Jeden posiłek to 10 utraconych kg poziomu próchnicznego
Każdy zjadany przez nas posiłek to dla Ziemi koszt 10 kg utraconego poziomu próchnicznego - przestrzega Julian Cribb, autor książki "Surviving the 21st Century".
Przemawiając w połowie grudnia na międzynarodowej konferencji gleboznawców w Queenstown na Nowej Zelandii, Cribb wyliczał, że zapewnienie jednego posiłku zaledwie jednej osobie to koszt w postaci 10 kg warstwy próchnicznej, 800 l wody, 1,3 l diesla, 0,3 g pestycydu i 3,5 kg dwutlenku węgla. Kiedy się to pomnoży przez 7-10 mld osób na świecie i weźmie pod uwagę, że każdy zjada ok. 1000 posiłków rocznie, widać, czemu jedzenie szybko staje się wyzwaniem naszych czasów.
Cribb dodaje, że ludzka szczęka i żuchwa to najbardziej destrukcyjne współczesne narzędzia. Rujnują one glebę i wodę, prowadzą do wycinki lasów, opróżniania oceanów z ryb i niszczenia dzikiej przyrody na niespotykaną dotąd skalę. Mało kto zdaje sobie z tego jednak sprawę, bo długi przemysłowy łańcuch pokarmowy maskuje prawdę.
Pisarz opowiada, że do lat 60. XXI w. ludzkość musi podwoić produkcję spożywczą. Nie będzie to jednak łatwe ze względu na kurczące się zasoby. Rocznie tracimy bowiem 75 mld ton gleby, a problem będzie się pogarszać. Naukowcy szacują, że w ostatnim 40-leciu straciliśmy 1/3 gleb świata.
Ponadto aż 4 mld ludzi co najmniej przez miesiąc w roku zmagają się z ostrym niedoborem wody. Wg ONZ-etu, do lat 30. XXI w. zapotrzebowanie na wodę przewyższy dostawy aż o 40%.
Cribb dodaje, że ani rządy, ani konsumenci nie zdają sobie sprawy, że wszystkie problemy pojawiają się naraz i są wzmacniane przez zmianę klimatu. Łącznie stanowią zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa żywieniowego i wreszcie - pokoju.
Autor "Surviving the 21st Century" przekonuje, że w nachodzących dekadach staniemy się świadkami rozkwitu lokalnej produkcji żywności: uprawy nowych roślin, recyklingu wody i składników odżywczych, rolnictwa miejskiego i niskoemisyjnego, a także wykorzystania aktywności mikrobiologicznej gleby. Wspomina też o akwaponice, hodowli alg oraz projektowaniu nowych pokarmów i diet.
Z powodu zaburzenia klimatu - fal gorąca, susz, powodzi i pożarów - produkcja żywności będzie się musiała przenieść do pomieszczeń. Jeśli najważniejsze rządy sprzeniewierzą się poczynionym zobowiązaniom, globalne temperatury o 2,5-5 stopni Celsjusza przekroczą [maksymalne] temperatury tolerowane przez tradycyjne rolnictwo.
Ponieważ wody i nawozów będzie brakować, rolnictwo stanie się domeną prowadzących recykling miast. Kto się na to nie zdecyduje, może głodować.
Cribb wieszczy, że odpowiednie przygotowanie stworzy wiele nowych gałęzi przemysłu i miejsc pracy. Najlepiej zorientowani i przystosowani staną się liderami "ery jedzenia". Wg niego, przeniesienie produkcji rolnej do miast pozwoli odwrócić szóste wymieranie i przywrócić naturze 24 mln km2 planety. Miałoby się to odbywać pod kierownictwem farmerów i miejscowych plemion.
Komentarze (7)
Przemek Kobel, 23 grudnia 2016, 14:04
Sądząc po tej ocenie innego dzieła tego autora (http://drchemical.com.au/is-julian-cribb-right), Cribb to jakiś alarmista-propagandzista nie przejmujący się specjalnie logiką ani faktami (przynajmniej nie tymi, które przeczą jego poglądom). Tytuły jego wcześniejszych książek w tym samym tonie. Jakby go spytać to pewnie by stwierdził, że najlepiej, jakby cała ludzkość poddała się eutanazji. Wtedy poziom próchniczy zostanie ocalony...
tempik, 23 grudnia 2016, 14:53
Jesteśmy w układzie zamkniętym więc poziom pruchniczny zostanie odzyskany jak trafimy do piachu, woda też w magiczny sposób nie znika.pestycydy,antybiotyki itd też w szybkim tempie(geologicznym) zostają rozłożenie do stanu pierwotnego.jedyne co tracimy bezpowrotnie to energia, ale to tyle co nic w stosunku do potencjału Ziemi i słońca.
Jajcenty, 23 grudnia 2016, 15:02
A prawo zachowania energii? Problemem jest raczej to, że bezpowrotnie zyskujemy entropię.
tempik, 23 grudnia 2016, 18:05
Moim zdaniem entropia to właśnie ta energia która ucieknie bezpowrotnie
thikim, 23 grudnia 2016, 20:36
Z tymi 10 mld trochę go poniosło. Może żeby łatwiej liczyć Bardzo duża część tej populacji nie zużywa do jednego posiłku:
Przeciwnie dla wielu posiłek to nawet nie litr wody, ON w ogóle nie zużywają
Ale w jednym jest racja: w krajach cywilizowanych marnujemy jedzenie na potęgę. Być może nawet więcej wyrzucamy niż spożywamy.
Co do energetycznego aspektu: cały czas Ziemię doładowuje Słońce.
Ergo Sum, 24 grudnia 2016, 02:07
Są tacy ludzie którzy żyją z alarmów. Ludzkość może spokojnie wyżywić kilka razy więcej ludzi. Inna sprawa, że brak procesów odnawiania zasobów i powinno się o nie zadbać. Dużo większe zagrożenie widzę w rozwoju cywilizacyjnym pozwalającym coraz łatwiej po prostu zakończyć cywilizację, przez jakiegoś jednego durnia. Co więcej, myślę, że dlatego nie widzimy obcych cywilizacji, że one właśnie WSZYSTKIE zginęły w ten sposób na nieco wyższym od naszego poziomie.
krzysiek, 25 grudnia 2016, 13:01
lol