Rolnictwo organiczne nie zawsze lepsze dla przyrody
Rosnąca popularność ekologicznego, organicznego wytwarzania żywności prowokuje coraz więcej badań poświęconych temu zagadnieniu. Jakkolwiek badania dość jednoznacznie dowodzą wyższości upraw naturalnych, brytyjscy naukowcy pokazują, że nie zawsze tak jest.
Rozchodzi się - jak zwykle - o równowagę pomiędzy ekologią a ekonomią, co sprawia, że korzyści nie zawsze są jednoznaczne. Głównym minusem upraw naturalnych - z pominięciem środków chemicznych - jest mniejszy plon, zwykle wynoszący od 35 do 87 procent tego z upraw przemysłowych. Jeśli chcemy wyżywić ludzkość i utrzymać plon, gospodarstwo naturalne musi zająć większy obszar niż konwencjonalne. Zatem oferując życiu przyrodniczemu lepsze warunki na samym obszarze upraw, musimy odebrać mu część dzikiego, najlepszego środowiska. Korzyści nie są też jednoznaczne dla różnych gatunków, jednym zmiana sposobu upraw daje duże korzyści, innym mniejsze a jeszcze innym może być obojętna.
Brytyjscy uczeni przeprowadzili badania uwzględniające różne typy upraw zbóż ozimych i pastwisk oraz nieużytki i tereny dzikie w szesnastu miejscach Anglii. Skupili się na wpływie sposobu gospodarowania na populację motyli, ponieważ są one bardzo wrażliwe na drobne nawet zmiany środowiska.
Badanie wykazało, że dla populacji motyli lepszym rozwiązaniem niż gospodarstwo ekologiczne jest konwencjonalna farma, otoczona dzikim obszarem ochronnym. Nie może to być jednak zwykły nieużytek, ale teren dorównujący jakością obszarom parków przyrody. Wyniki w konkretnych przypadkach zależą jednak od bardzo wielu czynników: jakości gleby, stosunku ilości plonów z różnych rodzajów upraw, jakości (dzikości) terenu, który zostałby zajęty pod uprawy lub pozostawiony dziko. Korzyści są też bardzo różne dla różnych gatunków zwierząt, przykładowo niektórym gatunkom ptaków uprawy ekologiczne nie przynoszą żadnych korzyści. Jednak jeśli plony z upraw organicznych są słabe a tereny wokół mają wysokie walory przyrodnicze - lepszym generalnie rozwiązaniem, zdaniem uczonych, jest utrzymanie konwencjonalnej farmy i otoczenie jej obszarem chronionym.
Badanie dowodzi, że w każdej dziedzinie należy wystrzegać się jednostronnego podejścia i fanatycznego forsowania rozwiązań jednego rodzaju. Jeśli działania proekologiczne nie mają przynosić skutków odwrotnych do zamierzonych, to należy zachować umiar i rozsądek.
Studium jest dziełem naukowców z Institute of Integrative and Comparative Biology, na University of Leeds oraz Wydziału Biologii na University of York, zostało opublikowane w internetowej wersji periodyku Ecology Letters.
Komentarze (7)
JakinBooz, 8 września 2010, 20:35
Szkoda, że o umiarze w jedzeniu i o tym, że rośliny z upraw organicznych są bogatsze w składniki odżywcze naukowcy nie wspominają.
KONTO USUNIĘTE, 8 września 2010, 21:25
Intensywne (konwencjonalne) rolnictwo dało światu tanią żywność w ilości, jakiej ludzie dotąd nie mieli.Tania żywność dała światu taką ilość grubasów,jakiej dotąd świat nie widział.
Jurgi, 8 września 2010, 22:22
@JakinBooz — odnoszą się do tego w innych badaniach, na przykład w tym podlinkowanym.
John, 8 września 2010, 23:12
To którym naukowcom wierzyć, amerykańskim czy brytyjskim?
saturno, 9 września 2010, 00:25
Najlepiej żadnym, bo jedni i drudzy powinni siedzieć w pierdlu.
Flegmatyki za BSE które z trudem opanowano.
Jankesi za uprawy modyfikowane genetycznie o których słychać, że pojawiają się miejsca gdzie się wymyka to z pod kontroli.
Żywność modyfikowana miała być ratunkiem dla biednych krajów.
Media ciągle o tym trąbiły.
Jak wprowadzili żywność modyfikowaną media nagle przestały mówić o głodujących.
Czyżby nagle ubyło głodujących ?
W ogóle żyjemy w dziwnych czasach.
Z jednym miejscu głód, a w innym płaci się za odłogowanie ziemi !
Albo to: http://www.frontex.info.pl/content/frontex_ucieczka_przed_glodem
Zacytuję urywek:
JakinBooz, 9 września 2010, 08:12
Czytałem, dobry artykuł, tylko naukowcy to chyba nie ci sami.
John, 9 września 2010, 14:07
Europejski dumping szkodzi tylko europejskim nie-rolnikom (bo dopłacają w podatkach) i afrykańskim rolnikom (bo nie ma zapotrzebowania na ich pracę). Dla afrykańskiego nie-rolnika wszystko jedno jest od kogo kupi żywność, a jeśli europejska jest tańsza to tym lepiej dla niego (co go obchodzi, że zapłacił za nią europejski podatnik, a kasę wziął europejski rolnik z urzędnikiem). Przyczyna głodu w Afryce musi leżeć gdzie indziej.