Wrocław: zabezpieczyli łuk aorty 'szytą na miarę' protezą
Trzydziestego października w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym (4. WSK) we Wrocławiu 80-letniemu pacjentowi z dużym tętniakiem w tętnicy podobojczykowej wszczepiono w łuku aorty "szytą na miarę" protezę (stentgraft). Stentgraft był dokładnie dopasowany do budowy anatomicznej pacjenta (skanów z tomografii komputerowej). Jego precyzyjne umieszczenie miało kluczowe znaczenie, by nie zamknąć którejś z ważnych tętnic, zwłaszcza że gdy rozpocznie się rozprężanie, repozycja mogłaby się okazać bardzo trudna lub wręcz niemożliwa.
Dopasowany do pacjenta stentgraft kosztuje kilkaset tysięcy złotych. Lekarze z 4. WSK podkreślają jednak, że choć to spora kwota, największym wyzwaniem nie są kwestie pieniężne, ale stopień skomplikowania, a także ryzyko związane z zabiegiem.
Od lat stosujemy stentgrafty, ale tym razem wyjątkowość polegała na konieczności wprowadzenia protezy w miejsce, od którego odchodzą trzy bardzo ważne tętnice. Zamknięcie którejkolwiek z nich groziłoby udarem, śmiercią chorego lub porażeniem – wyjaśnia dr Artur Milnerowicz, chirurg naczyniowy i główny operator.
Na dostosowaną do anatomii pacjenta, wykonywaną w USA protezę trzeba było czekać 6 tygodni. Proteza ma specjalne otwory, które po jej założeniu musiały doskonale pasować do tętnic - wyjaśnia dr Kornel Pormańczuk, ordynator chirurgii naczyniowej.
Po rozprężeniu graft ma szerokość 38 i długość ~260 mm. Do aorty wprowadzono go w postaci zwiniętej przez tętnicę udową. Jak dodaje dr Milenerowicz, wykonano zabieg małoinwazyjny, bez rozcinania klatki piersiowej, bo pacjent, pan Ryszard Król, przeszedł parę lat temu rozległą operację kardiochirurgiczną. Ponowne otwarcie oznaczałoby duże ryzyko i wielotygodniową rekonwalescencję.
Operację (zaopatrzenie łuku aorty metodą przezskórną) przeprowadzono na sali hybrydowej. Wykonał ją wielospecjalistyczny zespół. Pan Ryszard czuje się dobrze i jak mówi, wygrał życie. Podszedłem do zabiegu z optymizmem, chociaż informacje były tragiczne, a przeżywalność wątpliwa. Ale pomyślałem: mam już tyle lat, raz kozie śmierć! I wygrałem życie. Za parę dni starszy pan, były kierownik stacji pogotowia w Opolu, będzie mógł wrócić do domu.
Obecnie do takiej operacji przygotowywana jest 63-letnia kobieta. Wg lekarzy, jest ona jeszcze trudniejszym przypadkiem.
Komentarze (0)