Susza czy powódź? Co nam bardziej zagraża?
Bobry przyczyniają się do powodzi i podtopień, zalewania lasów, domów i pól uprawnych. Prawda to czy fałsz?
Mogą się do tego dokładać, ale ja zawsze szukam źródła przyczyn danej sytuacji i staram się szeroko analizować dane zagadnienie. Przeanalizujmy każde po kolei. Domy – jeżeli tama bobrowa powoduje podtopienia domu to oznacza, że ktoś kiedyś popełnił błąd i wybudował się na terenie doliny rzecznej, gdzie rytm wylewania rzeki przy wyższych przepływach jest czymś normalnym. Co zrobić w takiej sytuacji? Idealnie byłoby usunąć zabudowę z terenów zalewowych. Jeśli z jakiś powodów nie zrobi się tego, to trzeba tak zabezpieczyć obiekt, żeby go nie zalewało. A my zaczynamy od końca próbując ujarzmić rzekę lub bobry (szerzej naturę). Co do lasów czy pól – tutaj sprawa prostsza, bo zalewanie części tych terenów w wyniku tamy bobrowej jest korzystne dla szerszego obszaru przez podniesienie poziomu wód podziemnych (zwanych też gruntowymi – płytszy poziom wód podziemnych). Patrząc na częstotliwość i intensywność susz w ostatnich latach, to bobry na terenach leśnych i rolniczych są naszymi sprzymierzeńcami – jedyny problem jest taki, że budują tam gdzie chcą, a nie tam gdzie by chciał człowiek.
Kiedy zużywamy wodę? Czy to nie jest tak, że w krąży ona w obiegu zamkniętym, więc niedobory nam nie grożą i nie ma potrzeby prowadzenia żadnych działań w celu zmniejszenia zużycia?
To zależy jak rozumiemy termin zużycia wody. Najpowszechniej kojarzy się z użyciem czegoś i wyrzuceniem. Jednak w przypadku wody nie oznacza zawsze tego, że już nie mamy tego zużytego dobra. Jak dla mnie pojęcie śladu wodnego jest najlepsze do pokazania jak woda jest zużywana – tylko nie ta ogólna liczba, którą jesteśmy bombardowania, a trzy jej główne składowe. Zielony ślad wodny – czyli ilość wody opadowej potrzebnej do wyprodukowania danego dobra lub usługi. To najkorzystniejsze dla środowiska korzystanie z zasobów, ale wtedy uzależniamy się od tego czy pada i retencji opadu w wierzchniej warstwie gleby. Ślad niebieski, czyli woda powierzchniowa lub podziemna z której korzystamy. I tu warto wspomnieć, że ta składowa nie rośnie jeśli np. pobieramy wodę z Wisły w Warszawie (ujęcie Gruba Kaśka) i oddajemy ją kawałek dalej poprzez oczyszczalnie ścieków Czajka. Niebieski ślad wodny jest liczony wtedy, gdy woda, którą pobieramy nie trafia z powrotem w krótkim czasie do tego miejsca z którego ją pobraliśmy. Czyli, jeśli pobieramy wodę ze studni, a oddajemy do rzeki. I ostatnia składowa mówiąca o zmianie jakości, czyli szary ślad wodny, który informuje o tym jak zanieczyszczamy wody.
Patrząc na te składowe odpowiem teraz na pytanie. Woda krąży w obiegu zamknięty planety, co nie oznacza, że lokalnie nie będzie problemów z ilością wody (susze czy powodzie) i jej jakością . Zmniejszać zużycie wody powinniśmy w celu ograniczania niebieskiego i szarego śladu wodnego. Bo przykładowo zasoby wód podziemnych odtwarzają się od miesięcy (płytsze ujęcia) do dziesięcioleci (głębsze), więc jednak warto zakręcić wodę w kranie, żeby chronić zasoby dla przyszłych pokoleń.
Czy podwyższanie wałów przeciwpowodziowych i budowa zbiorników to najlepszy sposób na ochronę przed powodziami?
Najlepszy sposób już się pojawił w naszej rozmowie. Usunięcie zabudowy z terenów zalewowych tam gdzie się da. Cofnijmy błędy popełnione w przeszłości. Czy ktoś słyszał o powodzi na Biebrzy? Tam rzeka ma miejsce na rozlewanie się przy większych przepływach, a zabudowa nie weszła tak mocno w dolinę rzeki. Wały i zbiorniki tylko ograniczają ryzyko. Jako ludzie lubimy postrzegać świat zero-jedynkowo, a przecież historia pokazuje, że nawet najlepsze zabezpieczenia nie chronią przed wszystkimi wariantami zdarzeń, które mogą nam zagrozić. Porównajmy to do poruszania się samochodem. Wymyślono i wdrożono szereg rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo, a i tak w wypadkach ludzie tracą zdrowie i życie. Podobniej jest z powodzią – suma wielu czynników składa się na to czy i jak bardzo danym obszar będzie zalany czy nie (intensywność opadu, czas jego trwania, zbiegnięcie się fal wezbraniowych z różnych rzek, poziom retencji zlewni, nachylenie terenu, gęstość zabudowy w terenach zagrożonych itp.). Stosowane rozwiązania mają ograniczyć ryzyko, ale dopóki są zabudowania w obszarach zalewowych dopóty ryzyko powodzi zawsze istnieje.
Co powinniśmy robić, by chronić się przed suszą?
W przypadku większości z nas bezpośrednio nic. Może to być szokujące, ale ilu Czytelników to rolnicy lub mieszkańcy domów jednorodzinnych? To oni mają realne możliwości zatrzymywania wody opadowej zgodnie z wcześniej wspomnianą zasadą 3S. Pozostali mają pośredni wpływ przy urnach wybierając władze lokalne i centralne – pamiętajmy, że zapobieganie zmianom klimatu to też zapobieganie suszy – lub bardziej lokalnie władze spółdzielni mieszkaniowych. Analizowałem w ostatnim czasie własność gruntów w województwie łódzkim. Średnio 65-85% gruntów każdego z powiatów jest w rękach właścicieli fizycznych (prywatnych), zatem aby poprawić retencję opadów, która przeciwdziała suszy, powinniśmy sami wdrażać odpowiednie rozwiązania, korzystać z różnych form zachęt do jej rozwoju (np. powszechne dotacje na małą retencję w miastach czy rozwój retencji i poprawa kondycji gleby w obszarach rolniczych) i przyjmować na klatę obostrzenia w zakresie gospodarki wodnej – np. opłatę za utraconą retencję, którą ja nazywam podatkiem od betonozy.
Komentarze (0)