Chorzy z autyzmem nie zarażają się ziewaniem
Ziewanie jest zaraźliwe. Prawda czy fałsz? Prawda, ale nie w odniesieniu do dzieci autystycznych.
Atsushi Senju i zespół z Birkbeck College w Londynie oparli się na teorii, że przynajmniej częściowo podstawę ziewania stanowi empatia, a ta jest upośledzona u osób z autyzmem. Oznacza to, że proces zarażania się ziewaniem powinien być u nich zaburzony.
Aby przetestować tę hipotezę, 49 dzieciom w wieku 7 lat i starszym wyświetlano filmy z ludźmi, którzy albo ziewali, albo po prostu otwierali i zamykali usta. Połowę badanych stanowiły maluchy ze zdiagnozowanym autyzmem.
Ziewające twarze wywoływały u nieautystycznych dzieci dwa razy więcej ziewnięć niż u ich chorych rówieśników (Biology Letters). Widok nieziewających ludzi wywoływał u obu grup podobną niewielką liczbę ziewnięć, co oznacza, że zaobserwowane zjawisko nie jest efektem tego, że zdrowe maluchy po prostu generalnie więcej ziewają.
Eksperyment przeprowadzono z udziałem dzieci, ponieważ są one mniej skłonne do świadomego hamowania ziewania. Naukowcy podejrzewają jednak, że autystyczni dorośli są również mniej podatni na zaraźliwe ziewanie.
To kolejny fragment autystycznej układanki – deficyty w zakresie pewnego rodzaju komunikacji społecznej – opowiada Steven Platek, psycholog ewolucyjny z Uniwersytetu w Liverpoolu, który zajmował się w przeszłości zaraźliwym ziewaniem. Opisywane studium potwierdza jego wcześniejsze odkrycie, że bazuje ono na podobnych połączeniach mózgowych co empatia.
Wysnuto wiele teorii, dlaczego ziewanie jest zaraźliwe. Bez względu na to, czemu się tak dzieje, trzeba znaleźć odpowiedź na pytanie, jak do tego dochodzi. Niektórzy badacze przypuszczają, że zaangażowane są w to neurony lustrzane, które aktywują się nie tylko wtedy, kiedy ich "właściciel" wykonuje dany ruch, ale również wtedy, kiedy ktoś inny zachowuje się w określony sposób. Uważa się, że neurony lustrzane umożliwiają ludziom naśladowanie pozostałych przedstawicieli naszego gatunku, a ich działanie ulega u autystyków zaburzeniu.
Niewykluczone, że zaraźliwe ziewanie ma coś wspólnego z naśladownictwem – zgadza się Atsushi Senju. Sądzi jednak, że ziewanie jest raczej podchwycone, a nie świadomie naśladowane. Może więc nie być kontrolowane przez układ zarządzający aktami podlegającymi w większym stopniu woli.
Inne wytłumaczenie zjawiska niezarażania się ziewaniem przez dzieci autystyczne jest takie, że nie zauważają one tego aktu, ponieważ skupiają się na niewłaściwej części twarzy. Normalnie ludzie poświęcają największą uwagę oczom, ale osoby z autyzmem koncentrują się na ustach. Tymczasem najważniejszy bodziec uruchamiający zaraźliwe ziewanie stanowią raczej półprzymknięte powieki, a nie z rozdziawione usta – argumentuje Platek.
W populacji zdrowych osób także obserwuje się różne reakcje (silniejsze lub słabsze) na ziewającego człowieka. Zmienność ta wskazuje, że mamy do czynienia z pewnym kontinuum, na którego końcu plasują się autystycy i ludzie z podobnymi zaburzeniami.
W przyszłości Senju chce zbadać rozwój zaraźliwego ziewania u dzieci.
Komentarze (3)
EgoisticBoY, 18 sierpnia 2007, 10:50
hehe to ja bankowo nie mam autyzmu
bo czytając słowo "ziewać" automatycznie ziewam
nawet jak zobaczyłem fote psiaka ziewającego to sobie ziewłem
Graża, 10 września 2007, 21:50
mam autystycznego syna i to jest prawda.Oni niczym się nie zarażają,ponieważ nie interesują ich inni ludzie,ich zachowanie i to co inni ludzieczują.
Graża, 10 września 2007, 22:14