Dwa osobniki to też tłum
Zespół biologów z Uniwersytetu w Sydney, którego pracom przewodniczył dr Ashley Ward, postanowił się przyjrzeć statystykom kryjącym się za zbiorowym podejmowaniem decyzji. Naukowcy sprawdzają, czy zasady rządzące zachowaniem ryb dają się także odnieść do naszego gatunku. Jeśli tak, może udałoby się wyjaśnić, czemu ludzie wchodzą na jezdnię, widząc, że tak robią inni, nie sprawdziwszy uprzednio, jakie pali się światło...
Okazało się, że ryby płyną na niemal pewną śmierć, jeśli tylko dwa osobniki zaczynają się poruszać w kierunku drapieżnika (Proceedings of the National Academy of Sciences).
Dr Ward podkreśla, że to pierwsze studium tzw. reakcji kworum u kręgowców. Wcześniej podobne eksperymenty prowadzono na owadach: pszczołach, mrówkach i karaluchach.
Akademicy sprawdzali, co się stanie, gdy prawdziwa ryba będzie pływać z rybą-robotem, którą można tak posterować, by skierowała się wprost na drapieżnika. Okazało się, że gdy robot był tylko jeden, zwierzę zupełnie go ignorowało. Kiedy jednak w akwenie pojawiała się druga maszyna, ryba podążała za swoimi mechanicznymi towarzyszami. Jeden osobnik nie wystarczał, by poprowadzić grupę, ale dwa to już wystarczająca liczba – podsumowuje Ward.
Biolodzy twierdzą, że zaobserwowane zjawisko ma swoje wyjaśnienie matematyczne. Szansa na to, by jedna ryba zachowywała się irracjonalnie, wynoszą 1:10, natomiast prawdopodobieństwo, że zachowują się tak 2 osobniki, wynosi już 1:100. Reagowanie tylko wtedy, gdy widzi się dwie postępujące w określony sposób jednostki, wydatnie zmniejsza ryzyko zrobienia głupstwa.
Czy ludzie zachowują się podobnie? Bardzo możliwe. Kiedy znajdujemy się w dużej grupie, niektórzy reagują wyłącznie na wskazówki społeczne, nie sprawdzając innych źródeł danych. Obecnie australijscy badacze planują eksperyment, który byłby przeprowadzany w kilku miastach na świecie, m.in. Sydney i Leeds. Chcą sprawdzić, ilu ludzi przejdzie przez ulicę na czerwonym świetle, podążając za liderami. Ward sądzi, że kworum może zachęcać do zrobienia zarówno złych, jak i dobrych rzeczy...
Komentarze (2)
shg, 13 maja 2008, 13:42
O!, a ja przechodzę prawie codziennie przez przejście, na którym taki "eksperyment" powtarza się co dwie minuty :]
Z własnych obserwacji:
Im więcej "liderów" tym więcej osób ruszy za nimi.
Jako pierwsi ruszają ci, którzy śpieszą się na pociąg / autobus (przejście obok dworca kolejowego i kilku przystanków).
Nigdy nie przejdzie cała grupa (zwykle 20-40 osó, zawsze kilku zostanie.
Jeżeli przechodzi jeden, czy dwóch, to najczęściej przechodzą tylko oni.
Niestety to przejście nie jest najlepszym przykładem, czas świecenia światła czerwonego to 100 sekund. Jest to chyba maksimum, jakie normalny człowiek może wytrzymać, widząc że od kilkudziesięciu sekund nie przejechał żaden samochód. Stąd chyba dość duży odsetek samodzielnych decyzji przekroczenia jezdni na czerwonym świetle, a lider jest tylko bodźcem prowadzącym do "przejścia od słów do czynów".
Gość macintosh, 13 maja 2008, 14:12
2 lata temu:
spieszyłem się na zajęcia, przebiegłem na czerwonym i przypieprzyła we mnie biała skoda octavia/superb; dostałem w kolano (jak zachowuje się pionowo stojący patyk któremu kopnie się w 1/4 czy 1/3 wysokości ? );
wylądowałem na 4 łapy z wysokości ok metra, na szczęście miałem doświadczenie w jeżdżeniu na rowerze górskim, po nie byle jakich górkach, i zamortyzowałem upadek: z całej siły pchałem jezdnie aż znalazła się jakieś 2cm przed moją twarzą(okulary mi trochę się zsunęły) - natychmiast wstałem, co musiało śmiesznie wyglądać, ale nikt się nie śmiał;
za to jakiś wioskowy głupek(w stylu metro) powiedział coś w rodzaju "Weź uważaj mały" ;
byłem skołowany i w szoku - polazłem dalej, na tramwaj;
gdyby pojawił się jeszcze jeden wioskowy głupek pewnie by mnie tam zlinczowali(1/100 przypadków popełnienia błędu, więc 99% szans linczu);
tak racja, tłumek się nie ruszył (prawdopodobieństwo 1/10)
prawdopodobieństwo, że ktoś przebiegnie spiesząc się na tramwaj : 1/10000
tego samego dnia postawili tam straż miejską,
która stała tam przez tydzień: dla zdarzenia 1/10000
(i jakieś 1/100000, że ktoś zostałby puknięty przez auto),
czy nasze pieniądze nie są marnotrawione?
nadal przebiegam (brawurowo) (1/100000, tzn tu trzeba by coś z Bernulliego policzyć, ale czasu nie mam)