Plastikowy pył dosłownie zasypuje Ziemię. Jest w najodleglejszych regionach planety
Janice Brahney, biogeochemik z Utah State University chciała zbadać, jak wiatr roznosi składniki odżywcze w ekosystemie. Przez przypadek wykazała, jak bardzo zaśmieciliśmy planetę plastikiem. Okazało się, że amerykańskie parki narodowe, a więc obszary szczególnie chronione, oraz odległe niedostępne dzikie tereny są dosłownie zasypywane plastikowym pyłem. Każdego roku spada na nie ponad 1000 ton pyłu z tworzyw sztucznych.
Ten mikroplastik pochodzi z ubrań, dywanów, a nawet farby w sprayu. Około 25% z tych odpadów ma swoje źródło w najbliższych miastach, reszta wędruje z wiatrem z dalszych okolic.
W celu przeprowadzenia badań Brahney i jej zespół nawiązali współpracę z National Atmospheric Deposition Program i zbierali próbki pyłów ze stacji pogodowych, zbierających głównie informacje o opadach. Stacje NADP znajdują się najczęściej w odległych regionach kraju. Brahey zaczęła badać próbki z 11 stacji na zachodzie USA, w tym z Wielkiego Kanionu i Joshua Tree National Park. Oglądając je pod mikroskopem stwierdziła liczne fragmenty w jaskrawych kolorach. Zdałam sobie sprawę, że patrzę na plastik. Byłam w szoku, mówi uczona.
Jako, że program jej prac nie przewidywał finansowania badań nad plastikiem, musiała zajmować się tym w wolnym czasie. Wieczorami i w weekendy liczyła i analizowała zgromadzone odrobinki plastiku.
Stwierdziła, że w jej próbkach jest niemal 15 000 niewielkich fragmentów plastiku. Były to głównie małe włókna pochodzące prawdopodobnie z ubrań, dywanów i innych tekstyliów. Zauważyła, że około 30% stanowią jaskrawe mikrosfery, które są mniejsze niż plastikowe mikrosfery używane w kosmetykach czy innych produktach higienicznych. Uczona doszła do wniosku, że mikrosfery te pochodzą z farb w spreju.
Po szczegółowych badaniach i obliczeniach zespół Brahney szacuje, że każdego dnia na każdym metrze kwadratowym dzikich terenów w USA lądują... 132 kawałki mikroplastiku. Innymi słowy na teren parków narodowych i innych obszarów chronionych na zachodzie USA opada ponad 1000 ton plastiku. To tak, jakby rozrzucać tam dziesiątki milionów plastikowych butelek.
Naukowcy użyli modeli pogodowych, by sprawdzić, skąd pochodzi ten plastik. Okazało się, że źródłem większości są wielkie miasta i ich okolice. Większość plastiku pochodzi też z odległych miejsc, jest niesiona przez wiatry wiejące na dużej wysokości. Ponadto aż 75% plastiku opada gdy nie ma deszczu. Fragmenty opadające w czasie suchej pogody są też mniejsze, prawdopodobnie mogą wędrować tysiące kilometrów. uczeni stwierdzili też, że im wyżej położne tereny, tym więcej plastiku. To zaś potwierdza, że mikroplastik jest przenoszony przez wysoko wiejące wiatry i wędruje po całym globie.
Uczona nie wyklucza, że mikroplastik może krążyć w powietrzu całymi latami lub dziesięcioleciami. Może on osiadać na polach uprawnych, pustyniach i powierzchni oceanów, skąd jest ponownie zabierany przez wiatr i krąży po całej Ziemi. Z czasem trafia do naszych płuc i naszych żołądków.
Komentarze (8)
Usher, 13 czerwca 2020, 13:58
Ile milionów lat musi minąć, aby plastikowe osady z antropocenu stały się nowym paliwem kopalnym?
peceed, 13 czerwca 2020, 16:02
Wygląda na to że butelki, kubki, torebki foliowe i słomki są najmniejszym problemem. Ale walka z nimi ładnie się sprzedaje, bo łatwo wywołać u zwykłych ludzi poczucie winy.
nantaniel, 13 czerwca 2020, 16:59
Co chwila niesamowite "odkrycia"! A najlepszy jest ten "szok". Istnieją przecież normy dotyczące pylenia tkanin - to jest aż taki szok, że drobiny plastikowych włókien unoszą się w powietrzu, skoro miliardy ludzi codziennie noszą na sobie ubrania wykonane z tworzyw sztucznych?
cyjanobakteria, 13 czerwca 2020, 18:03
Omnibus się znalazł. Napisz coś o czym powszechnie nie wiadomo, a o czym dowiemy się za pół roku, to też się pośmiejemy.
To się nazywa pasja.
Walka ze słomkami łatwo się sprzedaje, ale większość ludzi i tak ma na to wywalone. Nie ma lasu w okolicy, w którym nie byłoby śmieci. Wszędzie śmieci, szczególnie przy drogach i w łatwo dostępnych miejscach. Ja nie pamiętam kiedy ostatni raz piłem coś ze słomki (10, może nawet 15 lat temu).
Problem jest wielopoziomowy, ale nie bagatelizowałbym słomek. Wystarczy się przyjrzeć jak wygląda typowy lunch w korpo i ile ludzie produkują jednorazowych śmieci w formie kubków, plastikowych tacek, sztućców i innych pojemników i toreb. Mieszkam za granicą i nie wiem, jak jest w PL teraz, ale podejrzewam, że przynajmniej w stolicy jest podobnie. Często widzę 1-2 osoby idące do kawiarni i wracające z jednorazową tacką z kilkoma kawami w jednorazowych kubkach, niosących kawę do biura, w którym i tak stoi automat do kawy - nieuświadomiony korposzczur lifestyle.
Co do włókien, to zauważyłem, że po prysznicu czy praniu zbierają się kolorowe włókna. Za każdym razem, nie tylko kiedy ubrania są nowe, więc jestem w stanie uwierzyć w to, że jest tego typu zanieczyszczeń w okolicach miast jest masa.
tempik, 13 czerwca 2020, 19:27
0. Nie ma przeszkód żeby tworzywa sztuczne spalać czy przerabiać na paliwa płynne.
A właściwie to jest jedna, cena baryłki. Po prostu nie opłaca się, taniej jest wydobyć kolejną baryłkę spod ziemi.
cyjanobakteria, 13 czerwca 2020, 20:57
Podobno Lasy Państwowe wywożą z lasów ponad 100 tysięcy m3 śmieci rocznie.
tempik, 14 czerwca 2020, 09:44
A ile wwożą? Może nie LP ale ZULe dla nich pracujące.
Puszki,butelki i plastik przez nich zostawione znajdziesz wszędzie! W gęstwinie gdzie maczetą musisz się przedzierać i jesteś pewny że jesteś pierwszą osobą która tu trafiła od dziesięcioleci. Można muzeum otworzyć, wzory butelek i innych śmieci z lat 60tych,70tych, aż po współczesne.
cyjanobakteria, 14 czerwca 2020, 11:58
Nie publikują tych danych, ale podejrzewam, że wwieźli nie więcej niż 100 tysięcy m3, skoro tyle wywożą
U mnie też w okolicach gdzie jest wycinka, bo praktycznie wszystkie lasy (80%), które widziałem są zarządzane, są śmieci wskazujące, że mogły być wyrzucone przez pracowników podczas wycinki. Jednak są to dość małe ilości. Podejrzewam, że dane podane przez LP w znacznej mierze to śmieci wywalane z premedytacją w większych ilościach.
Dokładnie. Podobno nawet w Rowie Mariańskim są śmieci.