Kobieta z epoki miedzi przeżyła dwie trepanacje czaszki
W 2007 r. w Caravaca de la Cruz w Hiszpanii odkryto zbiorowy pochówek, znany jako stanowisko Camino del Molino. W wykutym w trawertynie grobowcu o średnicy 6–7 m. znajdowały się szczątki co najmniej 1348 osób. Ciała składano w dwóch okresach: w latach 2971–2711 p.n.e. i 2451–2251 p.n.e.. Teraz dowiadujemy się, że jedna z pochowanych tam osób została dwukrotnie poddana trepanacji czaszki i przeżyła zabiegi.
Hiszpańscy naukowcy poinformowali na łamach International Journal of Paleopathology, że szczątki oznaczone jako S21 noszą ślady dwukrotnej trepanacji. Kobietę w wieku 35–46 lat pogrzebano na brzuchu, z nogami podciągniętymi do klatki piersiowej i prawą ręką wyciągniętą nad głową. Szkielet jest niemal kompletny, brakuje jedynie lewego obojczyka. Zmarła mierzyła 148,7 cm, co odpowiada średniemu wzrostowi pochowanych tu kobiet. Datowanie wykazało, że żyła ona pomiędzy 2566 a 2239 r. p.n.e..
Na jej czaszce – w przedniej części prawego dołu skroniowego – widoczne są dwa, częściowo nachodzące na siebie, otwory. Znajdują się tam mięśnie skroniowe i ważne naczynia krwionośne, dlatego udokumentowano niewiele prehistorycznych czaszek z trepanacjami w tym miejscu. Jeden z otworów miał wymiary 53x31 mm, a drugi – 32x12 mm.
Brak pęknięć oraz dobrze zarysowane brzegi świadczą o tym, że nie były to przypadkowe urazy. Natomiast kształt brzegów wskazuje, że otwory wykonano techniką zeskrobywania. Polegała ona na pocieraniu kamiennym narzędziem kości czaszki i stopniowym jej usuwaniu, aż do uzyskania otworu. Pacjentka musiała być unieruchomiona przez innych członków wspólnoty albo podano jej substancje psychoaktywne o działaniu znieczulającym bądź usypiającym, mówi doktor Sonia Díaz-Navarro z Uniwersytetu w Valladolid.
Technika zeskrobywania była znacznie bezpieczniejsza – i częściej przynosiła oczekiwany skutek – niż wiercenie. Rzadko zdarzało się, by prehistoryczni chirurdzy uszkadzali opony mózgowe lub sam mózg. Posługiwali się sterylnymi narzędziami i stosowali antybiotyki pochodzenia roślinnego.
Ślady gojenia się wskazują, że kobieta przeżyła obie procedury. Nie wiadomo jednak, dlaczego je przeprowadzono. Wiele szkieletów z Camino del Molino nosi ślady urazów, nie można więc wykluczyć, że konieczność przeprowadzenia trepanacji podyktowana była raną odniesioną przez pacjentkę.
Komentarze (1)
venator, 18 listopada 2023, 05:59
Była to najwolniejsza, ale za to najbardziej precyzyjna metoda, w dodatku pozwalająca na dużą kontrolę nad polem operacyjnym i dzięki temu minimalizującym ryzyko powikłań jatrogennych. W dodatku nie wymagała tak precyzyjnych umiejętnośći, które można nabyć tylko drogą praktyki, jak inne starożytne metody trepanacji - wycinanie, okrężne żłobienie i wiercenie. Nie chce mi się wierzyć jednak aby podczas tego zabiegu stosowano unieruchomienie - przy osobie przytomnej to zdawało może egzamin przy odjęciu członków ale nie przy tak, nawet dziś, wymagającym zabiegu, de facto, neurochirurgicznym. Wsród ludów pre - i inkaskich powszechnie stosowano metody sedacji roślinnej (u Inków przede wszytstkim liście koki). To i w Europie zapewne także (oczywiście bez koki). Ewentualne wprowadzenie w stan upojenia alkoholowego rodziło zaś problem zwiekszonego krwawienia. W przypadku osoby w stanie głębokiej nieprzytomności problemem był i jest także zachowanie drożności górnych dróg oddechowych. Dziś stosuje się różne metody mechanicznego udrożniania górnych dróg oddechowych. Jak wówczas sobie z tym radzono? W epoce inkaskiej, w Cuzco, przeżywalność trepanacji wynosiła aż 80-90%.
Jak w ogóle ówcześni lekarze (szamani) doszli do wniosku, że trepanacja jest jednną z głównych metod leczenia krwiaka wewnątrzmózgowego czy krwawienia wewnątrzczaszkowego - najczęściej trepanowano czaszki ludzi po urazach. Najbardziej widoczne objawy i najbardziej jednocześnie alarmujące, towarzyszące masywnym urazom mózgowia, scharakteryzował dopiero jakieś nieco ponad sto lat temu, wybitny amerykański lekarz, Harvey Cushing. Dziś w medycynie ratunkowej zwie się to triadą Cushinga. Niewątpliwie od starożytnych lekarzy wymagało to wielkiej bystrości i zmysłu obserwacji oraz pewnej wiedzy instytucjonalnej, że się tak wyraże - szaman uczył szamana.
W 1863 r. amerykański archeolog Georg Squier został mianowany komisarzem USA w Peru. W 1865 r. nabył inkaską czaszke, która nosiła ślady udanej trepanacji czaszki - ślady skostnienia dowodziły, że pacjent żył conajmniej tydzień po zabiegu. Smaczku dodaje fakt, że pierwszą udaną trepanacje czaszki przeprowadzono w Europie dopiero dzwadzieścia lat później. Rewelacje Squiera wywołały kontsternacje - przecież "dzikim" odmawiano zaawansowanej wiedzy, także medycznej.
Chapeau bas dla ówczesnych, starożytnych lekarzy. Pomimo ogromnej roli europocentrycznego świata w rozwój cywilizacji ludzkiej, prawdziwy przełom medyczny nastąpił relatywnie niedawno. Na medycznym polu, wydaje się, że zaawansowana pod wieloma względami przez wieki Europa, to było medyczne wstecznictwo. Wiele rzeczy odkrywaliśmy na nowo. Jakbyśmy wyważali otwarte drzwi.