;D Chociaż nie powiem, masa wzrosła mi trochę w tym sezonie... co dziwi, biorąc pod uwagę rekordową ilość przejechanych kilometrów :/
thikim, 6 października 2008, 21:23
Hmm, mój brat? Stypendium Prezesa Rady Ministrów jako kujona chyba go kwalifikuje? I bez wątpienia jest gruby.
Niestety określenie kujon jest bardzo nieprecyzyjne, różni ludzie różne rzeczy przez to określenie rozumieją.
Gość cogito, 7 października 2008, 12:49
to bardzo uproszczony skrot-kujon i wygodny.
moze tylko na mnie tak dziala literatura-odchudzajaco, bo jak sie zagubie pomiedzy stronami to zapominam o bozym swiecie i o jedzeniu tez
literki, 7 października 2008, 14:36
owszem kupują, pytanie czemu? gdyby dostawały wartościowe jedzenie w domu (plus wyprawka do szkoły) czy kupowałyby junk food? czy najedzone dziecko leci do sklepiku po czipsy?
co to znaczy najgorsze jedzenie spożywane w domu? jeśli w domu rodzice sami wcinają junk food, co chcesz z czym porównywać
Gość cogito, 7 października 2008, 14:41
o! dokladnie. dziecku trzeba zrobic kanapki i zapisac na obiady w szkole. ja tak mialam przez caly okres trwania nauki i nie kupowalam chipsow, frytek ani innych badziewiastych produktów bo nie mialam na nie miejsca w zoladku i nigdy nie bylam otylym dzieckiem.
zauwazylam ze malo kto zabiera kanapki do szkoly bo sa niemodne
mikroos, 7 października 2008, 15:08
Otóż to. Wychodzą zaniedbania rodziców. Wystarczy wyuczenie dziecka, że śniadanie przed wyjściem z domu to świętość, a do plecaka można zapakować nawet parę owoców. Zdrowo, a do tego mało kalorycznie.
Ups, przepraszam, faktycznie moje niedociągnięcie. Miało być najgorsze przygotowywane w domu. Nawet tłusty schaboszczak z ziemniakami jest lepszy od junk food.
Ale mimo wszystko mam wrażenie, że wśród osób jedzących ten śmieć naprawdę regularnie jest więcej dzieciaków puszczonych samopas, niż ich rodziców. Może się mylę, może to tylko moja błędna obserwacja, ale tak mi się wydaje. Mój wniosek: gdyby rodzice nakłaniali dzieciaki do własnej diety, nawet niespecjalnie dobrej, byłoby to dla większosci dzieciaków chociaż trochę korzystne.