Lekarz jak kontroler lotów
Organizowanie opieki medycznej w sposób podobny do kontroli lotów mogłoby poprawić funkcjonowanie szpitali - uważają naukowcy z Uniformed Services University of the Health Sciences w stanie Maryland. O pomyśle poinformowało czasopismo Journal of the American College of Surgeons.
Kontrolerzy lotów są znani ze swojej zdolności do przetwarzania ogromnej ilości danych. Pomaga im w tym prosty, lecz skuteczny system organizacji danych. Składa się on z tabliczek reprezentujących samoloty oraz specjalnej tablicy, na której można te tabliczki układać.
Założenie systemu jest proste: tablica jest podzielona na kilka części, z których każda odpowiada innej fazie lotu. W każdym z sektorów ustawia się, w kolejności zależnej od bieżących priorytetów, tabliczki symbolizujące poszczególne samoloty. Zapewnia to szybki dostęp do danych na temat strefy powietrznej, a także, w razie potrzeby, umożliwia możliwość dokonania zmian na liście, np. w celu umożliwienia lądowania awaryjnego.
Wysoka wydajność systemu kontroli lotów zachęciła badaczy, by zastosować podobne rozwiązanie w służbie zdrowia. Aby ocenić jego skuteczność, poproszono o pomoc studentów medycyny. Żaków podzielono na sześć zespołów, z których każdy miał za zadanie udzielić pomocy grupie liczącej od 5 do 30 aktorów odgrywających osoby poszkodowane.
Jak wykazali autorzy, nowy system ma niemal same zalety. Stosujący ją studenci znacznie rzadziej popełniali błędy przy przekazywaniu i zapisie informacji krytycznych dla pacjenta (1% błędów w porównaniu do 13% w grupie kontrolnej, stosującej tradycyjne karty pacjenta) i lepiej nadzorowali dane na temat urazu (100% skuteczności vs 88%) oraz diagnozy (100% vs 93%).
Poprawie uległo także rozmieszczenie pacjentów po poszczególnych oddziałach "szpitala" (100% vs 93%). Udało się przy tym zachować wysoki poziom (92% w obu grupach) poprawności przy uzyskiwaniu i zapisywaniu podstawowych danych o poszkodowanych.
Koronnym argumentem na korzyść nowej metody jest entuzjazm studentów. Niemal trzech na czterech z nich uznało metodę "lotniczą" za lepszą.
Zmiana sposobu zbierania i zapisu informacji na temat chorych byłaby bez wątpienia małą rewolucją. Czy nie byłoby jednak warto, jeśli może to oznaczać znaczną poprawę jakości leczenia?
Komentarze (0)