Znaleźli starą kankę na mleko, a w niej kompletny mundur niemieckiego leśnika i różne dokumenty
Podczas sadzenia lasu w okolicach Ratajek (woj. zachodniopomorskie, gmina Sianów) pracownicy spulchniający glebę znaleźli kankę na mleko będącą kapsułą czasu. W środku znajdowały się mapy, list, kompletny mundur leśnika państwowego z dystynkcjami, czapka i kabura, książeczka wojskowa, a także akty nadania orderu za męstwo na polu walki i sukcesy dowódcze – Krzyża Żelaznego II klasy - i Czarnej Odznaki za Rany. Należały one do Gerharda Alfreda Liedtkego - żołnierza Wehrmachtu i leśnika, który mieszkał na terenie Prus Wschodnich (dziś są to okolice Ełku).
Zawartość kanki
Swoje rzeczy ukrył zapewne 76 lat temu. Jak podkreśla w wypowiedzi dla TVN24.pl Tadeusz Lewandowski z Nadleśnictwa Karnieszewice, uciekając na zachód, zakopał wszystko, co mogłoby wskazywać na jego tożsamość.
W kanie było sporo dokumentów związanych z pracą zawodową właściciela munduru i z jego służbą wojskową w Wehrmachcie – powiedział Lewandowski PAP-owi. Nadleśniczy zaznacza, że znalezisko jest wyjątkowo kompletne. Mundur, dzięki dokumentom, można przypisać do konkretnego człowieka. Ponadto niezwykle rzadko udało się dotychczas odnaleźć czapkę, bluzę i spodnie, do tego w tak dobrym stanie. Zwykle brakuje spodni, siwych, z pojedynczymi lampasami, wygodnych i ciepłych, które szybciej się zużywały.
Mimo upływu lat wszystkie przedmioty zachowały się doskonale. Dokumenty wyglądają, jakby dopiero wyszły z fabryki, a spodnie są nadal wyprasowane na kant.
Adresatką napisanego ołówkiem listu była najprawdopodobniej córka. List jest czytelny, ale napisany niemieckim gotykiem, więc pewność będziemy mieli dopiero, jak przyjdzie tłumaczenie - wyjaśnił TVN24.pl Lewandowski.
Czego dowiadujemy się z ukrytych dokumentów?
Liedtke urodził się w marcu 1915 r. Był porucznikiem Wehrmachtu i pracował jako leśnik w dzisiejszym Mleczkowie. Miał żonę Christel, z domu Engelmann, oraz dzieci. Jedna z córek urodziła się w 1944 r. W 1941 r. Gerhard wziął udział w kampanii. Miał dość długi szlak bojowy, bo był w Belgii, Holandii, przebył front zachodni, stamtąd trafił na front wschodni. W lipcu 1944 r. został ciężko ranny i wygląda na to, że wrócił do pracy zawodowej do lasów pod Ełkiem. Świadczą o tym zachowane pozwolenia na odstrzał. Tego z marca 1945 r. nie zdążył wykorzystać. Jest książeczka inwentarzowa majątku, którym dysponował, oraz mapa jego rewiru leśnego – ujawnił PAP-owi Lewandowski.
Wezwanie z lutego 1945 r. zobowiązuje Liedtkego do stawienia się w Urzędzie Leśnym w Szczecinie (Stettin). Wszystko wskazuje na to, że Gerhard udał się w drogę, dotarł do okolic Sianowa, gdzie byli już Rosjanie i uznał, że wszystko, co miało związek z jego przeszłością, trzeba schować, przebrać się w cywilne ubrania i iść dalej. Lewandowski dodaje, że zachowała się mapa z trasą, którą niemiecki leśnik wyznaczył sobie, idąc z Ełku.
Możliwe, że Liedtke został wezwany do Szczecina, bo miał być jednym z ponad 620 niemieckich leśników, których wyznaczono do pomocy przy odbudowie leśnictwa na ziemiach polskich (w związku z tym nie planowano ich deportacji). Da się to sprawdzić, bo stosowne pismo z listą znajduje się w posiadaniu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku.
Co stało się z Gerhardem po 1945 r.?
Odtworzeniem jego historii zajmie się Ośrodek Kultury Leśnej w Gołuchowie, który odebrał z Nadleśnictwa znalezione skarby. Jerzy Adamczewski, kierownik Działu Inwentaryzacji i Gromadzenia Zbiorów, ujawnił, że trafiło tu 20 przedmiotów. Po ich oczyszczeniu i zakonserwowaniu można je będzie oglądać w Dziale Muzealnym Ośrodka.
Specjaliści liczą na to, że informacja o znalezisku pomoże w ustaleniu dalszych losów Liedtkego.
Komentarze (0)