Piekło zmniejsza przestępczość
Zdaniem psychologów z University of Oregon, religie nie tylko dostarczają nam norm etycznych obowiązującym w społeczeństwie, ale mogą powstrzymywać przed popełnianiem przestępstw. Naukowcy odkryli, że przestępczość jest mniejsza w tych społecznościach, których religia zawiera silnie podkreślony motyw kary. Tam, gdzie religia dopuszcza bardziej swobodne zachowania, przestępczość jest wyższa. Kraj, w którym znacznie więcej ludzi wierzy w istnienie nieba niż piekła ma też znacznie wyższy odsetek przestępstw niż kraj, w którym w niebo i piekło wierzy mniej więcej tyle samo osób.
Profesor Azim F. Shariff, dyrektor Laboratorium Kultury i Moralności, mówi, że główne spostrzeżenie, jakiego dokonał jego zespół jest takie, iż jeśli społeczeństwo mocno wierzy w istnienie piekła, to można przewidzieć, że występuje tam niższy odsetek przestępstw niż w społeczeństwie, które mocno wierzy w istnienie nieba. I jest to silna korelacja. Uczony dodaje: myślę, że to ważny wskaźnik wpływu, jaki wywiera koncepcja nadnaturalnej kary i nadnaturalnej łaski. Spostrzeżenia te w pełni zgadzają się z eksperymentami, które prowadziliśmy w naszym laboratorium, jednak tutaj mamy do czynienia z silnym rzeczywistym efektem występującym w świecie rzeczywistym.
Shariff miał tutaj na myśli swoje ubiegłoroczne eksperymenty, w których wykazał, że studenci wierzący w Boga wybaczającego są znacznie bardziej skłonni do oszukiwania niż studenci wierzący w Boga karzącego.
Najnowsze badania uczony przeprowadził porównując dane o przestępczości ze zbieranymi przez 26 lat danymi dotyczącymi 143 197 osób z 67 krajów.
Zdaniem Shariffa jego badania to kolejny dowód na to, że koncepcja karzącego Boga mogła pojawić się jako bardzo efektywny sposób do nakłonienia ludzi do etycznych zachowań. Uczony przyznaje, że dokładny mechanizm oddziaływania takiej koncepcji na zachowania ludzi nie jest jasny. Nie wyklucza jednak, że osoby, które nie wierzą w kary po śmierci czują, że nie zapłacą za nieetyczne zachowanie.
Naukowcy podkreślają, że ich spostrzeżenia to jedynie korelacja, zatem nie można ich uznawać za bezsprzecznie udowodnione.
Jednak to nie pierwsze badania, pokazujące różnice w zachowaniach w zależności od wiary. W 2003 roku badacze z Uniwersytetu Harvarda odkryli, że PKB krajów rozwiniętych, w których więcej osób wierzy w piekło jest wyższe niż krajów, w których bardziej wierzy się w niebo.
Komentarze (9)
Jajcenty, 22 czerwca 2012, 14:22
Ciekawe są korelacje w grupach satanistycznych i w społeczeństwach o znaczącym udziale satanistów. Tam to pewni te współczynniki regresji to ujemne powinny wyjść
romero, 22 czerwca 2012, 15:03
Czyli zdanie mówiące, że:
"Najwyższą instytucja sądowniczą w Polsce jest Sąd Ostateczny" już nie powinno śmieszyć?
Wynika, że skoro wiemy że po śmierci mamy przesrane, to wnioskujemy: zaróbmy tu i teraz trochę grosza i hulaj dusza, bo piekło nas czeka?
TrzyGrosze, 22 czerwca 2012, 21:53
Ot, w pośredni sposób, udowodniono wyższość (skuteczniejszość) kija nad marchewką.
mnichv10, 23 czerwca 2012, 10:08
To ciekawe, że w takim Tybecie, czy Mongolii nie wierzą w piekło, a przestępstw nie ma właściwie wcale. Może widmo kary wcale nie jest najskuteczniejszym sposobem na moralność.
TrzyGrosze, 23 czerwca 2012, 17:11
Żyją w raju .
W prostych społecznościach, w których urzędowa jurysdykcja nie istnieje, wspólnota sama osądza i wymierza wyroki, w arsenale których jest np banicja - ciężka kara, jest się czego bać. Poza tym, w tych hermetycznych środowiskach, jakoś tak głupio zrobić przestępstwo wobec bliżniego; jak się wyda, wstyd będzie jak diabli .
No i chyba czynników sprzyjających przestępczości jakby mniej, np narkotyków, zewnętrznych znamion luksusu itp.
MrVocabulary (WhizzKid), 24 czerwca 2012, 09:52
Ostatnio w ręce wpadła mi b. ciekawa książka Juliana Jaynesa pt. "The Origin of Consciousness and the Breakdown of Bicameral Mind" (Pochodzenie świadomości i rozpad dwukomorowego umysłu). Książka ma prawie 500 stron, więc koncepcję Wam przedstawię naprawdę skrótowo, ale jakby kogoś to zainteresowało, to mogę się nią podzielić.
Tak czy siak, facet ma tam teorię - w dużej mierze spekulatywną, ale popartą licznymi badaniami i obserwacjami - że ludzie najpierw mieli język, a dopiero potem uzyskali świadomość. On świadomość rozumie jako zdolność myślenia o alternatywnym "ja". Do dziś istnieją społeczności, np. bardziej izolowanych Indian, którzy mogą mówić "co by było, gdyby", ale tylko o innych. Pewien lingwista chciał się w jakiejś dżungli od Indianina dowiedzieć, jakie mają słowo na "szwagra" i pytał przy pomocy zdania: "Gdybyś miał siostrę, a ona męża..." uzyskiwał każdorazowo odpowiedź: "Nie mam siostry!" Dopiero, jak zapytał, "Wyobraź sobie człowieka, który ma siostrę, i która to się wiąże z innym facetem. Jak go nazwiesz?" - wtedy nie było problemu.
Wracając do tematu, taka zdolność wg Jaynesa to jakieś 3000 lat. Twierdzi on, że najpierw język był tylko do komunikacji, bo społeczności były proste. Z czasem jednak społeczności rosły, a ludzie się specjalizowali - co wymagało coraz bardziej skomplikowanych czynności. Ale teraz pytanie - jak spamiętać skomplikowaną czynność? Niby kwestia błaha, ale pomyślcie: ilu z Was zapamiętało dokładnie, co mówił jakiś obcokrajowiec, nie znając części użytych przez niego słów? Raczej niewiele. Pamięć jest w dużej mierze oparta na słowach, tak jak myślenie, i łatwiej nam pamiętać rzeczy, na które mamy słowa. Wiekszość z Was przeważnie myśli słowami (ale nie tylko), i jeśli np. postępujecie wg przepisu, to Wam taki "głosik" w głowie doradza. Znamy to pod pojęciem dialogu wewnętrznego.
Co ciekawe, część mózgu w lewej półkuli odpowiedzialna za przetwarzanie mowy ma swój odpowiednik w półkuli prawej, i są one połączone... i jest to to samo miejsce, które się pobudza u schizofreników słyszących głosy! To i wiele innych obserwacji skłoniło Jaynesa do sformułowania teorii, że pierwotnie ludzie nie mieli dialogu wewnętrznego, ale dosłowniesłyszeli głosy - króla, szefa, mędrca - w przypadku dziwnych sytuacji albo przypominających im co mają robić. Dziwne? Trochę. Ale zważcie, że prawie w każdym języku "słyszeć" znaczy "być posłusznym" (ang. to listen to somebody, albo to obey z łac. obediere czy jakoś tak, co oznacza: słuchać tego przed tobą). Greckie thumos czy egipskie ka było zawsze problematyczne w tłumaczeniach, bo czasem była to "wola boga", czasem jego głos, kiedy indziej - ludzkie emocje lub zachcianki etc. Nawet w "Iliadzie" nie ma kompletnie nic o wyborach! Ludzie nie byli świadomi w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, nie rozumieli pojęcia szansy - wszyscy bohaterowie mówią tam o tym, że im jeden z bogów kazał coś zrobić, albo anioł wskazał drogę itd. Jest fragment, który mówi o przemyśleniach, ale ponoć był dopisany do Iliady 300 lat później, na co wskazują dowody lingwistyczne.
Tak czy siak, Jaynes zaobserwował, że co najmniej 12 największych imperiów świata starożytnego (Akkadyjskie, Sumeryjskie, Majów, Babilonu itd.) rozpadło się bez wyraźnej zewnętrznej przyczyny, za to zawsze na podobnym stadium rozwoju społecznego i zawsze w ten sam sposób - liczne modły w formie "Boże, dlaczegoś mnie opuścił?" itd. Czyli, wg teorii Jaynesa, w momencie, kiedy ludzie zaczynali mieć wewnętrzny dialog zamiast słyszenia niezależnego głosu z drugiej półkuli, który interpretowali jako króla-boga, anioły, przodków itd. (20 000 Majów poddało się jak automaty 150 hiszpańskim konkwistadorom - dlaczego? Idąc za teorią, nie słyszeli głosu, bo im nikt nie mówił co w takiej sytuacji zrobić, to byli jak automaty, bez introspekcji). Wtedy też historii zaczynają być znane pierwsze rządy militarystyczne, czy też rządy strachu - nagle ludzie zaczynają kwestionować władzę, więc władza rozpaczliwie szuka nowych środków...
W każdym razie puenta jest taka, że kara faktycznie może działać lepiej, ale tylko w większych społecznościach. W innych, mniejszych, jest to z reguly niepotrzebne, np. u Mongołów, z których większość to nomadowie. Myślę, że jest to pewien mechanizm adaptacyjny religii - stąd np. kary w chrześcijaństwie są w ten czy inny sposób obecne, a u Chińczyków - do których europejski wynalazek, i jaki istotny dla świata, czyli obiektywizm - wystarcza dość luźny system filozoficzny (nie muszę chyba nikomu udowadniać, że Chińczycy są np. o wiele bardziej posłuszni, niż np. Polacy).
Uważam, że teoria jest ciekawa, i pewnie wiąże się z "Bogiem urojonym" dość mocno, chociaż ja jako teista widzę to trochę inaczej. Niemniej, wg mnie jest w tym dużo sensu, i jakbym kogoś zaciekawił, to mogę pomóc zdobyć egzemplarz (niestety nie ma tłumaczenia na polski).
mnichv10, 24 czerwca 2012, 14:43
WhizzKid mądrze mówisz, ale opisz komuś ślepemu od urodzenia, co to jest kolor czerwony.
kinna, 26 czerwca 2012, 14:14
do mnicha Nie jest prawdą co piszesz. Po pierwsze coś na kształt u nas rozumianego piekła istnieje w buddyźmie: http://en.wikipedia...._%28Buddhism%29
Po drugie, jest tam bardzo duży nacisk kładziony na prawo karmy. Mnisi zachęcają ze szczególnym naciskiem do gromadzenia dobrych czynów, a unikania złych, bo ,wcześniej czy później, za nie się odpowie.
mnichv10, 26 czerwca 2012, 14:32
Owszem, ale nie jest to rozumiane jako kara, lecz jako logiczny skutek zachowań człowieka. Poza tym nie ma charakteru ostatecznego i nieodwracalnego.