Wyciek ropy w Zatoce skaża również powietrze
Katastrofalny wyciek ropy po katastrofie platformy wiertniczej BP w Zatoce Meksykańskiej już dawno został uznany za największą tego typu katastrofę ekologiczną; od tego czasu jego oblicze staje się coraz groźniejsze. Nie tylko nadciągający sezon huraganów grozi rozniesieniem zanieczyszczeń po szerokim obszarze, regularnie odkrywane są kolejne, powodowane przez niego negatywne zjawiska. Wstępne wyniki najnowszych badań sugerują, że skażone jest również powietrze.
Niewielki początkowo - według twierdzeń koncernu BP - wyciek okazał się w istocie wielokrotnie większy. Przeważająca część wypływającej z odwiertu ropy, zwłaszcza jej ciężkie frakcje, jak mazut i asfalt, utrzymują się pod powierzchnią oceanu, grożąc unicestwieniem życia na tym obszarze. Zagrożone są ryby, ptaki, żółwie, roślinność i zwierzęta wybrzeży, w tym rezerwatów przyrodniczych, umierają pierwsze wieloryby i delfiny. Wydawałoby się, że trudno jeszcze cokolwiek dodać. Niestety, jak się okazuje, również powietrze nad strefą wycieku jest zanieczyszczone - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine (UCI).
Skład chemiczny powietrza badano pobierając próbki z samolotów oraz z łodzi patrolujących obszar wycieku i unoszonych plam ropy. Trwają badania 400 próbek powietrza, ale już wstępne wyniki są mocno niepokojące. Zagrożenie potwierdzają Donald Blake, kierownik katedry chemicznej UCI oraz F. Sherwood Rowland, laureat nagrody Nobla. Zgodnie mówią, że tak wysokiego stężenia różnych gazów nie obserwowali nigdzie, wliczając najbardziej zanieczyszczone obszary przemysłowe i zurbanizowane. Stężenie estrów kwasu azotowego drastycznie przekracza ilości notowane w takich aglomeracjach, jak Meksyk, czy Los Angeles. Inne odnotowane gazy to metan, heksan, butan, benzen, tolulen czy ksylen.
Nie jest jeszcze dowiedzione źródło zanieczyszczeń, choć oczywistym wydaje się wyciek. Konieczne są jednak badania i odpowiedź na pytanie, czy opary unoszą się z samych plam ropy, z rozpylanych chemicznych dyspersantów, czy może ich pochodzenie jest jeszcze inne.
Żeby wykonać badania, połączono ograniczone fundusze uniwersyteckie, stanowe i federalne. O wynikach poinformowano między innymi Agencję Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency, EPA) oraz Narodową Administrację Oceaniczną i Atmosferyczną (National Oceanic & Atmospheric Administration, NOAA). EPA nie odpowiedziało jeszcze na monity naukowców, NOAA rozpoczęła pobieranie próbek powietrza podczas rutynowych patrolowych lotów.
Organizacje zajmujące się bezpieczeństwem osób pracujących przy usuwaniu wycieku, które monitorują warunki pracy, uważają, że nie ma żadnego zagrożenia, ponieważ poziom stężenia żadnego z zaobserwowanych gazów nie przekracza ustalonych norm. Naukowcy z UCI potwierdzają, że normy ustalone jako bezpieczne nie są przekroczone, ale według nich nie powinno to nikogo uspokajać. Normy bowiem ustalane są oddzielnie dla każdej potencjalnie szkodliwej substancji, tu zaś mamy do czynienia z bogatą ich mieszanką, której wpływ na ludzi i środowisko, zwłaszcza wpływ długotrwały, jest niewiadomą. Nie można zatem twierdzić, że ludzie narażeni na wdychanie oparów są bezpieczni. Badacze podkreślają, że konieczne są dalsze, szczegółowe i jak najszybsze badania nad skutkami ekspozycji na taką mieszankę gazów, oraz nad mechanizmem jej powstawania.
Komentarze (7)
odalisques, 30 czerwca 2010, 14:34
Cytat z komunikatu BP:
Jest to jedynie ułamek całości wycieku, przytaczam tę liczbę jednak ponieważ pierwsze komunikaty BP dotyczące wycieku mówiły o... 100tys baryłek
Cieszą chociaż słowa (choć co to dla nich):
Jurgi, 1 lipca 2010, 15:39
Pesymiści szacują, że te 20 miliardów może nie wystarczyć. I wydaje mi się prawdopodobne, zważywszy, że stan katastrofy będzie trwał kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat. Jednocześnie pozbawiając pracy miliony ludzi. Jeśli oni wszyscy zażądają odszkodowań, a powinni…
thibris, 14 lipca 2010, 20:51
Ciekawe jak by to wyglądało gdyby taka katastrofa przydarzyła się nad naszym brzegiem. Amerykanie potrafią walczyć o swoje i mają silną pozycję do tego aby wystosowywać jakiekolwiek żądania względem BP. U nas wyglądałoby to pewnie inaczej
Jurgi, 14 lipca 2010, 21:36
Strach się bać.
Niektórzy politycy pewnie jeszcze przepraszaliby, że się u nas zepsuło… Napawa mnie to lękiem à propos wydobywania gazu (g)łupkowego, który to proces – jak czytałem – jest bardzo szkodliwy dla środowiska.
wilk, 15 lipca 2010, 09:24
Całe śledztwo prowadziłaby BP wedle wytycznych rodziny królewskiej, po czym dostalibyśmy szklankę kranówy i informację, że nic nie przecieka, a wszystko to wina naszych rybaków, zaś my podpisalibyśmy umowę na import dorsza na 30 lat.
W końcu wydobywa go się inwazyjną "metodą odkrywkową"... ;]
PS. Aczkolwiek może to być jednak prawda - Gasland.
Jurgi, 15 lipca 2010, 10:52
Nie chodzi mi o „metodę odkrywkową”, ale pompowanie pod ziemię gigantycznych ilości wody z całą masą szkodliwych związków i pierwiastków, które potem tam zostają. Na bezludnych przestrzeniach USA może to ujdzie, ale w tak ciasnym i gęsto zaludnionym kraju jak nasz, w dodatku z deficytem wody…
wilk, 15 lipca 2010, 18:05
Wiem i właśnie o tym jest ten wspomniany film. O skażeniu wód gruntowych i przedostawaniu się do niej gazu w wyniku szczelinowania hydraulicznego. Jego zapowiedź jest na YT:
Moje słowa odnośnie metody odkrywkowej tyczyły się oczywiście p. Bronisława "Wpadki" K.
PS. Nie jestem przeciwnikiem tego typu pozyskiwania złóż, które akurat nam byłyby na rękę.