Austria: podczas wykopalisk osady pradziejowej odkryto unikatową złotą misę z motywem słońca
Podczas wykopalisk w pradziejowej osadzie w Ebreichsdorfie w Austrii odkryto zdobioną motywem słońca złotą misę sprzed ponad 3 tysięcy lat. W pobliżu archeolodzy znaleźli także liczne przedmioty z brązu. Kierownik wykopalisk, dr Michał Sip z firmy Novetus, wyjaśnia, że było to miejsce kultu.
Wykopaliska w Ebreichsdorfie, który leży w odległości ok. 30 km od Wiednia, są prowadzone od września 2019 r. Ma tu powstać stacja kolejowa Österreichische Bundesbahnen (ÖBB).
Odkrycie życia
W wypowiedzi dla PAP-u dr Sip podkreślił, że znalezienie złotego artefaktu jest dla niego odkryciem życia. Pracowałem na kilku kontynentach, również w Egipcie czy w Gwatemali, ale do tej pory nie udało mi się znaleźć czegoś podobnego.
Jak zaznacza dr Sip, jest to pierwsze takie znalezisko na terenie Austrii i drugie na wschód od linii Alp. W Hiszpanii, Francji czy Szwajcarii znajdowano pojedyncze takie naczynia. Więcej znamy z terenu północnych Niemiec i Skandynawii; dzieje się tak, bo tam właśnie je produkowano. Wg szacunków archeologa, w Europie wiemy o ponad 30 takich misach.
Złota misa
Artefakt znajdował się dość płytko pod ziemią. Archeolodzy natknęli się na niego przy ścianie jednego z domów. Z Północy pochodzi nie tylko misa, w Ebreichsdorfie odkryto bowiem także drobne kawałki bursztynu. Abstrahując od znaczenia religijnego, naczynie mogło być "podarunkiem dyplomatycznym".
Misę o wysokości 5 i średnicy 20 cm ozdobiono motywem słońca; widać nawet promienie. Naczynie wykonano z cieniutkiej blachy (90% złota, 5% srebra i 5% miedzi). W środku misy znajdowały 4 obiekty: 2 bransolety ze skręconego drutu i 2 grudki. Jak wyjaśnia Sip, grudki są pozostałościami po materiale organicznym - skórze bądź tkaninie. Przeszywaną złotą nicią tkaninę (chustę?) zwinięto i okręcono złotym drutem. Być może zestaw wykorzystywano w obrzędach.
Depozyt znaleziono w 2020 r., ale o odkryciu poinformowano dopiero po przeprowadzeniu analiz. Wiadomo już, że misa będzie wystawiana w Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu.
Osada z późnej epoki brązu
Od ok. 1300 do 1000 r. p.n.e. osada była zamieszkiwana przez przedstawicieli kultury pól popielnicowych. Jej relikty rozciągają się na sporej powierzchni na osiach północ-południe i wschód-zachód. Odkryto ślady kilkunastu domostw - budynków słupowych. Trudno oszacować, ile osób tu żyło, ale społeczność mogła się składać ze 100-150 mieszkańców. Wyróżnia się duży centralny budynek na planie zbliżonym do kwadratu z większą liczbą słupów (mierzył on 10 na 8 m). Hala była prawdopodobnie centralnym miejscem spotkań [świątynią, domostwem lidera] - mówi odpowiadająca za kontakty z mediami Michaela Binder. W odróżnieniu od glinianej polepy innych budowli, znajdowało się tu wyniesiona platforma, na którą wchodziło się po stopniach.
W Ebreichsdorfie odkryto ślady pieców do produkcji ceramiki, a także fragmenty samej ceramiki (mis czy naczyń do przechowywania). Ciężarki tkackie wskazują na wytwarzanie tkanin.
Południową granicę osady wyznaczał ciek wodny. W czasie istnienia osady mogło być to bagno, albo też ciek zapełniał się częściowo sezonowo. W nim, na odcinku kilkuset metrów, wydobyliśmy już prawie pięćset przedmiotów z brązu. Są to szpile, sztylety czy noże - wyjaśnił PAP-owi dr Sip. Co istotne, żaden nie jest uszkodzony, a zatem nie był to śmietnik. Dodatkowo w cieku odkryto kilogramy skorup ceramicznych i kości zwierzęcych. Zastanawiając się nad pochodzeniem obiektów, warto też zauważyć, że ewentualny strumień był zbyt mały, by można nim było coś transportować łodziami (nie ma więc mowy o przypadkowym zgubieniu dóbr).
Generalnie archeolodzy skłaniają się ku koncepcji bagna, bo przedmioty odkrywano w 2,5-m warstwie, w przypadku rzeki/strumienia wszystko leżałoby zaś na dnie.
Dr Sip uważa, że przedmioty z brązu były wrzucane do wody podczas rytuałów.
Wykopaliska i ich kontynuacja
Wykopaliska na zlecenie kolei austriackich będą prowadzone jeszcze przez pół roku (menedżerem tego projektu jest Mag. Alexander Stagl, który jest jednocześnie współwłaścicielem firmy Novetus). Dr Sip uważa jednak, że warto kontynuować prace poza obecną koncesją. Być może uda się zrealizować projekt badawczy przy współudziale jednego z uniwersytetów.
Komentarze (6)
Ergo Sum, 2 października 2021, 08:28
Jak zwykle, archeolodzy wszystko muszą sprowadzać do rytuałów. Pierwsze co wymyślają że dana czynność była obrzędem religijnym i to im wystarczy. Dawniejsze społeczność wszystko robiły "rytualnie", tzn wszystko było podporządkowane, związane, poświęcone - wynikało z religii. To religia regulowała zasady życia. Nie można oddzielać tych sfer i mówić że coś było rytualne - i koniec. To niczego nie tłumaczy. To tak jakby powiedzieć że dany przedmiot był związany z życiem.
Jajcenty, 2 października 2021, 11:15
Gdybyś mogła podnieść nieco jasność wypowiedzi. Jeśli dobrze zrozumiałem: dawniej wszystko było regulowane rytuałami - samo życie, ale jeśli mówi to archeolog to źle?
cyjanobakteria, 2 października 2021, 12:44
Ciężko znaleźć głupszy powód niż rytuał religijny na wyrzucanie w bagno cennych przedmiotów z brązu, już nie wspominając o złocie Nie dziwi też późniejsza niechęć kościoła do pogaństwa, a ole wiązało się ono z takimi praktykami. Wiadomo, że duszpasterze woleli zaopiekować się dobrami doczesnymi osobiście
darekp, 2 października 2021, 14:14
Coś by się pewnie znalazło, przykładowo podobno pewien ekspert ekonomiczny zalecał jako receptę na kryzys ekonomiczny na przemian kopać rowy i je zasypywać. Zależy jeszcze jak zdefiniować religię (bo jak ktoś chce, to może wyżej opisaną aktywność z rowami zaliczyć do działki "religia")
Jajcenty, 2 października 2021, 14:58
Moja pierwsza myśl Myślę, że zaplanowana żywotność produktu (ang. planned obsolescence) też się łapie spokojnie.
venator, 5 października 2021, 06:19
Praktykami pogańskimi, zwlaszcza tymi, które przeniknęły do kultury ludowej, to sobie kościół na co dzień mało zawracał głowę. Do XVI w. christianizacja była bardzo powierzchowna, trochę się to zmieniło pod wpływem reformacji, ale też niewiele.
Najważniejsza była dziesięcina, filar finansów Kościoła.To był bezpośredni podatek kościelny, powszechny. Z czasem, w średniowieczu dziesięciną zaczęto obciążać bezpośrednio ludność, . W średniowieczu chłop nie mógł zejśc podczas sianokosów z pola póki klecha nie wziął co dziesiątego, należnego z mocy boskiej, snopa. Później ewoluowała w kierunku daniny pieniężnej. Dorobiono do tego sprytną ideologię - każda z istniejących koncepcji dziesięciny zakładała jedno - Kościół miał "naturalne" prawo do dóbr doczesnych. Dochodziło jeszcze świętopietrrze, podatek na rzecz papieża, te jednak zanikło wraz reformacją.
W Polsce od XVI w zamiast tego doszła natomiast pańszczyzna, dla chłopów obowiązkowa również w dobrach kościelnych. Po wprowadzeniu w 1520 r. obowiązkowej pańszczyzny w wymiarze jednego dnia, pierwsi zbuntowali sie chłopi z Krowodrzy, wsi należącej do klasztoru kanoników regularnych Świętgeo Ducha z Krakowa. Regularnie odmawiali pańszczyzny. Zakonnicy wynajeli pewnego typa, Ściborskiego, który miał ich przymusić do darmowej pracy na rzecz klasztoru. Ściborski został jednak skrycie zamordowany. Spór rozstrzygnął ostatecznie biskup krakowski. W ramach miłosierdzia zasądził pokutę w postaci dodatkowego dnia pańszczyzny. Chłopki musiały zasuwać na rzecz braciszków już nie jeden, a dwa dni w tygodniu. Za darmo. Póżniej było tylko gorzej...
Także lepiej może było wrzucić raz na jakiś czas złote talerze w bagno niż przez całe życie być dociskanym nogą pana i plebana...