Zmarł pacjent najdłużej żyjący po przeszczepie serca
Zmarł mężczyzna, który był osobą najdłużej żyjącą po przeszczepie serca. Siedemdziesięciotrzyletni John McCafferty odszedł we wtorek (9 lutego), 33 lata po transplantacji.
McCafferty'go operował prof. Magdi Yacoub. Zabieg odbył się 20 października 1982 r. w Harefield Hospital. Chirurg podkreśla, że w owym czasie nie było wiadomo, jak długo pacjenci mogą żyć po przeszczepie.
W wieku 39 lat u pacjenta zdiagnozowano kardiomiopatię rozstrzeniową. Po przeszczepie powiedziano mu, że przeżyje ok. 5 lat, jednak w 2013 r. wpisano go do Księgi rekordów Guinnessa jako osobę najdłużej żyjącą po przeszczepie serca.
W ostatnich 3 latach życia John zmagał się z bólem. Dwudziestego siódmego stycznia trafił do szpitala w Milton Keynes. Niestety, nie wrócił już do domu - opowiada wdowa po Johnie Ann.
Komentarze (13)
Gość Astro, 12 lutego 2016, 12:14
Nie wiem, czy też już bym się nie znudził. Można dodać, dokąd odszedł? Jeśli UMARŁ, to rzecz jest chyba prostsza.
wilk, 12 lutego 2016, 20:23
Czepiasz się bez sensu. Masz przecież w tytule i na początku, że zmarł. Poza tym: http://sjp.pwn.pl/sjp/odejsc;2492904.html
Gość Astro, 12 lutego 2016, 20:37
Może się czepiam, ale z sensem. Nie pasują mi te eufemizmy rodem USA. Nauka nie ma jakichkolwiek przesłanek, by ŚMIERĆ utożsamiać z chodzeniem. Przeciwnie. Umarłeś – nie chodzisz.
ex nihilo, 12 lutego 2016, 22:09
Astro, zajrzyj do Lindego wyd. 1, 1809, t. II cz. 1, str. 429: ODEYŚDŹ, ODEYŚĆ.
MrVocabulary (WhizzKid), 12 lutego 2016, 23:32
Jak sobie przejrzysz inne znaczenia tego słowa, np. ustąpić, rozstać się, zostać usuniętym itd., to ta metafora ma dużo sensu. Poza tym jest lubrykantem społecznym, a nie terminem naukowym
Gość Astro, 14 lutego 2016, 13:08
"Lubrykant społeczny" łyknąłem jak kura ziarno; pozwalam sobie bezczelnie (czyli bez czoła biciem), tak po polsku "beszczelnie" (ob. "bezszczelnie") wchłonąć termin do słownika osobistego.
Edycja: Nihilo, tak spojrzałem
Nie kumam; że:
?
Młódź, i owszem, odchodzi, przewierzga się.
Wielce trafne jednak, na forum zamieszczenia warte jest:
TrzyGrosze, 14 lutego 2016, 14:55
Brzmi poetycko i delikatnie. Szczególnie dla bliskich.
Daje szansę.
Antonim odszedł to przyszedł: powszechne zdarzenie.
Antonim umarł to zmartwychwstał: sporadyczne zdarzenie biblijne.
Gość Astro, 14 lutego 2016, 15:17
Bo ja wiem? Gdybyśmy oczekiwali "przyjścia", to chyba nie krępowalibyśmy zwłok:
http://portal.strategie.net.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2145:od-janisawic-do-wojciechowki-mier-i-rytua-pogrzebowy-w-spoecznociach-epoki-kamienia&catid=21:artykuly-historyczne&Itemid=110
i nie zakopywalibyśmy ich na parę metrów. Nie każdy to Uma Thurman.
https://www.youtube.com/watch?v=pohqGgEZf-s
TrzyGrosze, 14 lutego 2016, 15:39
Jasne.
Powrót w zimnej formie, samej cielesności...brrr. To "brrr" jest w naszej naturze.
Ale z nieodwracalną stratą ciężko sie pogodzić: "odszedł" nie jest takie kategoryczne jak "umarł", stąd jego "popularność", jako łagodniejszego synonimu.
Gość Astro, 14 lutego 2016, 15:53
Cóż, nieodwracalna strata jest jednak kategoryczna…
darekp, 14 lutego 2016, 18:24
Astro, a może jakiś dowód na "nieodwracalność"? Skoro obok padło pytanie o dowód na istnienie czasu, to chyba można zapytać i o dowód nt. śmierci
Od siebie mogę dorzucić, że IMHO, skoro żyjemy w tak ogromnym, złożonym (wszech)świecie, w którym jest mnóstwo rzeczy przebiegających nie tak jak byśmy się spodziewali i drugie mnóstwo przebiegających tak jak byśmy sobie życzyli, to niczego nie można być pewnym (no, może z wyjątkiem podatków;). Kiedyś w jakimś filmie usłyszałem zdanie "za stary jestem, żeby cokolwiek mogło mnie zaskoczyć" i po jakimś czasie sam zacząłem jakoś tak myśleć.
EDIT: tzn. w tak wiele rzeczy zwątpiłem w swoim życiu, że i w tej kwestii mam wątpliwości...
Gość Astro, 16 lutego 2016, 16:48
Proszę bardzo. Zombiaki wychodzą z grobów tylko na idiotycznych filmach.
Zmartwychwstanie dla wielu, jak wskazał TrzyGrosze, jest biblijne. Owszem, słyszałem o tych niezwykle sporadycznych przypadkach "wskrzeszeń", ale statystyki to bardzo nie poprawia. Myślę, że ktoś kto "poleży" w glebie jakieś sto lat, z wątrobą już nie ma szans "powrócić".
darekp, 17 lutego 2016, 08:16
OK, dzięki, chyba zaczynam rozumieć Twój sposób myślenia.