Drążąc w nieznane
Jezioro Ellsworth - ta nazwa większości ludzi, nawet obeznanych z geografią świata niewiele mówi. Tymczasem wśród naukowców budzi dreszcz emocji i pragnienie poznania. Co w nim takiego niezwykłego? Otóż tego jeziora jeszcze nikt nie widział i nikt nie pobrał z niego próbek. Ellsworth bowiem leży średnio trzy i pół kilometra pod lodem Zachodniej Antarktydy na Biegunie Południowym. Ellsworth jest odcięte od świata od milionów lat.
Od lat naukowcy planują „zapuścić żurawia" w ten unikatowy zbiornik. Zapuścić dosłownie, żeby bowiem dowiedzieć się czegokolwiek na jego temat, trzeba będzie się do niego dowiercić, trzy kilometry w głąb w trudnych antarktycznych warunkach. Artykuł w Geophysical Research Letters ujawnia, że badacze z Uniwersytetu Northumbria, Uniwersytetu w Edynburgu oraz British Antarctic Survey wybrali wreszcie miejsce, które idealnie nadaje się do wykonania odwiertu.
Cóż takiego niezwykłego jest w tym zbiorniku wody? Wielkie nadzieje pokładają w nim biolodzy, w szczególności zajmujący się ewolucją. Mają nadzieję, że zbadanie próbek z jeziora rzuci nowe światło na tę dziedzinę wiedzy. Powszechna jest bowiem wiara, że w zamkniętym zbiorniku przetrwało i przystosowało się życie. Życie, które ewoluowało niezależnie od reszty planety przez miliony lat. Nikt oczywiście nie spodziewa się wysoko zaawansowanych form życia, ale sama możliwość zbadania unikatowych bakterii, lub chociaż śladów po nich, jest dla mikrobiologów fascynująca. Paleoklimatolodzy oczekują z kolei, że osady z dna jeziora zawierają unikatowe dane na temat zmian klimatu w odległych epokach, których zbadanie zrewolucjonizowałoby nasz wgląd zarówno w historię planety, jak i nasze rozumienie mechanizmów zmian klimatycznych.
Planowane wiercenie nie jest łatwą operacją nie tylko ze względu na głębokość i trudne warunki. Źle przeprowadzone może spowodować naruszenie struktury osadów dennych, spowodować wypływ lub nawet niebezpieczny wytrysk wody na powierzchni. Za wszelką cenę należy także uniknąć zanieczyszczenia jego wód współczesnymi bakteriami, jakie mogą zostać przeniesione na sprzęcie badawczym.
Wybieranie odpowiedniego miejsca trwało od 2007 roku. Przez dwa lata sporządzano szczegółową fizjografię jeziora, z użyciem między innymi radaru mierzącego grubość lodu, pomiarów sejsmicznych sondujących głębokość jeziora, pomiarów i wyliczeń obrazujących przepływ wody w podlodowcowym zbiorniku. Po latach przygotowań - jak mówi ekipa badawcza - udało się znaleźć najlepsze miejsce i projekt rusza pełną parą. Do samego wiercenia pozostało jednak jeszcze sporo czasu: finalizacja projektu przewidziana jest na letnie miesiące lat 2012-2013.
Komentarze (4)
j50, 6 czerwca 2010, 16:02
To oczywiście nie jest jezioro. To jest zbiornik wody pod lądolodem antarktycznym. Jaka jest pewność, że całkiem niedawno ten zbiornik nie miał kontaktu z oceanem? Uważam, że hurraoptymizm jest tu na razie nieuzasadniony. Jaka jest pewność istnienia osadów na dnie tego zbiornika? Pragnę zauważyć, że to jest obszar funkcjonujący glaciizostatycznie. Jak Skandynawia w okresie zlodowaceń kontynentalnych.
Jurgi, 6 czerwca 2010, 22:21
Jaka jest pewność? Widocznie wystarczająca, żeby uznano taką skomplikowaną (ergo: kosztowną) operację za uzasadnioną.
odalisques, 9 czerwca 2010, 19:56
Ellsworth zostało wybrane do szczegółowej eksploracji spośród ponad setki podobnych zbiorników subglacjalnych w tym obszarze, a akredytacja NERC dla misji mówi sama za siebie w kontekście ich konserwatyzmu. Także choć gwarancji sukcesu nie ma żadnej, na pewno nic nie odbywa się w ciemno.
Jurgi, 10 czerwca 2010, 16:45
Zważywszy na długotrwałość przygotowawczych badań, jak sądzę, wykluczono z przyzwoitym prawdopodobieństwem (niedawne zwłaszcza) łączenie się go z oceanem i podobne przeszkody.