Facebook narzędziem sabotażu wg Chin
Raport rządowego chińskiego think-tanku z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych (Chinese Academy of Social Sciences) zarzuca rządom USA i innych krajów zachodnich wykorzystywanie internetowych stron społecznościowych, jak Twitter i Facebook do siania niepokojów społecznych.
Mimo słynnego „Wielkiego Chińskiego Firewalla", filtrowania zawartości, cenzury i wyjątkowo surowych przepisów, nie udaje się chińskim władzom całkowicie odciąć swojego narodu od dostępu do wolnej i niecenzurowanej informacji. Użytkownicy z większą wiedzą informatyczną potrafią ominąć rządowe zabezpieczenia, a otwarta struktura API takich stron nie ułatwia cenzorom zadania. Pokazały to chociażby zeszłoroczne wydarzenia w Iranie, gdzie podczas demonstracji i zamieszek Twitter stał się głównym kanałem informacyjnym dla opozycjonistów. Ponieważ otwarcie Twittera pozwala korzystać z niego przy pomocy różnych narzędzi oraz innych stron, nawet całkowite odcięcie serwerów i domeny twitter.com nie może być skuteczne. Te i podobne doświadczenia musiały zaniepokoić chińskie władze.
Dla większości światowych serwisów istnieją lokalne, chińskie, „bezpieczne" odpowiedniki, jednak nie są one w stanie zadowolić wszystkich użytkowników, czy powstrzymać ich pędu „do świata". Rosnące zaniepokojenie chińskiego rządu przejawia się w coraz bardziej zdecydowanych i surowych przepisach, na przykład żołnierzom w ogóle nie wolno prowadzić blogów ani prywatnych stron, nie wolno im korzystać z kafejek internetowych ani stron „randkowych". Prowadzenie kolejnych aktywności internetowych podlega ograniczeniom i kontroli, wprowadzany jest coraz częściej obowiązek rejestrowania się swoim imieniem i nazwiskiem.
Raport Chińskiej Akademii Nauk Społecznych zarzuca rządom krajów zachodnich, że celowo używają stron społecznościowych do wywoływania zamętu i politycznej dywersji w chińskim społeczeństwie. Wzywa także do wzmożonej uwag i kontroli Facebooka, Twittera i analogicznych witryn oraz powstrzymania ich wzrostu i dominacji.
Rzecznik amerykańskiej ambasady w Pekinie, Richard Buangan, nie chciał ustosunkować się do raportu, którego nie widział. Powiedział jedynie, że prawo do swobodnej wymiany informacji należy do podstawowych praw człowieka. Również Facebook nie udzielił żadnego komentarza odnośnie zarzutów rządowego think-tanku.
Komentarze (1)
Piotrek, 12 lipca 2010, 09:48
Aż chce się powiedzieć...Gdzie to USA "prawe i sprawiedliwe", które swą mocą próbuje z całych sił wyzwolić Irak od zła...a że przypadkiem tam się ropa znalazła...
Każdy kraj dba tylko o swoje własne interesy a reszta ich nie obchodzi, chyba że wchodzi w to sprawa biznesowa.
Aż ściska mnie w żołądku jak myślę co będę musiał kupować za 30 lat kiedy Chiny do cna opanują świat swoimi wysoce jakościowo wyprodukowanymi produktami. Teraz już mnie szlag trafia jak co chwila przed oczyma przewija się napis serwis, serwis...gdzie te czasy kiedy coś wytrzymywało dekady.
Marzę o chwili kiedy to UE zrobi gest Kozakiewicza i powie stop...
Niedoczekanie.