Rozwiązano zagadkę chłodnej Antarktyki?
Otaczające Antarktykę wody oceaniczne to prawdopodobnie ostatnie ziemskie środowisko, które nie doświadczyło jeszcze globalnego ocieplenia. Badania przeprowadzone przez naukowców z University of Washington i Massachusetts Institute of Technology wyjaśniają, dlaczego wody antarktyczne nie ogrzewają się, przez co znaczna część Antarktyki wydaje się odporna na globalne ocieplenie.
Obserwacje i modele klimatyczne wykazały, że unikatowy rozkład prądów morskich wokół Antarktyki ciągle wypycha na powierzchnię zimne wody, które ostatni raz miały kontakt z atmosferą setki lat temu, przed epoką rewolucji przemysłowej. Rosnące stężenie dwutlenku węgla powinno prowadzić do ocieplania się obu biegunów, jednak ociepla się tylko jeden z nich. Musimy mieć zatem do czynienia z jakimś dodatkowym mechanizmem. Wykazaliśmy, że przyczyną takiego stanu rzeczy są prądy oceaniczne - mówi główny autor badań, profesor Kyle Armour.
Wiatry wiejące ciągle wokół Antarktyki wypychają wodę powierzchniową na północ, przyczyniając się do wynurzania się wody z głębin. Woda ta przybyła tam z tak wielkich odległości i była zanurzona tak długo, że nie miała kontaktu z atmosferą po rewolucji przemysłowej. Na innych szerokościach geograficznych również dochodzi do wynurzania się wody z głębin, ale jest to woda z głębokości kilkuset metrów. Ocean Południowy jest unikatowy, gdyż wynurza się tam woda z dużych głębokości, sięgających nawet 3 kilometrów. To głęboka, stara woda znajdująca się wokół całego kontynentu - mówi Armour. Woda to ostatni raz miała kontakt z atmosferą gdy znajdowała się na północnym Atlantyku. Później zanurzyła się i przez setki, a nawet tysiące lat, wędrowała po światowych oceanach, by w końcu wynurzyć się w Antarktyce.
W Arktyce i Antarktyce zachodzą więc różne zjawiska. Ogrzane powierzchniowe wody wędrują na północ, gwałtownie ocieplając Arktykę, podczas gdy Antarktyka jest schładzana wynurzającymi się zimnymi wodami sprzed setek i tysięcy lat. Nie możemy bezpośrednio porównywać ocieplania się obu biegunów, gdyż działają tam bardzo różne prądy oceaniczne. Oceany przyspieszają ocieplanie się Arktyki i spowalniają ocieplanie Antarktyki - stwierdził Armour.
Komentarze (4)
Ergo Sum, 1 czerwca 2016, 13:38
Sorry - ale to jakieś totalne bzdety. Prądy wokół Antarktydy są generalnie podobne do tych na płn biegunie. Po drugie istnienie takich zbiorników świadczy o rodzaju "amortyzacji" która powinna być odczuwana w skali całego globu. Po trzecie, w badaniach Antarktydy nie uwzględnia się praktycznie nigdy podnoszenia się całej średniej wysokości lądów i mórz, w związku z erupcjami, opadem pyłu, meteorytów itd. nie uwzględnia się wprowadzania wód cieplejszych w płaszcz ziemi, pomiarów temperatury i in. dokonuje się na tej samej wysokości względnej, podczas gdy powinny być dokonywane na wys. względnej, a także długoletnich cyklów słonecznych. W końcu nie uwzględnia się ostatnich najnowocześniejszych wskazań satelitarnych pokazujących że nie ma czegoś takiego jak kurczenie się Arktyki - przynajmniej na razie.
pogo, 1 czerwca 2016, 14:04
Antarktyka ma taką śmieszną właściwość, że w miarę ocieplania robi się coraz płynniejsza.
Coraz więcej lodowca spływa do oceanu i dopływa coraz dalej nim się stopi, bo zwyczajnie przesuwa się szybciej.
Ostatecznie objętość może spadać, a powierzchnia rosnąć.
gravisrs, 2 czerwca 2016, 13:43
Dzisiaj każda obserwacja, która by zanegowała ocieplanie się klimatu czy to w skali makro czy mikro, musi spotkać się z podobnymi teoriami. Inaczej nie byłoby potrzeby organizacji Szczytów Klimatycznych jako aparatu represji gospodarek krajów rozwijających się.
pogo, 3 czerwca 2016, 13:17
Leniwy jestem więc tylko:
https://www.youtube.com/watch?v=U6AGGYD-fN8