Nalot na piratów z Politechniki Śląskiej
Jak donosi serwis sztab-antypiracki.pl, wczorajsze naloty na tzw. scenę warezową miały też miejsce w Polsce, gdzie rozbito największe zaplecze warezowe w Europie.
W ramach akcji, która, jak twierdzi sztab-antypiracki.pl, była jednak skierowana przeciwko TPB, policja zajęła na Politechnice Śląskiej kilkadziesiąt dysków twardych i serwerów stanowiących własność uczelni. Na nośnikach o łącznej pojemności 150 terabajtów znajdowały się nielegalne filmy, oprogramowanie i pliki muzyczne.
Obecnie brak jest jakichkolwiek informacji o zatrzymaniach czy postawieniu komukolwiek zarzutów.
Komentarze (18)
Tolo, 8 września 2010, 18:16
Żałuje że mnie tam nie było, jakie cuda tam musiały lecieć z okien .
A bardziej na serio to by się mogli od uczelni odwalić. I tu jest rola uczelni jak by ściągali ich za powiedzmy program x to uczelnie choć by to było nie wiadomo co powinni solidarnie powiedzieć dziękuje i ostentacyjnie zrezygnować z użytkowania najlepiej w całej PL.
Dla mnie idealny świat to taki w którym nie ma piractwa i nie ma agencji antypirackich bo tu jest paradoks. Bo nie chodzi o to żeby królika złapać tylko go gonić bo sukces agencji antypirackich jest ich porażką i do tego nie dopuszczą a coś robić muszą.
Mariusz Błoński, 8 września 2010, 18:39
Zauważ tylko jedno... gnojki, które za tym stały, popełniali przestępstwa na cudzy koszt. Ktoś przez nich będzie miał nieprzyjemności, bo np. w wolnym czasie, zamiast odpocząć, będzie musiał latać do prokuratury na przesłuchanie. Sprzęt, który został kupiony z budżetowych (a zatem i moich pieniędzy), został wykorzystany do popełniania przestępstwa, a teraz, zamiast służyć uczelni, będzie gnił w depozycie jako dowód rzeczowy.
Nie interesuje mnie motywacja antypiratów - czy robią to dla kasy, rozgłosu czy powodów ideologicznych. Jeśli za przestępstwami na PŚ stał jakiś student, to oprócz normalnego wyroku powinien dostać zakaz studiowania na państwowych uczelniach, bo podatki nie są płacone po to, by ktoś za nie popełniał przestępstwo. Jeśli zamieszany był pracownik, to oprócz wyroku - zakaz pracy w budżetówce.
shg, 9 września 2010, 06:46
Z okien nic nie leciało, nikt(?) o tej akcji nie wiedział i to nie był nalot na akademiki, które w tej chwili są puste, tylko na Centrum Komputerowe, tam gdzie stoi całe zaplecze informatyczne uczelni.
Niekoniecznie musiał to być student lub pracownik. Politechnika oferuje usługi hostingowe wszystkim (oczywiście za opłatą), aczkolwiek przypuszczam ze ktoś z wewnątrz mógł być w to zamieszany ze względu na ogromną ilość przechowywanych danych.
Marek Nowakowski, 9 września 2010, 08:12
Zamienili studenciaki budżetowy prąd, Internet i hardware na pliki "darmowe". Ciekawe co rozsyłali? Ale jestem zdania by upload uczelniany się nie marnował i był wykorzystany 24h na dobę jesli komputer i tak chodzi to niech wysyła pliki użyteczne jakieś (nie zawsze to musi byc oprogramowanie bez licencji przecież, a tworzone przez samych studentów samych).
Piotrek, 9 września 2010, 11:54
@Mariusz Błoński
Nie da się tak ot sobie 150 terabajtów przechowywać bez wiedzy władz uczelni. To nie są zapałki, że można coś takiego ukryć, to samo z generowanym ruchem przez tak olbrzymią ilość danych, więc zrzucanie winy na tzw. gnojków jest niepoważne.
Są służby odpowiedzialne za serwerownię i w skrajnym przypadku zakładając iż nic nie wiedzieli to znaczy, że dopuścili się zaniedbań.
Szkoda tylko sprzętu i niewinnych osób przesłuchiwanych. Co do samego TPB to jestem ich zwolennikiem.
Portal jak chodził tak chodzi nadal, kiedy w końcu pojmą, że taki sposób to walka z wiatrakami.
Tolo, 9 września 2010, 12:59
No to po kolei.
Tak na prawdę nie wiadomo gdzie to było przechowywane i na czyim sprzęcie co więcej na czyj koszt. Sieci uczelniane są dość rozległe. I i z grubsza rożne rzeczy tam są pod szyldem szkoły wyższej. Bo uczelnie rożnym podmiotom udostępniają w rożnym zakresie cześć swojej infrastruktury w tym studentom tak za darmo jak i odpłatnie.
Będzie miał nieprzyjemności albo nie . Uczelnie na to raczej zlewają i po prostu liczą się z problemami z tego tytułu. Nie ma się co oszukiwać to jest walka z wiatrakami. Kolejna sprawa to znowu ktoś robi burze w szklance i przeprowadza pranie mózgu:
Na nośnikach o łącznej pojemności 150 terabajtów znajdowały się nielegalne filmy, oprogramowanie i pliki muzyczne. Istotne informacje w tym kawałku pozwoliłem sobie oznaczyć .
I tu jest odpowiedź dla Piotrek. Tradycyjnie zawinęli jakąś macierz i się cieszą jak murzyn blaszkami. Co do transferu to uczelnie generują taki ze nikt takiego pryszcza nie zauważy. Poza tym większość transferu jest zamknięta wewnątrz ich sieci wiec to już totalnie nikomu nie przeszkadza.
Co samej sprawy kary jeśli student będzie relegowany za jakieś zachowanie z serii niegodnych studenta to przynajmniej u nas na uczelni była taka Hall of Fame gdzie można było się dowiedzieć ze decyzją rektora uniwersytetu z miasta Białegostoka ktoś tam został osunięty z listy studentów i tak dalej. I to był list od rektora z Białegostoku na przykład wiec to wygląda mi na jakiś ich wewnętrzny mechanizm propagacji black listy. A no i ta pani która kiedyś tam sobie sama uzupełniła indeks a potem przepisywała sobie oceny z niego do innego (a sprawa wyszła jak ktoś tam miał wątpliwości co do autentyczności podpisu kolegi) też zawisła. Nie wiem na jakich to działa podstawach prawnych ale spotkałem się z czymś takim.
Co do pracownika to nie ma czegoś takiego jak zakaz pracy w budżetówce przynajmniej ja nie spotkałem, żeby pracować natomiast w służbie cywilnej (co z budżetówką nie jest tożsame) Należy być osobą nie karana za przestępstwa popełnione umyślnie w tym skarbowe.
Piotrek, 9 września 2010, 13:30
@Tolo
Nie doczytałem "łącznej", trochę to zmienia postać rzeczy
Cieszą się bo dostaną zapewne premię za nic niezrobienie. Do tego punkty do statystyk...Dostali pewnie cynk i jedyne co musieli zrobić to przewieźć tyłki, trochę się popytać i zarekwirować co trzeba bo nie wierzę by nasza Policja była na tyle mądra by przeprowadzić taką akcję z niewielkim udziałem zagraniczniaków.
Generalnie mają u mnie opinię podobną do polityków, z dna są o schodek wyżej, czyli niewielka różnica.
Mariusz Błoński, 9 września 2010, 14:25
Władz to bym w to nie mieszał. Sądzisz, że rektor wie, co jest na którymś dysku?
Bez wiedzy administratora to i owszem. Nie da sie terabajtów ukryć. Brak jednak jest informacji, ile było tych nielegalnych danych. Policja zajęła nośniki o pojemności 150 TB... równie dobrze mogło być tam 100 GB nielegalnych treści.
Tak swoją drogą zastanawiam się, czy jak zwolennicy piractwa wyjaśnią np. sprzątaczce czy jakiemuś poddostawcy dla PŚ, że stracą pracę/kontrakt, bo w budżecie na przyszły rok uczelnia musi uwzględnić nieplanowany wcześniej koszt zakupu potrzebnych jej serwerów i dysków?
czesiu, 9 września 2010, 15:14
Ależ tak czy inaczej ta kasa zostanie wydana - ergo ktoś na pewno zarobi - ciebie jako liberała powinno to przecież cieszyć
mikroos, 9 września 2010, 15:30
A to z jakiej niby racji?
Wiadomo. I tak samo powinny się bronić zawodowe korporacje (zwane nieformalnie mafiami) lekarskie, prawnicze i wszystkie inne. Ręka rękę myje i powinna myć! Śmierdzi to PRL-em, aż się płakać chce.
Tolo, 10 września 2010, 20:05
A no z takiej niby racji ze to winni są studenci a nie uczelnia. To tylko jakaś pokazówka.
Jaki PRL ? Jak kupisz auto i sprawia ci same problemy bo się wszystko pieprzy to w nagrodę dla producenta za fachowe wykonanie pojazdu za który zacieknąłeś ciężkie pieniądze następnym razem kupisz to samo? Na pewno To w PRL maiałeś wybór albo maluch albo maluch a ten na giełdzie kilkuletni był droższy niż ten wyjeżdżający z fabryki.
Chodzi o to ze jak jakiś producent softu napuścił kogoś na uczelnie to uczelnia ma prawo się bronic szczególnie w takim zakresie jaki leży w jej kompetencjach decyzyjnych o zakupach. Oczywiście nie chodzi mi tu o mp3-jki czy filmy.
Ale ja (nie tylko zresztą o czym można było kiedyś na KW przeczytać) jestem zdania ze piractwo przyczynia się do zarobku. Dlatego tez wszystkie zbory antypirackie nie walczą z piractwem a jedynie walczą o zachowanie odpowiednich proporcji robiąc wszystkich w koło w balona. Zarabiają na tym ciężkie pieniądze i zadbają o to żeby kury znoszącej złote jaja nie zabić. Tak naprawdę piractwo można by zwalczyć jakiś rok tylko ze nikomu na tym nie zależy a na końcu organizacja antypirackim bo znikną razem z piractwem. Nie możne być tak ze jest instytucja której statutowy sukces jest jej porażką. Nie można włączyć o paradoks. O to właśnie chodzi żeby walczyć a nie wygrywać i paradoks znika. Lepiej jest poczekać aż piraci coś tam posciagaja potem straszyć ich sadami i wysyłać listy z żądaniem jakiejś forsy. Znika piractwo znika interes. Bo puki co to właśnie to mi się kojarzy z jakąś korporacją zawodową.
Szczególnie ze te mimo ze nie jestem piratem już na mnie wymogły jakieś dziwne ukryte opłaty w płytach CD w nagrywarkach papierze w ryzach i nie wiadomo czym jeszcze co więcej te korporacje zarabiaj w ten sposób na mojej działalności twórczej robiąc dodatkowo ze mnie z góry złodzieja. W ten oto sposób płace za to ze nie jestem piratem a zostać nim dalej nie mogę mimo ze haracz zapłaciłem.
W sumie to należało by się zastanowić czy w monecie gdy w ten sposób ktoś obligatoryjnie został ukarany za wszelakie piractwo można pirata sadzić za nielegalnie skopiowane MP3jki na cd.
mikroos, 12 września 2010, 21:32
Po pierwsze: jeżeli sprzęt należy do uczelni, to nic dziwnego, że zajęto należący do niej sprzęt, skoro był on wykorzystany do popełnienia przestępstwa. Poczekajmy na oficjalne oskarżenia - wtedy, na podstawie zebranych danych, będzie można ustalić, czy uczelnia też jest winna zaniedbań. Zakładanie z góry, że jej pracownicy są niewinni, jest niepoważne.
Poza tym paranoją jest dla mnie jakiekolwiek podejmowanie decyzji w oparciu o to, że firma pilnuje swoich interesów. Równie dobrze mógłbyś się zbuntować przeciwko MPK za to, że bezczelnie sprawdza bilety i każe płacić za usługi.
ZolV, 12 września 2010, 22:22
Ja posiadam odmienne zdanie na temat prawa autorskiego. Jakoś tak się złożyło, że tworzę oprogramowanie na Linuxie, codziennie korzystając z owoców pracy wielu anonimomych twórców za darmo. Rozpowszechnianie się informacji tylko potęguje rozwój. Sprawia, że informacja jest często wykorzystywana w zupełnie nowych dziedzinach.
Prawo patentowe jest oparte na "zabranianiu" czegoś w gospodarce, a tego bardzo nie lubię.
Zresztą fakty są takie: w zbiorach bibliotek istnieją książki, płyty cd, dvd, filmy, książki czytane itp. Mam prawo tam iść, nawet skopiować codziennie jakąś część zbiorów. Skoro biblioteki mają za zadanie udostępniać zawartą w nich wiedzę, to zróbmy bibliotekę na miarę 21 wieku i udostępnijmy wszystkie zbiory przez internet, aby każdy, bez względu na miejsce zamieszkania miał dostęp do tych danych. I dajmy mozliwość kopiowania.
Co do muzyki, to mój ojciec posiada zespół, z którego utrzymuje się przez całe życie. On jako wykonawca cieszy się, że młodzi biorą utwory, przerabiają je i umieszczają w YT. Swoje utwory w internecie umieszcza, ponieważ chce w ten sposób dotrzeć do młodego pokolenia. Internet to jest darmowa forma reklamy.
A skąd kasa? Ano z koncertów. Z kaset w Polsce nigdy wykonawca się nie utrzymał. Służyły głownie reklamie, za to produkcja takowej kosztowała majątek.
No i się rozpisałem, chciełam zaprezentować swój głos.
Tolo, 13 września 2010, 10:24
mikroos
Jak ci ktoś wchodzi w brudnych butach do domu to możesz go porostu nie wpuścić bo to jest twój dom i twój interes i to czy ktoś działa w ochronie swojego może ci zupełnie wisieć i powiewać bo dbasz o swój interes a nie czyjś.
Przypominam jeszcze raz ze za piractwo płacimy obligatoryjnie nie ważne czy piracimy czy nie. Zauważ ze to producent jest beneficjentem (bezpośrednim i pośrednim) tego ze uczelnia korzysta z tego czy innego oprogramowania a w przyszłości studenci. Wiec jak uczelnia "zadba" o interes producenta softu to dochodzi do sytuacji w której firma dbając o interesy dzisiaj sama nie dba o nie jutro. I to jest paradoks walki z piractwem w czystej postaci. Bo na razie to jest tłuczenie wszystkich w koło jakimś magicznym kijem który ma jeden koniec. Jak tłukący drugim końcem kija który ma w ręce dostanie w łeb to może go to skłoni do jakiś przemyśleń.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8367005,Politechnika_Slaska_to_pirackie_serce_Europy.html
Tu nieco inne informacje.
No wiec na razie wiemy ze doszli po IP
No to teraz o uczelni, wychodzi na to ze ktoś dołożył starań żeby serwery ukryć
Żeby było weselej serwery były nielegalne wiec poza oficjalną sprzętową infrastrukturą politechniki a korzystały tylko z sieci na polibudzie.
Wiec zarekwirowano 120 twardych dysków na których nie wiadomo specjalnie co jest
Nie zdziwił bym się jak by ta "serwerownia" była w piwnicy albo w kiblu w akademiku.
I to już jest żart na koniec bo wychodzi na to ze tam w ogóle może nie być nic nielegalnego bo o ile mi wiadomo przechowywanie linków nie jest w polskim prawie karalne... Sprawę trzeba śledzić bo z tego może jeszcze wyjść niezła kompromitacja co najmniej dla naszej policji. Natomiast jeśli sprawa wygląda raczej w ta stronę to myślę ze politechnika powinna się skonsultować z prawnikami bo kilka źródeł mogło podawać nie prawdę działając na szkodę politechniki.
Śmierdzi mi to burzą szklance wody i wielkim pierdem na koniec. Muszą się spieszyć w przekuwaniu tego na sukces. Kilku studentów to w sam raz tylu ilu trzeba od ośmieszenia śląskiej policji Bo podejrzewam ze kilku studentów z politechniki to w sam raz tylu by w kwestiach informatycznych ośmieszyć śląską policje.
Żeby się to jeszcze wypłata odszkodowań nie skończyło
ZolV, 13 września 2010, 17:36
Rozpoczyna się poważne starcie starego i nowego, które tylko przyspiesza.
- Czy link moze być nielegalny?
- Czy jego posiadanie i udostępnianie może być nielegalne?
- Co to znaczy własny użytek w dobie internetu?
- Jak zdefiniować znajomego, skoro ludzie poznają się i utrzymują znajomość przez internet.
- Jak umiejscowić znajomcych ze "społeczności" względem prawa autorskiego?
i wiele innych
Ponadto istnieją technologie, dzięki którym można mieć dostęp do dużych zbiorów danych, które są rozproszone po użytkownikach w sposób losowy i dynamiczny. Czyli każdy ma dostęp do wszystkiego, ale nikt nie wie co się znajduje na dyskach. Oczywiscie dane i polaczenia sa anonimowe i szyfrowane. I klops. Czy można skazywać za przynależność do społeczności w imię ochrony praw autorskich?
Osobiście jestem ciekawy jak się sprawy potoczą.
MrVocabulary (WhizzKid), 13 września 2010, 23:17
Podatki są płacone po to, żeby uczelnia zapewniała studentom oprogramowanie. I weź tu gadaj głodnym ludziom o etyce kantowskiej, i POLSKIM studentom o kupowaniu legalnych programów - lepiej przecież, żeby się nie nauczyli nic i nie kupili w przyszłości...
mikroos, 14 września 2010, 20:25
Po pierwsze: uczelnia państwowa nie jest prywatnym folwarkiem rektora i nie ma prawa omijać prawa, które nakazuje wybór dostawców oprogramowania według okreslonych reguł.
Po drugie: obrażanie się o kogoś za to, że domaga się przestrzegania prawa jest postawą godną wioskowego idioty, ale na pewno nie dojrzałego obywatela kraju demokratycznego.
Po trzecie: kto jak kto, ale pracownicy uczelni powinni jak mało kto szanować prawa własności intelektualnej, bo sami generują wiedzę, a władze uczelni na pewno chciałyby móc na swoich odkryciach zarabiać (a gdyby nie chciały, to należałoby je usunąć i skazać za działanie na sprzeniewierzenie pieniędzy podatników). Postawa karania kogoś za domaganie się przestrzegania tych praw świadczyłaby tylko o totalnym upadku moralnym elit.
ZolV, 14 września 2010, 21:56
Nie jestem zwolennikiem bezwzględnego respektowania prawa. Przecież student kserować musi
A na serjo, to wiem ile się nauczyłem używając w czasie studiów rozmaitych programów, które były oczywiście "pirackie" i często nie bywały w sprzedaży detalicznej. Często były to instalacje chwilowe, aby zobaczyć o czym jest tak głośno. Doświadczenie moje zaprowadziło mnie do wolnego oprogramowania.
Analogicznie gdybym był zainteresowany tematyką filmową, nic by mnie nie powstrzymało przed zdobyciem dostępu do przeróżnych materiałów filmowych, w tym niektórych zapewne kosztownych, masterów, najnowszych materiałów 3D itp.
Studia jest to czas poszukiwań i eksperymentów.