Zakaz palenia receptą na zdrowie?
Szkodliwość palenia i związany z nim wzrost ryzyka zawału serca są dla lekarzy rzeczami oczywistymi. Nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się urzędowe zakazy palenia w miejscach publicznych. Podobny przepis zastosowany w jednym z amerykańskich miast przyniósł spadek liczby zawałów serca o... 41%!
Przeprowadzona analiza jest jednym z najbardziej szczegółowych badań nad wpływem tego typu zakazów na ludzkie zdrowie. Co więcej, żadne wykonane wcześniej studium nie objęło aż trzyletniego okresu od wprowadzenia obostrzeń do momentu rozpoczęcia zbierania danych.
Jak twierdzą autorzy obserwacji, brak obniżenia liczby przypadków zawału serca w okolicznych miejscowościach wskazuje, że za poprawę kondycji mieszkańców odpowiada wprowadzenie radykalnych zmian w prawie.
Obserwacji dokonano w mieście Pueblo w amerykańskim stanie Colorado. Tamtejsze władze wprowadziły w połowie 2003 roku zakaz palenia w większości budynków publicznych. Jak donoszą badacze, po trzech latach od wejścia w życie restrykcyjnych przepisów liczba przypadków zawału serca spadła aż o 41%.
To studium jest bardzo dramatyczne. To już dziewiąte badanie [przeprowadzone na mieszkańcach Pueblo], więc jest jasne, że regulacje zakazujące palenia są najbardziej efektywną i opłacalną metodą ograniczania liczby przypadków ataku serca - uważa dr Michael Thun, niezwiązany z analizą naukowiec z American Cancer Society, czołowej amerykańskiej organizacji zajmującej się badaniem nowotworów.
Autorzy badania podkreślają, że celem przepisów ograniczających powszechność palenia tytoniu jest nie tylko poprawa stanu zdrowia samych palaczy, lecz także osób przebywających w ich najbliższym otoczeniu. Podkreślają przy tym, że niekorzystny wpływ dymu papierosowego obejmuje nie tylko znacznie zwiększone ryzyko zachorowania na raka płuc i inne choroby onkologiczne, lecz może on powodować także szereg innych zaburzeń pojawiających się znacznie wcześniej od nowotworów. Wymienia się wśród nich m.in. uszkodzenia naczyń krwionośnych, a także wzrost krzepliwości krwi prowadzący do powstawania zatorów i zawałów.
Analizę przeprowadzono na zlecenie CDC, czyli amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób.
Komentarze (59)
mikroos, 4 stycznia 2009, 17:32
...a teraz czekamy na kolejną porcję wmawiania ludziom bzdury, że palenie nie jest szkodliwe i że jest to czyjś wymysł
Jurgi, 4 stycznia 2009, 18:06
Czekam na podobne zakazy u nas. Można wprowadzać stopniowo ale niech będą docelowo możliwie rygorystyczne i oczywiście egzekwowane.
Zawał to na razie (na szczęście) abstrakcja, ale chętnie pozbędę się bólów głowy i odruchów wymiotnych, jakie powodują u mnie palacze.
este perfil es muy tonto, 4 stycznia 2009, 18:43
jeśli ktoś chce palić w miejscu publicznym a ktoś koło niego stać i to wdychać to czemu im zabraniać?żeby dbać o zdrowie?ale zdrowie nie jest najwyższą wartością
mikroos, 4 stycznia 2009, 18:54
Czemu? Choćby temu, że osoba stojąca obok może sobie tego nie życzyć. Z tego samego powodu zabronione jest załatwianie potrzeb fizjologicznych na przystankach autobusowych.
Jurgi, 4 stycznia 2009, 19:00
I to jest dobre porównanie.
Bo ja nie mogę zrozumieć, czemu puszczanie bąków przy jedzeniu jest niemile widziane, a palenie w tej sytuacji jest tolerowane.
krwisty, 4 stycznia 2009, 19:28
Zdrowie nie jest najwyższą wartością ??? Widocznie nigdy zdrowia nie straciłeś. Miałeś kiedyś operacje ?? Ja miałem zaszczyt gościć w naszych szpitalach 2 razy i gdy leżysz jak ściera po operacji to zaczniesz doceniasz wartość jaką jest zdrowie Dla mnie osobiście na przestankach powinien być zakaz palenia.
Sebaci, 4 stycznia 2009, 20:42
Owszem, nie jest i popieram tu Antyszweda. Dla mnie wolność jest wartością wyższą.
A ciekawe, co powiedzielibyście na zakaz picia (tym samym i sprzedawania) alkoholu.
mikroos, 4 stycznia 2009, 20:51
Dlaczego jesteś takim egoistą i dostrzegasz wyłącznie to, że zakaz ogranicza Twoją wolność, ale już nie widzisz tego, że smród papierosów ogranicza wolność innych?
A co do alkoholu, sprawa jest banalna: dopóki swoim zachowaniem po alkoholu nie przeszkadzasz innym, nie ma problemu. Niech sobie ludzie piją, nawet na ulicy - ale niech spróbują zaszkodzić komukolwiek innemu, wówczas taka osoba powinna być ukarana. Proste.
k0mandos, 4 stycznia 2009, 21:10
Teraz napiszę przekornie, ale czy powietrze do kogoś należy? Właściwie nie zamkniesz kogoś za to, że śmierdzi - a być może śmierdzi na własne życzenie. Więc skoro karać palaczy, to karajmy też śmierdzących od brudu (tak wiem że palenie szkodzi zdrowiu, a smród nie).
Moim zdaniem na przystanku jest wystarczająco dużo miejsca aby ktoś mógł się kawałek dalej odsunąć, jeżeli mu nie pasuje
Co do alkoholu, jestem tego samego zdania co mikroos, dopóki ktoś się nie drze, nie zaczepia, zachowuje się jak w miarę trzeźwy człowiek i jest do tego pełnoletni, to dlaczego nie może się napić piwa na ławce w rynku? Najlepsze jest to, że 5 metrów dalej stoi knajpa z ogródkiem, w którym połowa ludzi zachowuje się jak pijane bydło Śmieszne są te przepisy.
mikroos, 4 stycznia 2009, 21:15
Powietrze? Oczywiście, że należy. Do wszystkich, a nie do nikogo! Dlatego wszyscy mają prawo do tego, by było czyste i wolne od śmierdzącego dymu. Poza tym rozmawiamy tu o szkodliwości - z licznych badań wynika jasno, że palenie w otoczeniu innych znaczne naraża na szkody nie tylko samego palacza. I bardzo przepraszam, ale to nie niepalący powinien się odsuwać, tylko palacz, bo to on narusza wolność innych!
Sebaci, 4 stycznia 2009, 21:31
To nie ja jestem egoistą tylko Wy, bo chcecie zakazać palenia osobom, które to chcą robić. A jeśli możesz uniknąć tego smrodu papierosów np odchodząc parę kroków dalej, to nie jest to ograniczenie wolności - chyba że takiej możliwości nie masz i jesteś gdzieś, gdzie musisz być.
A koleś, który Ci zajmie miejsce na ławce, albo ulica, którą musisz przejść - też Ci ograniczają wolność? To wy chcecie ograniczenia wolności! Tak samo mógłby postępować palacz, który też może powiedzieć, że ktoś ogranicza mu wolność, bo stojąc obok niego nie pozwala mu na zapalenie sobie papierosa.
Właśnie, więc dla palaczy też.
Ahah. A chciałbyś pójść do więzienia na smrodzenie innym (np przez jeżdżenie samochodem)?
A samochody nie powinny jeździć w miastach... Jak tego palacza grzecznie poprosisz, to może się nie odsunie.
itneron, 4 stycznia 2009, 21:32
Dokładnie. W UK za palenie w autobusie jest kara 1000 funtów, co automatycznie zmusza ludzi do przestrzegania tego zakazu.
mikroos, 4 stycznia 2009, 21:52
Ty kompletnie nie pojmujesz tematu. Jeżeli naprawdę potrzebujesz, rozpiszę to Tobie w kolejności chronologicznej:
1. Sytuacja neutralna: dwoje ludzi na przystanku
2. Jedna z tych osób wyciąga papierosa - NARUSZA WOLNOŚĆ, bo wprowadza nowy czynnik, niszczący neutralną sytuację
Sytuacja jest oczywista - to palacz powinien odejść w ustronne miejsce, bo to on przeszkadza innym.
Tylko widzisz, różnica jest taka, że z jazdy samochodem wynika jakaś bezpośrednia korzyść dla ludzi. Inna rzecz, że uważam, że centra miast powinny być miejscami wolnymi od ruchu samochodowego.
Sebaci, 4 stycznia 2009, 22:44
A teraz moja opcja:
1. Mamy zakaz palenia na przystankach.
2. Sytuacja: palacz sam na przystanku.
2. Przychodzi jakiś koleś - bezczelnie narusza wolność, bo palacz jest zmuszony sobie pójść gdzie indziej.
Albo:
1. Sytuacja normalna: idę sobie i przechodzę przez ulicę.
2. Sytuacja nienormalna: idę, chcę przejść przez ulicę, a tu ktoś samochodem jedzie i muszę czekać! Ogranicza wolność!
To taka analogia.
Samochód jest korzyścią dla właściciela. Papierosy dla palacza też. Nie ma różnicy. Obydwa zatruwają powietrze.
Jakby zabronili palenia papierosów na przystankach autobusowych to jeszcze nic takiego. Ja przede wszystkim nie chcę, by papierosy były zakazane całkowicie (jak marihuana), stanowczo również przeciwny jestem wszelkim zakazom palenia w miejscach prywatnych.
mikroos, 4 stycznia 2009, 22:59
Racja niepalącego wynika choćby z tego, że jego zachowanie nie wpływa negatywnie na zdrowie palacza.
Zapytam inaczej: czy gdybyś stał sobie na przystanku, a ja bym podszedł i oddał cenne resztki swojego pokarmu prosto na chodnik zaraz obok Twoich butów, też byś uznał, że miałem do tego prawo, bo jestem wolny?
A tu:
Bardzo przepraszam, ale przepisy dają pierwszeństwo pieszemu. Nie masz jedynie prawa wchodzić prosto pod koła samochodu, bo stwarzasz w ten sposób zagrożenie. Bardzo kiepski wymyśliłeś argument.
Ale samochody są potrzebne dla funkcjonowania dzisiejszego społeczeństwa. Papierosy to jedynie używka.
marc, 5 stycznia 2009, 00:16
k0mandos - twoja pozorna "argumentacja" jest jedna z najbardziej idiotycznych, zuchwalych , a takze bezczelnych argumentacji jakie w zyciu slyszalem.
Owszem, na przystanku jest dosc miejsca, by OSOBA PALACA WYNIOSLA SIE POZA NORMALNA STREFE. Ponadto - jako ze prawdopodobnie jestes na bakier z prawem, wlasnym zdrowiem; regulacami prawnymi - dodam, ze istnieje regulacja prawna NAKAZUJACA osobie palacej oddalenie sie o bodaj 5 metrow za przystanek ...
Ludzi takich jak ty powinno sie kazdorazoro - w trakcie odpalania fajki - oblewac wiadrem zimnej i lodowatej wody. Moze wtedy skrystalizowalaby sie w tobie odrobina rozumu.
este perfil es muy tonto, 5 stycznia 2009, 00:40
znowu mnie nie czytacie uważnie-napisałem że nie zakazałbym jeśli ktoś chce palić a ktoś chce wdychać!!! > to już któryś kolejny raz > zdrowie nie jest wartością najwyższą,jeśli jest to proszę udowodnijcie-nie potraficie.wolność też nie jest wartością najwyższą(tzn. tego też nie da się udowodnić).co do zdrowia wolę np. uszkodzić sobie nieco wątrobę w zamian za dobrą zabawę po alkoholu,więc mi kitu nie wciskajcie że to najwyższa wartość,wielu ludzi poświęciło życie dla innych wyższych dla nich wartości.
Co do rozstrzygania wolności palacza i biernego palacza-wydaje mi się że kwestia jest kontrowersyjna właśnie przez ten dymek : moim zdaniem skoro jest wywoływany przez palacza, i dociera do kogoś kto sobie tego nie życzy, narusza to wolność niepalącego do nie bycia poddawanemu biernemu paleniu.czy naruszanie czyjejś wolności powinno być zabronione?tego nie wiem,osobiście bym zabronił.jak palacz znajdzie rozwiązanie zapewniające niedojście dymu do niepalącego który sobie tego nie życzy(np. będzie palił w jakimś namiociku )no to prosze bałdzo.dixi
mikroos, 5 stycznia 2009, 01:48
I o to właśnie chodzi. Ja nie mam nic przeciwko chrzanieniu sobie zdrowia przez innych, ale pod dwoma warunkami:
- nie chcę być sponsorem leczenia, na które ktoś skazuje sam siebie
- nie chcę być ofiarą inhalacji wyziewów wytwarzanych przez innych
Mówiąc krótko: WOLNOŚĆ! Ale dla obu stron. Chcesz palić - pal. Ale nie przy mnie, bo naruszasz moją wolność i moją przestrzeń, w której chcę być wolny od tego smrodu. Tyle.
Sebaci, 5 stycznia 2009, 02:30
Czyli wolność sprowadza się do niewpływania na zdrowie drugiej osoby? Inne rzeczy, które na zdrowie nie wpływają, można już dopuścić?
Gdybyś mnie tym nie ofajdał, to w sumie by mi nie przeszkodziło. Zresztą, przecież Twoje zachowani nie wpłynęłoby negatywnie na moje zdrowie!
Wszędzie? To po co pasy? Nawiasem mówiąc i tak na pasach dość rzadko się zatrzymują.
A to dopiero argumentacja! Samochody są potrzebne do funkcjonowania społeczeństwa, papierosy nie, więc można ich zakazać, w imię troski o ludzi i o ich zdrowie! Alkohol też nie jest potrzebny do funkcjonowania społeczeństwa. Zakażmy go więc! Kto jest za?
Nie ma wolności "do".
Ale nie jest to istota problemu. Jeśli uznalibyśmy, że człowiek ma prawo do bycia niepoddawanym biernemu paleniu, to taki człowiek, niezależnie od tego gdzie by był, mógłby poskarżyć się, że ktoś w jego pobliżu zapalił. Zakaz palenia dotyczyłby każdego miejsca, w którym mogą pojawić się ludzie niepalący. Czyli zakaz nie obowiązywałby jedynie w miejscach, w których przebywają tylko palacze (z publicznych - chyba takich nie ma).
Ważne jest, aby podejmując kwestię zakazu/niezakazu palenia, brać pod uwagę wyłącznie obiekty publiczne. Ważne jest też, by ustalić konkretne miejsca, gdzie taki zakaz miałby być egzekwowany. Na przykład urzędy, autobusy, czy przystanki, o których tutaj najwięcej rozmawiamy. O ile co do dwóch pierwszych przykładów nie mam większych wątpliwości, o tyle kwestię przystanków radziłbym bardziej rozważyć. Nie jest to na pewno obiekt zamknięty, nikt nikogo nie zmusza do przebywania na nim. Czy niepalący powinni mieć pełne prawo do siedzenia sobie, by nikt obok nie nie zapalił papierosa zmuszając tym samym do odejścia trochę dalej? Co nazwiemy przystankiem? Obszar o niesprecyzowanej wielkości, będący w pobliżu miejsca zatrzymywania się autobusów? Czy tylko obszar pół-zamkniętej "budki" (ławka, trzy ściany i daszek)? A jeśli ktoś stoi trochę "za" i jego dym do mnie dochodzi? A czy przystankiem jest obszar (tym bardziej o nieustalonej wielkości), na którym stoi tabliczka z rozkładem jazdy (już bez "budki")? A jeśli ktoś pali w obszarze przystanku, podczas gdy nikogo na nim nie ma? A jeśli zapali, gdy nikogo nie ma, a zaraz ktoś przyjdzie, mając świadomość, że zaraz wystawi się na działanie dymu? Ważne jest, żeby sprecyzować, dokładnie sformułować prawo dot. palenia, by nie było ono kolejnym prewencyjnym przepisem odbierającym wolność palących. Patrząc jednak na skalę obecnej prewencji i to nawet w sferze prywatnej, nic by mnie już nie zdziwiło.
Nikt nie chce. Ja w ogóle nie chcę NIKOGO sponsorować jeśli mam to robić przymusowo. Dlatego należy zlikwidować przymus płacenia składek zdrowotnych i zlikwidować NFZ.
O ile ta przestrzeń do Ciebie właśnie należy (czyli: jest Twoja, prywatna).
Krystus, 5 stycznia 2009, 07:57
Wolność ma to do siebie, że w miejscach, gdzie stykają się różni ludzie, wolność jednych ogranicza wolność drugich.
Prawo jest od tego, aby minimalizować, ogólnie pojęte, koszty/straty/ryzyko interakcji międzyludzkiej, poprzez wartościowanie różnych aspektów życia i decydowanie o tym czyja wolność będzie ograniczana.
I tu pojawia się problem, bo nie każdy człowiek ma ten sam system wartości (np. dla palącego, palenie ma wartość pozytywną, a dla niepalącego przeciwnie).
Ale jest rozwiązanie. Trzeba po prostu minimalizować ilość tych interakcji, poprzez np. wydzielanie osobnych miejsc dla palących i niepalących. Kiedyś w pociągach były osobne wagony dla palących, ale demokracja w polskim wydaniu (czyt. dyktatura większości) zrobiła swoje.
mikroos, 5 stycznia 2009, 11:26
A nie słyszałeś o czymś takim, jak "norma społeczna"? Chociaż po tym:
sam zaczynam wątpić Ale oczywiście masz prawo - gdybym miał więcej odwagi, chętnie bym sprawdził, czy w rzeczywistości by Tobie nie przeszkadzało
Znów wracam do kwestii normy/umowy społecznej. A co do przechodzenia poza pasami - w teorii masz prawo, tylko licz się z tym, że kierowca ma ograniczone możliwości i może w Ciebie przyrżnąć samochodem.
A czy łamanie prawa przez jednych usprawiedliwia łamanie prawa przez drugich?
I tutaj pokazujesz, że kompletnie nie rozumiesz tego, o czym mówię. Nie mówię o zakazie, tylko o odpowiedzialności za zdrowie swoje i ludzi dookoła. Dlatego jeśli ludzie chcą palić, to niech palą, tylko niech nie narażają innych na wdychanie tego śmiecia. Zaraz wyjdzie na to, że to niepalący są winni, bo to oni narzekają na dym i smród dymu to tak naprawdę ich wina, bo przecież ten sam smród palaczowi nie przeszkadza!
No widzisz? Zupełnie nie rozumiesz, sam to pokazałeś Na dodatek nie zauważasz, że sam napisałem kilka postów wcześniej, że nie mam nic przeciwko kulturalnej formie picia w miejscach publicznych. Problemem nie jest flaszka w rękach osoby pijącej, tylko zachowanie samego konsumenta.
Jeżeli ktoś wystrzeli z broni palnej i pocisk przeleci 10 cm od Twojej głowy, to Ty z kolei na pewno nie będziesz się czuł dotknięty, bo przecież nikt nie spowodował szkody?
I tu znowu pokazujesz całkowite niezrozumienie tematu. Wyznaczenie palarni całkowicie rozwiązałoby problem. Tak jest na dworcach i o ile SOK znajduje się w pobliżu, takie rozwiązanie funkcjonuje świetnie.
No widzisz? Gdybyś przeczytał ze zrozumieniem i bez zacietrzewienia to, co ja napisałem, problem by nie istniał.
Jasne. Przecież autobus sam przyjedzie na dodatkowy przystanek dla niepalących, albo jeszcze lepiej - kierowca zaczeka tę minutkę, zanim osoby niepalące zauważą nadjeżdżający pojazd i podejdą do niego. Przecież nic nie szkodzi, że cały autobus będzie stał i czekał, bo jeden człowiek widocznie nie mógł się powstrzymać i musiał zapalić. Wolność!
W Poznaniu rozwiązano to bardzo prosto: przepis dotyczy wiaty - palacz ma obowiązek stanąć poza nią i w taki sposób, żeby dym nie był wyczuwalny. Problem praktycznie przestał istnieć.
Na to w Poznaniu jest z kolei instrukcja postępowania dla funkcjonariuszy - interweniować wtedy, gdy dym komuś przeszkadza. Zupełnie nie rozumiem, po co z rzeczy tak niemiłosiernie prostej tworzysz taki zawiły problem.
Powtarzam: to palacz jako pierwszy wprowadza czynnik naruszający wolność innych. Papieros jest zawsze wcześniej, niż czyjeś narzekania na jego dym. Nie wiem, po co komplikujesz.
thibris, 5 stycznia 2009, 13:45
Dla rozumiejących "inaczej" pojęcie wolności i "fajności" palenia papierosów w miejscach publicznych: nie przeszkadzałoby wam gdybym przyszedł na taki przystanek ze "zbukiem" w sprayu i psikał nim w waszą stronę ? Jeśli nie to pójdźmy dalej. Czy nie przeszkadzałoby wam gdybym w tym sprayu zawarł drobinki rakotwórczego azbestu i nadal wraz z tym smrodem zbuka rozpylał na cały przystanek i w waszym kierunku generalnie ? Czasem mnie bierze, żeby sprawdzić taki eksperyment na niektórych z was...
Jurgi, 5 stycznia 2009, 14:10
Otóż to.
Wy chyba nie zdajecie sobie sprawy, jak daleko sięga smród papierosa. Teraz, zimą, jak jest bezwietrzna pogoda, zatyka mnie w promieniu 10 metrów. Smuga smrodu ciągnąca się za kimś, kto przeszedł z papierosem utrzymuje się przez dobre dwie minuty. Nawet wieczorem nie sposób wyjść na dwór i zaczerpnąć świeżego powietrza, żeby się człowiek nie zaczął krztusić.
No, „nie jest, bo nie moje”. Podobnie wolność „jest najwyższa, bo moja”, ale cudza już nie.
Widzieliście jak umiera człowiek na raka płuc? Jak młody facet, o posturze Swarzenegera jest wrakiem? Jak kona, rzęrząc? Jak rzęzi z bólu, jest faszerowany narkotykami i musi być przywiązany do łóżka? Jak co pół godziny pielęgniarka musi mu odsysać syf z układu oddechowego, żeby się nie zadusił? Mieliście okazję obserwować ostatnie dwanaście godzin takiego człowieka, leżąc półtora metra od niego? Jeśli nie, to życzę wam tego. Ja taką okazję miałem.
Kenny, 5 stycznia 2009, 14:12
Istnieja normy spoleczne i ustroje, ktore to reguluja. Zazwyczaj wiekszosc na przystanku stanowia ludzie niepalacy, wiec palacz powinien sie odsunac. Porownywanie do samochodu tez nie ma sensu, kazdy to akceptuje, bo korzysta/korzystal(jest XXIw.!) z tego dobrodziejstwa i wie, jakie korzysci to przynosi w zamian za szkody. Palenie przy mnie, czyni ze mnie biernego palacza, czyli osobe, ktora traci na zdrowiu, choc (w tym przypadku) tego nie chce.. Jestes tego swiadomy, wiec z premedytacja wyrzadzasz mi krzywde. Uderzajac kogos w twarz na przystanku, uszkodze sobie reke (chcialem), a jemu zlamie nos (jackass moze by chcial). Czy uwazasz, ze moge tak zrobic? Jasne, ze nie, bo istnieje prawo i normy spoleczne, ktore takie cos maja eliminowac. Przyklad bardziej drastyczny i skutki grozniejsze, ale przyczyna ta sama - z wlasnej woli robie Ci krzywde, bo mam 'wolnosc'.