W USA stacje ładowania samochodów elektrycznych mają być równie powszechne jak benzynowe
Prezydent Biden zatwierdził przeznaczenie 900 milionów dolarów na budowę stacji ładowania samochodów elektrycznych. Podczas North American International Auto Show w Detroit prezydent stwierdził, że niezależnie od tego czy będziecie jechali wybrzeżem autostradą I-10 [prowadzi z Kalifornii na Florydę - red.] czy I-75 [wiedzie z Michigan na Florydę] stacje do ładowania będą wszędzie i można je będzie znaleźć równie łatwo jak stacje benzynowe.
Wspomniane 900 milionów USD będą pochodziły z zatwierdzonego w ubiegłym roku planu infrastrukturalnego na który przewidziano bilion dolarów, z czego 550 miliardów na transport czy internet szerokopasmowy i infrastrukturę taką jak np. sieci wodociągowe.
W 2020 roku amerykański transport odpowiadał za 27% amerykańskiej emisji gazów cieplarnianych. To najwięcej ze wszystkich działów gospodarki. Władze Stanów Zjednoczonych chcą, by do roku 2030 samochody elektryczne stanowiły połowę całej sprzedaży pojazdów w USA. Poszczególne stany podejmują własne, bardziej ambitne inicjatywy. Na przykład Kalifornia przyjęła przepisy zgodnie z którymi od 2035 roku zakaże sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi.
Obecnie pojazdy elektryczne stanowią jedynie 6% sprzedaży samochodów w USA. Jedną z najważniejszych przyczyn, dla których Amerykanie nie chcą kupować pojazdów z silnikiem elektrycznym jest obawa o łatwy dostęp do punktów ładowania. Obecnie w całym kraju takich punktów jest poniżej 47 000. Biden chce, by do roku 2030 ich liczba wzrosła do 500 000.
W dokumencie zatwierdzającym wspomniane 900 milionów USD znalazła się też propozycja, by narzucić stanom obowiązek zakładania stacji ładowania pojazdów elektrycznych do 50 mil na głównych drogach stanowych i autostradach. Stany o dużym odsetku społeczności wiejskich już wyraziły obawę, że z takim obowiązkiem sobie nie poradzą. Dlatego też dla takich stanów oraz na potrzeby centrów miejskich i ubogich społeczności przygotowano program grantowy o łącznej wartości 2,5 miliarda USD.
Komentarze (2)
barrakuda, 19 września 2022, 20:47
Oprócz Kalifornii...
thikim, 20 września 2022, 22:42
1. Nie wystarczy duża ilość stacji ładowania bo problemem jest mimo wszystko czas ładowania, a jak tak dalej pójdzie to i cena prądu elektrycznego.
2. Zakładam że za zwiększeniem ilości stacji ładowania ma iść zwiększenie popularności samochodów elektrycznych ale to też nie jest cel tylko celem końcowym jest redukcja emisji CO2.
Tylko że kolejne uwagi:
a. samochód elektryczny ma na całym cyklu życia podobną emisję CO2 jak nowoczesne spalinowce
b. produkcja baterii do samochodów elektrycznych to gigantyczne zużycie surowców
c. nie ma ogólnie jakiś danych o ile spadnie emisja CO2 przy upowszechnieniu samochodów elektrycznych - ba, nawet nie wiadomo czy spadnie.
3. Może się komuś wydawać że po wpompowaniu 1 biliona $ w gospodarke emisja CO2 spadnie - no to się mu wydaje dopiero wtedy gospodarka ruszy
4. Nie, wybudowanie 500 000 stacji ładowania nie dokona się bezemisyjnie
To wszystko to przypomina agonię. Jak już zwierzę umiera to na ostatnią chwilę aktywność wzrasta, organizm nie musi już oszczędzać na potem bo nie ma potem. I tak się właśnie zachowujemy marnując resztki surowców jakie posiadamy.
Za 50 lat ludzkość się obudzi że nie ma surowców. Ale kto ma napchać kieszenie to napcha.