Wyposażona w nadajnik GPS-GSM makieta żółwiego jaja pozwala prześledzić siatkę nielegalnego handlu

| Nauki przyrodnicze
Paso Pacifico

Umieszczając w gniazdach żółwi morskich wydrukowane w 3D wyposażone w nadajniki GPS-GSM jaja-wabiki, można prześledzić całą siatkę nielegalnego handlu. Zespół z Uniwersytetu Kent i Paso Pacifico opublikował wyniki swoich badań w piśmie Current Biology.

Helen Pheasey Helen Pheasey Otto Whitehead

Naukowcy sprawdzali, jak makiety jaj się sprawdzają i czy są bezpieczne dla zagrożonych żółwi. Nasze badania pokazały, że umieszczenie sztucznych jaj w gnieździe nie uszkadza rozwijających się zarodków [...]. Zademonstrowaliśmy [również], że można śledzić losy nielegalnie pozyskanych jaj od plaży po odbiorcę końcowego; pokazała to nasza najdłuższa trasa, która ujawniła cały łańcuch dostaw o długości 137 km - opowiada główna autorka badań, Helen Pheasey z University of Kent.

Jaja-makiety (nazywane InvestEggatorami) zostały opracowane przez Paso Pacifico. Organizacja chciała się zająć nielegalnym handlem w Ameryce Środkowej; jaja zagrożonych żółwi są tu wybierane z gniazd i sprzedawane jako sezonowe przysmaki do barów i restauracji. Makiety zaprojektowała powiązana z Paso Pacifico specjalistka - Kim Williams-Guillen. Finansowanie pozyskano dzięki Wildlife Crime Tech Challenge.

Drukowane w 3D makiety umieszczono w 101 gniazdach na 4 kostarykańskich plażach. Jedną czwartą fałszywych jaj nielegalnie wybrano. Dzięki temu naukowcy mogli prześledzić losy jaj z 2 lęgów żółwia zielonego (Chelonia mydas) i 3 lęgów żółwia oliwkowego (Lepidochelys olivacea). Okazało się, że większość skradzionych jaj nie opuszcza lokalnego terenu.

Jedno z jaj dotarło w pobliże posesji mieszkaniowej i "zamilkło". Drugie przebyło 2 km do baru. Makieta, która pokonała najdłuższą drogę, dotarła 137 km w głąb lądu; 2 dni trwało przetransportowanie jaja z plaży do strefy załadunku supermarketu, później trafiło ono do posesji mieszkaniowej. Biolodzy nie sądzą, by zostało ono sprzedane w markecie. Przemytnik przekazał je tam raczej sprzedawcy.

Niektóre makiety zostały zdemaskowane. Jedno z jaj straciło łączność w obszarze mieszkalnym w pobliżu Cariari; Cariari to miasto położone 43 km od plaży, gdzie rozpoczął się eksperyment. Po 11 dniach dostaliśmy zdjęcia rozmontowanego InvestEggatora. Ze zdjęciami przesłano informacje, gdzie kupiono makietę i ile jaj podlegało transakcji. To pokazuje, że poza danymi GPS i GSM można też liczyć na pewną współpracę z lokalnymi społecznościami.

Pheasey podkreśla, że wstępne ustalenia wskazują, że większość jaj nie opuszcza okolicznych rejonów. Potwierdza to podejrzenia naukowców i lokalne doniesienia, że gros handlu odbywa się niedaleko plaż z gniazdami. Wiedza, że większość jaj pozostaje w okolicznych rejonach, pozwala nam zaplanować działania ochronne. Możemy się skupić na zwiększeniu świadomości w lokalnych społecznościach [...].

Pheasey dodaje, że z perspektywy egzekwowania prawa krytyczną kwestią jest zidentyfikowanie tych, którzy przemycają i sprzedają jaja.

Naukowcy mają nadzieję, że makiety zostaną wykorzystane w innych projektach. Rzucą one nieco światła na różnice w handlu żółwimi jajami w poszczególnych krajach. Tymczasem zespół pracuje nad ulepszeniem technologii, chce też rozszerzyć jej zastosowanie na inne gatunki; Paso Pacifico i kostarykańscy uczeni chcieliby np. przystosować nadajnik do śledzenia dostaw rekinich płetw. Wspomina się również o monitorowaniu kradzieży jaj z gniazd papug.

żółwie morskie handel jajami makieta InvestEggator Helen Pheasey