Im więcej znajomych, tym większe ciągoty do społecznej jazdy na gapę
Prof. Kimberley Scharf z Uniwersytetu w Warwick odkryła, że im szersza sieć znajomych na serwisie społecznościowym, w tym większym stopniu ludzie polegają na innych, jeśli chodzi o rozpowszechnianie wiadomości o możliwości wsparcia akcji charytatywnej. Ekonomistka przypomina, że osoby wykorzystujące w ten sposób sytuację nazywa się free-riderami (od ang. free ride - jazda na gapę) i sugeruje, że tego typu zachowanie może się rozciągać również na dawanie.
W artykule pt. "Private Provision of Public Goods and Information Diffusion in Social Groups" Brytyjka przedstawiła ekonomiczny model dawania w przypadku nakładania na siebie indywidualnych sąsiedztw społecznych. Transmisja informacji nt. okazji do dawania jest podkopywana przez bodźce freeridingowe - liczę, że zrobią to za mnie moi znajomi. Jeśli przepływ danych o tym, kto jest najlepszą organizacją charytatywną, podlega ograniczeniom, nie wszystkie datki trafiają do wiodących instytucji, przez co nie mogą one świadczyć tylu usług lub zmniejszają ilość dostarczanych dóbr. Na równi z poleganiem na innych w zakresie przekazywania wiadomości może się też rozwijać zjawisko cedowania na nich obowiązku dawania datków.
Scharf ustaliła, że bardziej skłonni do ponoszenia ewentualnych kosztów dzielenia informacją są członkowie mniejszych, ściśle powiązanych grup, których łączą wspólne cele/zainteresowania. Tym, co naprawdę się liczy, jest stopień zacieśnienia kontaktów społecznych: duże, słabo powiązane grupy dzielą się informacjami mniej skutecznie od grup małych i dobrze zintegrowanych. Ekonomiści tradycyjnie postrzegali dawanie jako indywidualny wybór. Nadszedł czas na przemyślenie tej kwestii - mamy spore opóźnienia, jeśli chodzi o stawianie pytań odnośnie do wpływu powiązań społecznych na dobroczynność [czy inaczej mówiąc - altruizm].
Komentarze (1)
orest, 10 sierpnia 2012, 08:10
ten artykuł to kompletny bełkot. proponuje nie pisac wiecej po pijaku