Dobre strony zimnej wojny
Zimna wojna była bez wątpienia bardzo ciężkim okresem dla wielu narodów. Okazuje się jednak, że czas napiętych stosunków pomiędzy blokiem wschodnim oraz sprzymierzeńcami USA był pod pewnymi względami niezwykle korzystny dla... ekosystemów. Jak wykazała dr Susan Shirley z Oregon State University, ograniczenie przepływu ludzi i towarów pomiędzy Wschodem i Zachodem pozwoliło na zmniejszenie liczby gatunków, które zostały zawleczone na teren silnie odizolowanej w tamtych czasach Europy Wschodniej.
Handel globalny jest prawdziwym powodem do zmartwień z punktu widzenia gatunków inwazyjnych, a lekcje, których możemy się nauczyć z czasów zimnej wojny, są niczym ostrzegawcza flaga dla państw rozwijających się, które rozrastają się w obrębie globalnej gospodarki, ocenia dr Shirley.
Studium przeprowadzone przez badaczkę z Oregonu koncentrowało się na ptakach. Wydawać by się mogło, że zwierzęta te, zdolne do samodzielnego przemieszczania się na znaczne odległości, nie powinny być uznawane za gatunki inwazyjne - mogłyby przecież dotrzeć w wiele miejsc bez pomocy człowieka. W praktyce okazuje się jednak, że ludzie przenoszą ptaki w nowe miejsca - zbyt odległe, by zwierzęta mogły do nich dolecieć samodzielnie - umożliwiając im inwazję.
Jak wykazały obliczenia przeprowadzone przez dr Shirley, przed rozpoczęciem zimnej wojny w Europie Zachodniej żyło 36 inwazyjnych gatunków ptaków, zaś na Wschodzie było ich 11.
W czasie pomiędzy końcem II wojny światowej i opadnięciem żelaznej kurtyny w krajach zachodnich, otwartych na kontakty handlowe oraz przepływ ludzi i towarów, ich liczba wzrosła do 54. W tym samym czasie w Europie Wschodniej, wyraźnie odizolowanej od reszty świata, liczba gatunków inwazyjnych spadła do pięciu.
Zaobserwowane zjawisko dostarcza ważnych wniosków pozwalających na ochronę naturalnego kształtu ekosystemów w dobie globalnego handlu. Nie oznacza ono, oczywiście, że przepływ ludzi i dóbr jest czymś złym. Trzeba jednak pamiętać, że jedyną skuteczną i akceptowalną ekonomicznie metodą ochrony przed gatunkami inwazyjnymi jest zapobieganie ich wspomaganej migracji, a nie zabijanie osobników, które już zostały zawleczone na nowe obszary. Wnioski te nie ograniczają się do ptaków; te same zasady dotyczą większości organizmów żywych.
Komentarze (1)
j50, 11 stycznia 2010, 03:40
Wyniki badań są ciekawe i warte kontynuacji. Powinny być jednak prowadzone w szerszym kontekście rozwoju komunikacji oraz pojawiających się barier (taką barierę wytworzyła po części zimna wojna).
Takich efektów i zróżnicowanych przyczyn jest więcej. Przypomnę, że zaraz po zakończaniu II wś Stalin nakazał stworzenie w Polsce przygranicznej strefy buforowej o szerokości 50 km. Było to coś w rodzaju "zaprietnoj zony" (strefa zakazana). Likwidowano tam wtedy całe miejscowości. To musiało mieć duży wpływ na kształtowanie warunków siedliskowych dla biosfery - ale o ile wiem, nikt takich badań nie prowadził.
Ostatnio Discovery pokazał kapitalne badania prowadzone przez Koreańczyków (południowych) w strefie zdemilitaryzowanej (granica pomiędzy S oraz N Koreą). Z wielką uwagą i przyjemnością to obejrzałem.
Jeszcze inne ciekawostki przytaczają badacze z obszaru czarnobylskiej katastrofy. Tam wiele gatunków uznane zostało wcześniej za wymarłe. Ale po wysiedleniu ludzi okazało się, że te gatunki zaczynają się odradzać. Oznacza to wielką rolę nawet niewielkich obszarów przetrwania gatunku. Z ich centrów gatunek może się rozprzestrzeniać. Co ciekawe to dotyczy także okresów dawnych, przed pojawieniem się człowieka.