To nie woda, ale gleba życia
Gleba z Wyspy Wielkanocnej zawiera pewien grzybobójczy związek – rapamycynę (sirolimus) - wydłużający życie myszy w średnim wieku nawet o 28-38%. Gdyby to przełożyć na ludzi, to przy założeniu, że poradzimy też sobie z chorobami serca i nowotworami, moglibyśmy się stać prawdziwymi matuzalemami.
Sirolimus wyizolowano po raz pierwszy w 1975 roku z bakterii Streptomyces hygroscopicus. Ponieważ znaleziono je w próbce gleby z Wyspy Wielkanocnej, nazywanej w językach polinezyjskich Rapa Nui, nowo odkryty związek stał się znany właśnie jako rapamycyna. Ma on właściwości grzybobójcze i immunosupresyjne, dlatego stosuje się go w transplantologii.
Na ślad nieznanych dotąd możliwości rapamycyny wpadli naukowcy z University of Texas (UT), University of Michigan i Jackson Laboratories. Badaniami nad starzeniem zajmuję się od 35 lat. W tym czasie przeprowadzono wiele interwencji w tym zakresie, ale przeważnie nie były skuteczne. Nigdy nie przypuszczałem, że za mojego życia możemy znaleźć pigułkę zapobiegającą starzeniu. Nie da się jednak ukryć, że sirolimus ma naprawdę duży potencjał – wyznaje Arlan G. Richardson z Uniwersytetu Teksańskiego.
Do tej pory u ssaków wytypowano dwie skuteczne metody wydłużania życia: ograniczenie liczby spożywanych kalorii i manipulacje genetyczne. Wydaje się, że rapamycyna wyłącza częściowo te same ścieżki molekularne, co głodzenie. Dokonuje tego za pośrednictwem kinazy mTOR (tzw. ssaczego celu rapamycyny), która kontroluje metabolizm komórki oraz reakcję na stres.
W 2004 r. Z. Dave Sharp z Texas University złożył wniosek, by badać rapamycynę pod kątem jej potencjalnych właściwości antystarzeniowych. Zaaprobowano go i rozpoczęły się testy. Prowadzono je m.in. w San Antonio. Rapamycynę uwzględniono w diecie myszy laboratoryjnych. Wkrótce okazało się jednak, że rapamycyna nie jest wystarczająco stabilna ani w pożywieniu, ani tym bardziej w przewodzie pokarmowym, dlatego nie dało się jej wykryć we krwi. Amerykanie musieli więc popracować nad biodostępnością tego związku. W tym celu uciekli się do mikroenkapsulacji. Pomysł sprawdził się: sirolimus przechodził przez żołądek i uwalniał się dopiero w jelicie cienkim.
Na początku badacze chcieli, by myszy przeszły na specjalną dietę w wieku 4 miesięcy. Z powodu opóźnień spowodowanych ulepszaniem formuły leku w momencie rozpoczęcia eksperymentu zwierzęta były dużo starsze – miały bowiem 20 miesięcy (jest to odpowiednik 60 lat u człowieka).
Nie sądziłem, że metoda zadziała, bo gryzonie były za stare w momencie wystartowania procedury. Większość raportów wskazywała, że ograniczenie liczby kalorii nie sprawdza się, gdy wdraża się je u wiekowych zwierząt – podkreśla Richardson. Wierzymy, że to pierwszy przekonujący dowód, że proces starzenia można spowolnić, a długość życia wydłużyć dzięki farmakoterapii rozpoczętej w zaawansowanym wieku – uzupełnia wypowiedź kolegi Randy Strong (również z UT).
Komentarze (5)
mikroos, 10 lipca 2009, 14:49
Warto wspomnieć, że ten sam związek ma działanie immunosupresyjne, więc naraża ludzi na infekcje i nowotwory. Odkrycie jest bez wątpienia ciekawe, ale warto je traktować z ostrożnością.
czesiu, 10 lipca 2009, 15:39
Być może, zdanie zostało dopiero wstawione, ale:
Leki immunosupresyjne mają jednak konkretne przeznaczenie i wątpię, aby komuś zostały "ot tak" dla mody przepisane, a ci, co biorą z "lewych źródeł" - no cóż chcą poszaleć, to trudno, najwyżej znowu ktoś zdobędzie nagrodę Darwina.
mikroos, 10 lipca 2009, 15:52
Nie no, jest immunosupresyjny i o tym faktycznie wspomniano. Tyle tylko, że odkrywca przeważnie zachwyca się nad działaniem przeciw odrzucaniu przeszczepów, ale jakoś przez gardło nie chce mu przejść, że jest to związane z ryzykiem, więc to pomija.
czesiu, 11 lipca 2009, 13:08
Biorąc pod uwagę kto dostaje leki immunosupresyjne i przyczynę przeszczepu ryzyko nowotworu jest tak czy inaczej wkalkulowane. Poza tym (pomijając, że ciekawy fakt zwiększenia ryzyka powstania nowotworu)- czy istnieją leki immunosupresyjne, które NIE zwiększają ryzyka powstania nowotworów?
mikroos, 11 lipca 2009, 13:13
Tak, ale zdecydowana większość (jeśli nie wszystkie) jest obecnie na etapie testów klinicznych. Lecznie takie polega w większości przypadków na chwilowym przestawieniu odporności w tryb ponownego "uczenia się", tak, by np. przez kilka dni organizm od nowa uczył się rozróżniać tkanki własne (tzn. te, które w danej chwili są w organizmie, wliczając w to tkankę z przeszczepu) od obcych. Po zakończeniu adaptacji można już przywrócić pełną odporność.
Teoretycznie takie terapie są rewelacyjne, ale jedyny problem może wyniknąć w sytuacji, gdy osoba już w momencie immunosupresji ma w sobie niewykryty nowotwór.