Zostało 21 lat do katastrofy. Australijski raport klimatyczny to dzwonek alarmowy
Nawet przy dość optymistycznym scenariuszu rozwoju sytuacji klimatycznej, ludzkość może w ciągu najbliższych dziesięcioleci czekać poważny kryzys. Australijski think-tank Breakthrough - National Centre for Climate Restoration, opierając się na badaniach naukowych, m.in. na opublikowanej w PNAS pracy „Well below 2 C: Mitigation strategies for avoiding dangerous to catastrophic climate changes”, zarysował bardzo prawdopodobny scenariusz tego, co czeka nas już w ciągu kilku dekad.
Australijczycy uważają, że w latach 2020–2030 politycy i społeczeństwa nie zrealizują celów zakładanych w Porozumieniu Paryskim, zatem nie przeprowadzimy zmian niezbędnych, by ograniczyć globalne ocieplenie do 3 stopni powyżej okresu sprzed rewolucji przemysłowej. Ich zdaniem do roku 2030 średnia roczna koncentracja CO2 w atmosferze wzrośnie do 437 ppm, czyli do poziomu, jaki nie występował od 20 milionów lat. Tutaj trzeba przypomnieć, że średnia roczna koncentracja tego gazu wyniosła w ubiegłym roku 409,92 ppm, czyli w ciągu jednego tylko roku zwiększyła się o 2,87 ppm. Osiągnięcie do roku 2030 wartości 437 ppm jest więc jak najbardziej realnym scenariuszem. Przy takiej koncentracji dwutlenku węgla średnia temperatura na Ziemi będzie o 1,6 stopnia Celsjusza wyższa, niż w epoce przedprzemysłowej.
Rok 2030 to jednocześnie zakładany szczyt emisji gazów cieplarnianych. Ma ona od tej pory spadać, by w roku 2100 stanowić jedynie 20% tego, co ludzkość emitowała w roku 2010. Jednak taki scenariusz – o ile rzeczywiście antropogeniczna emisja zacznie się od roku 2030 zmniejszać – oznacza, że do roku 2050 średnie temperatury na Ziemi zwiększą się o 2,4 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedprzemysłową. Dodatkowo takie zwiększanie temperatury spowoduje, że zostanie uruchomionych wiele mechanizmów zwrotnych, jak zmniejszenie pokryw lodowych, zmiany w pokrywach chmur, uwolnienie dodatkowych ilości metanu z gruntu. Mechanizmy te spowodują dodatkowe ogrzewanie się Ziemi, co w sumie oznacza, że w tym scenariuszu do roku 2050 temperatura będzie o 3 stopnie Celsjusza wyższa niż w epoce przedprzemysłowej.
Takie zmiany spowodują, że Zachodnia Antarktyka ociepli się o 1,5 stopnia Celsjusza, Grenlandia o 2 stopnie, a obszary wiecznej zmarzliny i Amazonia doświadczą ocieplenia o 2 stopnie. Mechanizmy te spowodują dodatkowe ocieplenie o jeden stopień. Poziom oceanów wzrośnie do roku 2050 o 0,5 metra, a do roku 2100 wzrost może wynieść 2–3 metry. Z historii geologicznej Ziemi wiemy jednak, że możliwy jest wzrost o ponad 25 metrów.
Wszystko to oznacza, że do roku 2050 aż 35% lądów i 55% ludzkości będzie doświadczało rocznie ponad 20 dni, w których wysokie temperatury będą stanowiły zagrożenie dla ludzkiego życia. W przeszłości wspominaliśmy już o tym, że takie temperatury mogą panować m.in. w szybko rozwijających się miastach nad Zatoką Perską czy w Mekce. Wyjaśnialiśmy też, czym jest temperatura mokrego termometru oraz, że śmiertelnym zagrożeniem dla człowieka jest temperatura przekraczająca 35 stopni Celsjusza.
Zmiany takie doprowadzić mogą do destabilizacji prądów strumieniowych w atmosferze, co niekorzystnie wpłynie na intensywność i rozkład geograficzny monsunów w Azji i Afryce Zachodniej przez co dojdzie do osłabienia Prądu Zatokowego i negatywnych konsekwencji dla Europy. Z kolei Ameryka Północna doświadczy ekstremalnych zjawisk pogodowych, w tym potężnych pożarów, susz, fal upałów oraz powodzi. Nad Chinami przestanie pojawiać się letni monsun, a w wielkich rzekach Azji – z powodu redukcji o 1/3 lodowców w Himalajach – dramatycznie spadnie ilość wody. W Andach powierzchnia lodowców skurczy się o 70%, a w Meksyku i Ameryce Środkowej opady zmniejszą się o połowę. Ponad 30% obszaru lądów doświadczy problemów z dostępem do wody, a w południowej Afryce, południowych obszarach basenu Morza Śródziemnego, zachodniej Azji, na Bliskim Wschodzie, w australijskim interiorze i południowo-zachodnich częściach USA dojdzie do poważnego pustynnienia.
Załamie się wiele ekosystemów, w tym rafy koralowe, amazoński las deszczowy i Arktyka. Wiele terenów w ubogich krajach się wyludni, gdyż ludzie nie będą w stanie się tam schłodzić w czasie upałów. Śmiertelne upały będą panowały przez ponad 100 dni w roku w Afryce Zachodniej, na Bliskim Wschodzie, w Azji Południowo-Wschodniej oraz w tropikalnych częściach Ameryki Południowej. Spowoduje to, że ponad miliard osób zamieszkujących obszary tropikalne przeniesie się w inne regiony globu. Aż dwa miliardy ludzi doświadczy problemów z dostępem do wody pitnej, upadnie też rolnictwo w suchych obszarach subtropikalnych.
Należy spodziewać się znacznego spadku produkcji żywności i związanego z tym gwałtownego wzrostu cen. Sytuację dodatkowo pogorszy zmniejszająca się wartość odżywcza roślin uprawnych, spadek populacji owadów zapylających, zmiany w rozkładzie monsunów, pustynnienie oraz upały w wielu ważnych obszarach obecnej produkcji rolnej. Należy też spodziewać się zatopienia delt Mekongu, Gangesu i Nilu oraz zalania znacznych części wielkich miast, jak Dżakarta, Hongkong, Szanghaj, Bangkok, Lagos czy Manila. Niektóre małe wyspy staną się niezdatne do życia, a w samym tylko Bangladeszu aż 15 milionów ludzi zostanie zmuszonych do migracji.
Australijscy specjaliści stwierdzili też, że nawet jeśli ocieplenie zostanie zatrzymane na poziomie 2 stopni Celsjusza, należy spodziewać się migracji ponad miliarda ludzi. Bardziej pesymistyczne scenariusze wykraczały poza możliwości modelowania, jednak mówi się o wysokim prawdopodobieństwie końca cywilizacji w znanej nam obecnie formie. Nie można wówczas wykluczyć bowiem olbrzymich, nieprzewidywalnych zmian społecznych związanych z migracjami olbrzymiej liczby ludzi, konfliktami zbrojnymi o wodę i pożywienie. O tym, że taki scenariusz jest jak najbardziej prawdopodobny świadczyć może rosnące od kilku lat napięcie między Etiopią, Egiptem a Sudanem spowodowane przez etiopskie plany budowy wielkiej zapory wodnej na Nilu.
Komentarze (42)
Przemek Kobel, 12 czerwca 2019, 14:42
thikim, 12 czerwca 2019, 17:20
No i mam dylemat bo z jednej strony jestem zwolennikiem wolności słowa.
Z drugiej to w zasadzie podpada pod:
Tak więc wszyscy którzy przepowiadali końce świata: poczynając od wróżek a na naukowcach skończywszy - zazwyczaj czerpali z tego korzyści przy jednoczesnym spowodowaniu niekorzystnego rozporządzenia przez inne osoby swoim majątkiem.
Czyli jak nadejdzie rok 2051 to w zasadzie powinno się to skończyć masą pozwów i masą kar.
Końców świata mieliśmy już wiele.
Tak nawiasem pisząc wspomnę że ilość zieleniny (drzew) w ostatnich latach wzrosła mimo obaw naukowców że będziemy żyć na pustyni a promieniowanie nadfioletowe będzie powodowało śmierć na raka już w wieku 10 lat.
KONTO USUNIĘTE, 12 czerwca 2019, 18:04
Ja też mam odczucia ambiwalentne co do tej wolności, bo dzięki niej thikim może bzdury wypisywać:
Podaj JEDEN przykład prognozy końca świata, która naukowcom się nie sprawdziła.
gooostaw, 12 czerwca 2019, 19:44
O nie. Czy znowu czeka nas dyskusja po której zacznę się zastanawiać co jest bardziej niebezpieczne: globalne ocieplenie, czy ludzie którzy zaprzeczają że globalne ocieplenie nam zagraża?
darekp, 12 czerwca 2019, 20:37
Nie chciałbym się wpasowywać to o czym pisze goostav, ale pomyślmy: Termin do "katastrofy" to ok. 20 lat. Weźmy dla porównania ostatnie 20 lat wstecz i wymieńmy co się w tym czasie zdarzyło. A więc:
- w 2001 roku "zabłysnął" niejaki Osama (z kumplami, a właściwie kumple bardziej;)),
- potem była wojna w Afganistanie i nowe (chyba ostrzejsze niż dotychczas - ocena "na wyczucie") wojny na Bliskim Wschodzie, powstało Państwo Islamskie,
- w roku 2008 był kryzys gospodarczy - pisano o nim, że najgorszy od czasów Wielkiej Depresji,
- napływ imigrantów do Europy i związane z tym problemy,
- liczne zamachy islamskie w Europie Zachodniej,
- zmiany klimatyczne: anomalie pogodowe w UK i USA, w Polsce tornada,
- Donald Trump prezydentem USA, a w Europie Brexit.
i pewnie sporo rzeczy, o których zapomniałem (bo nie googlowałem, a powinienem:))
Gdyby teraz taki spis przedstawić komuś z lat 90-tych ub. wieku, to niejeden by się za głowę złapał i pomyślał "katastrofa".
Więc czy kogoś zdziwi, że gdy przejdziemy na osi czasu taki sam odcinek w drugą stronę, to będzie podobnie? Czy nawet trochę gorzej (na moje wyczucie będzie gorzej pewnie o jakieś 10-50 %, a już prawie na pewno razie nie będzie gorzej o więcej niż 100 %)?
Myślę, że będzie "katastrofa" ale w takim sensie w jakim kryzys 2008 był "najgorszy od czasów WD", tzn. może i był, ale nie ma go co porównywać z WD, kiedy bezrobocie było rzędu 30-50 % (znów nie googlowałem, ale chyba było coś koło tego, o ile dobrze pamiętam). I finansiści skakali z okien (w 2008 nikt nie skakał, a znalazłoby się trochę takich, co pewnie i zasłużyli na "wylot przez okno"). Będą pod wieloma względami trudniejsze czasy, wszyscy to odczujemy, ale jakoś się przystosujemy i będziemy ciągnąć swoje sprawy dalej. Zapewne zresztą bez tego "odczucia" społeczeństwa nie zaakceptowałyby tego, że będziemy musieli godzić się na pewne ograniczenia, a zacząć się ograniczać będziemy musieli, inaczej czeka nas to, co przepowiada Nihilo.
ex nihilo, 12 czerwca 2019, 23:42
Sobie już przepowiedziałem - od dwóch dni mam u siebie kolejkę sąsiadów z kubełkami... Ujęcie wody dla kilku wsi wzięło i wyschło. Całkiem. Dzisiaj przywieźli wodę do picia - po butelce na paszczę. Od jutra mają jeździć beczkowozy.
A od (prawie) powodzi minęły zaledwie dwa tygodnie, nawet niecałe chyba. Gdzie ta woda się podziała? Już w Bałtyku. Z syfem wszelkim po drodze zwleczonym. No cóż, postęp - melioracje, prostowanie, pogłębianie i co tam jeszcze. Przez tysiące lat wody tu nie brakowało, wszędzie źródła i źródełka, rzeczki i strumienie co kilkaset metrów, mokradła, bajora i co tam jeszcze. Postępowi przeszkadzało. No i nie ma. Opps... jest, po litrze na paszczę, w plastikowej butelce rzecz jasna, bo jak inaczej.
Kiedy u mnie też wyschnie? Nie wiem, ale pewnie wyschnie, bo to jedna z ostatnich studni, w których jest jeszcze woda. W innych już tylko betonowe kręgi i powietrze.
Warai Otoko, 13 czerwca 2019, 10:22
Przypominam, ze postęp jest nieliniowy i każda cecha którą do miar postępów zaliczmy ma swoją (inną) charakterystykę w czasie ;P
Niemniej, obecnie wiele trajektorii prowadzi do silnego załamania się postępu (lub jego prędkości) dla wielu cech. I jest to spowodowane zmianami klimatycznymi, i to jest jasne.
Istnieją dwie obiecujące technologie które mogą nas uratować - fuzja jądrowa i jeszcze lepsze GMO (superwytrzymałe, zawierajace wszystkie związki odżywcze i rosnace na piachu rośliny). Problem w tym, że możemy nie zdążyć na czas... Obecnie budowany jest reaktor fuzyjny który ma mieć sprawność/ Q na poziomie 10 (Q = stosunek energii wyprodukowanej z syntezy do energii potrzebnej do utrzymania pracy reaktora); jednak budowa ma się zakończyć w 2025, jak wszystko pójdzie gładko - a rozpowszechneinei tej technologii to minimum 10 lat. Czyli w najbardziej optymistycznym scenariuszu do 2035 (a termin to albo 2031 jesli weżmiemy 12 lat, albo 2040 jeśli te 21 lat do punktu zero). Także jak się sprężymy to jest szansa, ale balansujemy na krawędzi ogromnej katastrofy lub nawet zagłady ludzkości. Najgorsze jest to że skale czasowe są tutaj na tyle duże że ludzie nie czują tego że ważą sie losy świata obecnie...
darekp, 13 czerwca 2019, 11:25
Tak dla ścisłości - po co ta fuzja? Żeby nadal produkować i wyrzucać bezmyślnie tyle plastiku, co teraz? Używamy wielu rzeczy, które w gruncie rzeczy do niczego nam nie są potrzebne. Byle pendrive czy słuchawki czy nożyczki do paznokci są zapakowane w plastikowe opakowanie (często zrobione z tak solidnego plastiku, że trzeba go rozcinać nożem, bo inaczej otworzyć się nie da), dodatkowo (elektronika) jest z papierową książeczką, której nikt nie czyta. I to tylko jeden z wielu przykładów marnotrawstwa...
KONTO USUNIĘTE, 13 czerwca 2019, 13:31
Chodzi Tobie, że nie jest prostoliniowy? Wyrażany funkcją monotoiczną niemalejącą?
Warai Otoko, 13 czerwca 2019, 13:50
Oczywiście, w pełni się zgadzam. Za dużo posiadamy niepotrzebnego badziewia i już na pewno za dużo jest plastiku. Pełna zgoda. Ale to nie ma nic wspólnego z fuzją. Fuzja daje nam czystą energię bez odpadów, bez zagrożeń, baardzo dużo energii. A jej potrzebujemy. Nie oszukujmy się i nie bądźmy naiwni że możemy żyć bez prądu ;P Fuzja pozwoli nam nie zanieczyszczać dalej planety.
nie rozumiem, jaki to ma związek z moja wypowiedzią?
(już rozumiem, wyjaśnienie niżej).
Niee, chodzi mi o nieliniowość. Może wypowiem się bardziej precyzyjnie - jest funkcją wielomianową - raz rośnie, raz maleje, w różny sposób.
Albo moze jeszcze lepiej wielomianową conajmniej drugiego stopnia bo liniowe wielomianowe też mogą być. Czyli postęp ani nie jest liniowy od zarania cywilizacji - czyli nie rośnie wprost proporcjonalnie do czasu, ani nie jest stały (monotoczniny ?), tylko jest złożeniem nieliniowych wzrostów i spadków.
Aha, moze dodam jeszcze jedną informację. Miarę "postępu" rozumiem jako zmiany QoL (kwestia wyboru jakie cechy wsadzimy w ten wskaźnik). Natomiast postęp w sensie czysto semantycznym będzie funkcją liniową dopasowaną do tych zmian (może faktycznie troszkę to zagmatwane bo nawiązuje do poprzednich dyskusji na tym forum odnosnie postępu). Czyli innymi słowy, nie możemy mówić o postępie póki nie zdefiniuejmy jakie cechy wkładamy w QoL i jak one się zmieniały w czasie.
gooostaw, 13 czerwca 2019, 19:57
Technologia kontrolowanej fuzji jądrowej może być kluczowa dla całej ludzkości. Zastanówmy się co by się zmieniło gdyby cena prądu zmalała stukrotnie.
Ja to widzę tak. Recykling tworzyw sztucznych stałby się tak tani że opłacalne byłoby otworzenie skupów plastiku i przetwarzanie go, zamiast produkowanie nowego. Spalanie paliw kopalnych przestałoby być opłacalne. Ogrzewanie elektryczne zastąpiłyby obecne metody. Silniki spalinowe ciągle mogłyby być używane, ale zamiast wydobywać ropę moglibyśmy tworzyć paliwo z atmosferycznego dwutlenku węgla. Mógłby powstać stabilny ekosystem ze stałym poziomem CO2. Uprawianie roślin przy sztucznym oświetleniu byłoby bardziej opłacalne niż tradycyjne pola. Większość pożywienia można by produkować w miastach na piętrowych farmach hydroponicznych i aeroponicznych.
Wiemy że jest to możliwe. Opracowywane są nowe metody. Jesteśmy blisko. Wiele ludzi pracuje każdego dnia żeby urzeczywistnić podobne wizje. Oczywiście że mieliśmy nadzieję że stanie się to wcześniej, ale i tak się uda. Tylko że nie dzięki marudom i malkontentom, tylko ciężko pracującym wizjonerom.
gooostaw, 13 czerwca 2019, 20:26
No tak, malkontentów nie brakuje
Co do wizjonerów to było wiele tysięcy takich, których chętnie bym cytował. Oboje żyjemy w ich wizji. Ja bardzo sobie cenię ten fakt i bardzo jestem szczęśliwy że było ich tak wielu przede mną. Dzięki temu możemy tu rozmawiać, zamiast błagać los o przychylność, marznąc i głodując w jakiejś dziczy. Cieszę się że znalazło się dla mnie miejsce w tej wizji i z przyjemnością będę starał się ją kontynuować. Wykorzystamy ich doświadczenie, naprawimy ich błędy i przekażemy naszą wizję naszym następcom z nadzieją że oni poprawią nasze błędy.
Możesz się przyłączyć albo stanąć z boku i nie przeszkadzać.
ex nihilo, 13 czerwca 2019, 22:17
O ile skleroza mnie nie oszukuje, to w czasach Gierka jakieś takie podobne hasło było...
A z tymi, którzy przeszkadzać będą, to co zrobić? To co inni wielcy wizjonerzy postępu robili? Czy może jakiś inny, ciekawszy pomysł masz? Hmm? W tym pewnie też jakiś tam postęp jest.
Afordancja, 13 czerwca 2019, 23:32
Nie, żebym tego, ale nic nie trzeba robić, selekcja naturalna, dopasowanie do zmieniającego się środowiska (inni też są środowiskiem) ciągle działa, i albo jedni pójdą w niszę, albo drudzy (nie wiadomo), a może wszyscy wyginą kto to wie
gooostaw, 14 czerwca 2019, 01:43
No cóż, sprzeczne wizje się zdarzają. Bliżej mi jednak do wizji tych którzy cenili wolność i różnorodność. Nie tworzę sobie wrogów. Jeśli ktoś sam zdecyduje stać się moim wrogiem, to postaram się przekonać go że nie ma takiej potrzeby. Do walki stanę jedynie w swojej obronie, a i tak zrobię to niechętnie. Z odrobiną chęci i rozumu możemy się dogadać, tworząc świat w którym będzie miejsce dla każdego.
Warai Otoko, 14 czerwca 2019, 09:50
Nie bawie się w przepychanki kto co wie a czego nie wie. Nie jestem w stanie sprawdzić poziomu wiedzy czytelników tego forum i z tego oraz innych powodów - nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Jeśli dotknęło Cię w jakiś sposób to, że próbowałem (mniej lub bardzie zręcznie) użyć pojęć matematycznych do zobrazowania tego o co mi chodzi to chyba źle o Tobie świadczy. Skup się proszę na celu dyskusji bo komentarze takie jak powyższy nie wnoszą do niej absolutnie nic.
Odniosę się do tej części Twojej wypowiedzi która jest użyteczna:
Cały cywilizowany świat czeka apokalipsa gdyby nagle zabrakło prądu. Nie sądzisz? Nie twierdzę, że ludzkość by nie przeżyła jako gatunek - ale chyba otwarcie wrót piekła na ziemi nie jest bez znaczenia.. Szczególnie że żyjesz akurat w tej cywilizacji i chyba masz rodzinę, znajomych...
Tak mocno uogólniasz że ciężko się odnieść. Co jest dla Ciebie syfem? Bo zasadnicza większość zasobów materialnych, narzędzi etc. jakie posiadamy, lub inaczej mówiąc "rzeczy" jest nam potrzebna. Nie do przeżycia (ten etap mamy za sobą, i to o jakieś setki tysięcy lat ;P) ale do życia i tworzenia kultury (nauki, filozofii i sztuki) tak jak matka natura przykazała.
Odnośnie samej fuzji - podobno wielkość reaktora ma znaczenia. Dlatego wspomniałem o jednym na tyle dużym, budowanym chyba we Francji, który ma szansę odmienić sytuację.
Dobrze powiedziane :)
Odnoszę wrażenie, że na tym forum, w tego typu dyskusjach jest podział na dwa obozy różniące się fundamentalnie w podejściu do świata. Nic raczej nie wyjdzie z przekonywania się nawzajem ale może chociaż udało by się nam jakoś nazwać te postawy. Na początek propozycja - jedni to możę Transhumaniści a drudzy to Zegiści (zero-growth?)? Jakieś inne propozycje?
jeszcze pominąłem tą wypowiedź. Oczywiście że można żyć bez smartwatcha, ale nie o to chodzi. Smartwatch to narzędzie, jest przydatne w niektórych sytuacjach w innych nie, akurat smartwatch w bardzo niewielu ale już smartphone w wielu (co nie znaczy że każdy go potrzebuje). I oczywiście że można "przeżyć" bez tego urządzenia, można również wbijać gwóźdź kamieniem albo własnym łbem, tylko po co ?
gooostaw, 14 czerwca 2019, 15:32
Można stworzyć frakcje na forum. Mogło by być całkiem śmiesznie obawiam się jednak że ostatecznie doprowadziłoby to do niepotrzebnych konfliktów.
Warai Otoko, 14 czerwca 2019, 15:47
Absolutnie nie chodzi mi o tworzenia jakiś podziałów. Bardziej o klasyfikację fundamentalnych różnic w sposobie myślenia jesli chodzi o to w jakim kierunku ludzkość idzie/powinna iść/powinna była iść. Nazwanie tych sposobów myślenia wzbogaci po prostu nasze zrozumienia świata i ścierających się w nim sił, co ostatecznie zwiększa szansę na podjęcie jakiś dobrych decyzji. Jeśli ktoś dostrzega w tych dyskusjach taki podział (ja dość wyraźnie) i wie do jakich "izmów" prezentowane sposoby myślenia najlepiej pasują - proszę się podzielić
Warai Otoko, 14 czerwca 2019, 16:09
wykaż zatem moją ignorancję skoro oskarżasz - to raz, a dwa metodologia nauk ścisłych ? co to ma wspólnego? nie rozumiesz czym się różni pojęcie czy konstrukt matematyczny od metodologii? a trzy, bez znajomości "metodologii nauk ścisłych" Twojego rozmówcy nie możesz z nim rozmawiać na tematy filozoficzne? Dość infantylne podejście...
I tu się mylisz. Zakładasz, że człowiek, jego budowa i działania są jakoś poza naturą. A to własnie natura, prawa fizyki i dalej ewolucja doprowadziła do takiego stanu, my jesteśmy tylko częścią wykonawczą pewnych podprocesów.
Aha, jak gdyby wielkosć nie zależała od obwodu. Dobra, załóżmy że to był żart... Unikasz odpowiedzi na moje argumenty, ja mówię, ze potrzebujemy energii elektrycznej a kontorlowana fuzja pozwoli nam ja uzyskać bez dalszego zanieczyszczania ziemi, z przynajmniej bez zanieczyszczania w takim stopniu. Możliwe też stanie się oczyszczanie i recykling na innym poziomie.
hue hue bardzo śmiesze. Coraz bardziej przekonuje się że rozmawiam z nadętym studentem drugiego roku matematyki.
Nie wątpię. Ale dyskusja nie dotyczy obecnego stanu rzeczy, któremu nikt nie zaprzecza, ale propozycji rozwiązań.
Warai Otoko, 14 czerwca 2019, 16:33
Wskaż moją pomyłkę, nie twierdzę że jej nie dokonałem. Ale wskaż, może się czegoś nauczę chociaż z tej wymiany zdań.
musisz zatem "odpaść" bo fuzja jądrowa jest tylko elementem szerszej dyskusji, Panie doktorze ;P
wytwarzanie kultury.
Na razie nie działa. Rozmawiamy o tym co może nas uratować.
wyrocznia się znalazła. Oj przepraszam - realista. Dla Twojej informacji, gdybyś źle odczytał moje komentarze - ja nie twierdzę że ludzkość sobie poradzi w zadowalajacy lub w jakikolwiek sposób z problemami zmian klimatycznych i zanieczyszczeń. Ja jedynie wskazuje pewne możliwości i oczekiwałem jakiejś dyskusji na ten temat a ty jedynie w butny (i jak dotąd gołosłowny) sposób czepiasz się rzekomej niepoprawności użytych przeze mnie metafor matematycznych i negujesz potencjał technologiczny ludzkości jak gdybyś wszystkie rozumy pozjadał i został demonem Laplace'a. Zmień ton.
Warai Otoko, 14 czerwca 2019, 16:57
nie wiem, proszę ściślej.
nawiązywałem do Twojej wcześniejszej zaczepki o doktoracie z przekręcania wypowiedzi...
nie fizyczny stricte a raczej neurobiologiczny, który jest pochodną fizycznych, ale nie pojedynczego a raczej wszystkich, choć największy udział będa miały pewnie procesy związane z siłami elektromagnetycznymi. I znów butna zaczepka z tymi kulturami bakterii...
nie, wcale nie mógłbyś. Fuzja i GMO mają szansę nas uratować i są ku temu konkretne racjonalne powody.
ale wypowiadasz się jakbyś był Laplaca, niestety. Nie wiem tylko po co i dlaczgeo - moze przez ten doktorat co do którego się "przypadkiem" zdradziłes że masz?
Warai Otoko, 14 czerwca 2019, 17:58
Wiem to, natomiast Ty najwyraźniej nie wiesz, że Twoje komentarze to istny festiwal gołosłowności. Mam nadzieję, że nie jesteś nauczycielem akademickim Doktorze Szedar, bo inaczej powiedz proszę swoim studentom, że nazwa Twojej funkcji to tylko taki "żart dla inteligentnych". Dobry też dajesz przykład jako "reprezentant" metody naukowej będąc jednocześnie wróżbitą. Twoje wypowiedzi tryskają niesamowitą arogancją. Mam nadzieję, że to zmienisz Doktorze - Wróżbito.
gooostaw, 14 czerwca 2019, 20:04
@Szedar
Co to za koszmarna próba rozmowy z Twojej strony? Jak można rozmawiać z kimś, kto zatyka uszy i krzyczy, że ma rację, jak tylko ktoś się do niego odezwie? Właśnie taka wizja pojawia się w mojej głowie, kiedy czytam Twoje wypowiedzi. Jaki sens ma taka "dyskusja"? Czepialstwo i arogancja. Nawet tam gdzie Twoja opinia pokrywa się z opinią rozmówcy, starasz się nie zgodzić. Serio nie jesteś trollem, który przyszedł się tutaj powyżywać? Udajesz, że nie rozumiesz co ktoś chce Ci powiedzieć i czepiasz się jakichś nieistotnych szczegółów. Co starasz się nam właściwie przekazać? Że jesteś przekonany, że zagłada jest bliska i nieunikniona? Że nie wierzysz w ratunek dla ludzkości? Że powinniśmy się poddać? Że nic nie ma sensu i najlepiej śmiać się z głupców, którzy próbują poprawić sytuację? Czy może opacznie Cię zrozumiałem? Może masz jakieś inne rady?
ex nihilo, 15 czerwca 2019, 01:26
Dla tych, którzy twierdzą, że "fuzja + GMO...":
https://smoglab.pl/dr-hab-paulina-kramarz-ludzi-zmieniono-w-maszynki-do-robienia-pieniedzy/
Tego nie zmieni ani fuzja, ani GMO.
A jeśli ktoś twierdzi, że pracujemy coraz krócej i coraz więcej czasu dla siebie mamy, to proszę:
http://groups.csail.mit.edu/mac/users/rauch/worktime/hours_workweek.html
Warto do tego dodać, że dawniej nie było amazonienia ze stoperem, pojęć takich jak wydajność pracy czy hasła "czas to pieniądz". No i w tej statystyce nie jest wliczony czas dojazdu do pracy, bo czegoś takiego nie było - w najgorszym przypadku pięć minut spaceru.