Książkowa otyłość
Kogo, oprócz gospodyni domowej, może interesować zawartość książki kucharskiej? Jak się okazuje, zbiór przepisów może być źródłem wartościowych informacji nawet dla lekarzy. Na podstawie analizy informacji jednego z kuchennych poradników twierdzą oni, że w ciągu ostatnich kilku dekad doszło w nich do istotnych zmian, które mogą być współodpowiedzialne za epidemię otyłości.
Autorami interesującego studium są: dr Brian Wansink, pracownik Uniwersytetu Cornell, oraz dr Collin Payne z Uniwersytetu Stanu Nowy Meksyk. Po przejrzeniu przepisów zawartych w kolejnych edycjach książki The Joy of Cooking ("Radość gotowania") badacze wywnioskowali, że wielkość porcji oraz wartości kalorycznej klasycznych przepisów musi zostać zmniejszona, by przeciwdziałać rozrastaniu się naszych brzuchów.
Wansink i Payne analizowali kolejne edycje poradnika, wydawane w latach 1936, 1946, 1951, 1963, 1975, 1997 oraz 2006. Pod uwagę wzięli 18 przepisów, które powtarzały się w każdej z edycji. Przeprowadzone przez nich obliczenia wskazują, że w porównaniu do najstarszej wersji książki, aż dla 17 dań zwiększyła się kaloryczność pojedynczej porcji.
Za zaobserwowaną zmianę odpowiedzialne są dwa podstawowe zjawiska. Pierwsze z nich to używanie bardziej kalorycznych składników, zaś drugim jest zwiększanie się sugerowanych przez autorów porcji prezentowanych dań.
Wydawać by się mogło, że rozwiązanie problemu jest proste - wystarczy skorygować przepisy i powrócić do ich bardziej tradycyjnej wersji... tylko czy zmiana przyzwyczajeń smakoszy będzie równie łatwa?
Komentarze (5)
figo, 20 lutego 2009, 11:10
Wydaje się, że jest jeszcze trzecie zjawisko - "mam prawo do tego , żeby mi było dobrze, smacznie i przyjemnie".
inhet, 20 lutego 2009, 21:54
Prawo czy nie prawo, ale skoro jest okazja, to czemu nie skorzystać? ;D
figo, 20 lutego 2009, 22:42
mikroos, 21 lutego 2009, 19:14
Wiesz... nie każdy żyje w myśl zasady, że warto żyć długo. Niektórzy myślą wręcz odwrotnie (żyj szybko, umieraj młodo - niekoniecznie twierdzę, że to sposób na życie wg inheta ) i to też trzeba uszanować. Chociaż fajnie by było, gdyby brali odpowiedzialność finansową za własny styl życia...
figo, 21 lutego 2009, 23:16