Cena popularności
Rosnąca popularność systemu Android ma swoją cenę. Jego użytkownicy są narażeni na coraz większe niebezpieczeństwo. Każdego dnia staje się coraz bardziej jasne, że użytkownicy chcący chronić swoje urządzenia z Androidem nie mogą polegać tylko na Google'u - mówi Graham Cluley. Znany specjalista zaleca używanie oprogramowania antywirusowego i dokładnie przyglądanie się aplikacjom, które chcemy zainstalować.
Trend Micro, producent oprogramowania zabezpieczającego, ostrzega, że pomiędzy czerwcem a sierpniem liczba szkodliwych aplikacji dla Androida zwiększyła się z 30 000 do 175 000. Tymczasem jedynie 20% użytkowników tego systemu korzysta z jakichkolwiek zabezpieczeń.
Niektóre z aplikacji jednoznacznie można uznać za programy popełniające przestępstwo. Są to np. programy, które bez wiedzy użytkownika dokonują zakupów drogich usług. Istnieją też i takie, w przypadku których trudno wyznaczyć linię pomiędzy działaniem legalnym a nielegalnym. Należą do nich wszelkie "adware", które zbierają dane o użytkowniku i wykorzystują je do wyświetlania reklam. Trudno tutaj wyznaczyć jednoznacznie granicę, za którą kończy się zebranie podstawowych danych, a zaczyna naruszenie prywatności.
Komentarze (3)
yaworski, 23 października 2012, 22:22
Przede wszystkim użytkownicy powinni polegać na zdrowym rozsądku. Nie instaluje się aplikacji, które wymagają więcej uprawnień niż potrzebują do realizacji swojego celu. Nie raz zrezygnowałem z instalacji nawet jakiejś fajnej gry, która chciała dostęp np do listy uruchomionych aplikacji albo do danych kontaktowych z książki tel. Ludzie niestety nie korzystają z ochrony, jaką daje im system uprawnień w Androidzie i instalują wszystko jak leci. Gdyby ludzie byli bardziej na to wyczuleni, to w Play Store byłoby też mniej tego typu aplikacji, bo mało kto by to instalował.
Na pewno nigdy nie zainstaluję żadnego antywirusa na swoich urządzeniach z Androidem. Te "antywirusy" jedyne co robią, to pobierają listę uruchomionych aplikacji i porównują je z listą udostępnianą przez danego producenta. Czyli w sumie nie ma tu żadnej ochrony. A dodatkowo same mogą wysyłać informację o tym, co użytkownik instaluje.
Rowerowiec, 24 października 2012, 08:36
Kolejny raz widać, że wygoda ma swoje koszty.
Kiedyś nie było takich problemów. Miało się telefon i w razie potrzeby laptopa, a w nim antywirusa i tyle.
Ciekawe kiedy w pilocie do TV lub w pralce będziemy musieli instalować antywirusa... Przecież tam tez kiedyś zagości OS.
Beata, 25 października 2012, 17:06
Ponieważ nie każdy chce poświęcić swój czas na opanowanie systemu uprawnień. I proszę nie mówić, że to proste. Bo choć podstaw na pewno powinno się uczyć w szkole, to jednak skuteczne zabezpieczenie wymaga nieustannej aktualizacji wiedzy. Być może w jakimś stopniu okaże się to nieuchronne, tak jak nauka czytania i pisania, ale to już inna kwestia i na pewno nie każdy będzie ekspertem. A to eksperci piszą szkodliwe programy.
Nie możemy wymagać od wszystkich, aby byli adminami. Większość z nas pozostanie użytkownikami i bardzo dobrze - dzięki temu swój czas poświęcamy innym formom działalności. Stąd problem jest szerszy i nie można go rozwiązać konstatacją: trzeba patrzeć co się robi (choć trzeba). Ci, którym zależy na rozprzestrzenianiu się szkodliwych aplikacji będą przecież doskonalić sposób ich ukrycia przed użytkownikiem. Skoro obecne "antywirusy" na Androida są w powijakach, pozostaje chyba tylko życzyć sobie ich szybkiego rozwoju.