Bezpieczne lądowanie na Księżycu czy Marsie? Rakiety zbudują sobie lądowisko ad hoc
Lądowanie na innych ciałach niebieskich niż Ziemia to bardzo trudne zadanie. Może być ono niebezpieczne dla samego lądującego pojazdu. Gazy wydobywające się z silników mogą skierować pył i fragmenty skał w stronę lądującego pojazdu i uszkodzić jego silniki, instrumenty naukowe czy zagrozić astronautom.
Dotychczas udawało się przeprowadzać lądowania dlatego, że ludzie osadzali na Księżycu czy Marsie lekkie pojazdy. Nawet lądowniki Apollo były na tyle lekkie, że gazy z ich silników nie oddziaływały szczególnie mocno na podłoże. Jednak mamy coraz większe ambicje i skoro chcemy np. wrócić na Księżyc i zintensyfikować tam swoją obecność, będziemy potrzebowali znacznie większych rakiet niż obecnie. To zaś oznacza wykorzystanie potężniejszych silników i znacznie silniejszy strumień gazów, który będzie się z nich wydobywał.
Pojazdy załogowe, które mają lądować na Srebrnym Globie w ramach programu Artemis będą miały masę od 2 do 4 razy większą, niż Apollo. Obliczenia przeprowadzone przez NASA wskazują, że podczas każdego lądowania mogą one prowadzić do przemieszczania nawet 470 ton materiału z powierzchni Księżyca. To olbrzymia ilość pyłu i skał unoszących się wokół pojazdu.
W ramach prowadzonego programu NASA's Innovative Advanced Concepts (NIAC) amerykańska agencja kosmiczna finansuje nowatorski pomysł na zapewnienie bezpieczeństwa dużym lądującym pojazdom. Firma Masten Space System rozwija koncepcję o nazwie „Instant Landing Pads”. Zgodnie z tym pomysłem to sam pojazd kosmiczny w czasie podchodzenia do lądowania stworzy sobie bezpieczne lądowisko.
Oczywiście można by się obejść bez tego. Można dokładnie wybierać miejsce lądowania tak, by pojazd wzbijał tam jak najmniej materiału oraz dobrze osłonić sam pojazd i jego poszczególne elementy. JEdnak takie działanie poważnie ograniczyłoby możliwość lądowania. Osłony sporo by ważyły, a miejsce wszelkich operacji trzeba by wybierać pod kątem miejsca do bezpiecznego lądowania.
Konwencjonalne podejście do rozwiązania problemu, rozwijane np. w ramach projektu PISCES, zakłada wcześniejsze wysłanie na miejsce lżejszych pojazdów i wybudowanie – na przykład za pomocą robotów – lądowiska dla pojazdów cięższych. To jednak oznacza, że każda większa misja będzie musiała czekać miesiące lub lata na wybudowanie lądowiska. Nie wspominając już o kosztach takiego przedsięwzięcia. Masten wylicza, że koszt każdego takiego lądowiska to ponad 100 milionów dolarów.
Firma proponuje rozwiązanie o nazwie FAST (in-Flight Alumina Spray Technique). Pomysł ma działać w następujący sposób: gdy pojazd znajdzie się o kilkaset metrów nad miejscem lądowania zawisa nad nim. Wówczas do wylotów silników dostarczane są aluminiowe pigułki, które opadają w dół i są częściowo roztapiane przez gorące gazy wydobywające się z silnika. Wiele z powierzchni, na których chcemy lądować, jest na tyle chłodnych, że takie częściowo roztopione aluminium ostygnie i stwardnieje w wyniku kontaktu z nimi. W ciągu około 15 sekund można w ten sposób pokryć powierzchnię 300 kilogramami aluminium, tworzyć ad hoc bezpieczne lądowisko. Lądujący pojazd co prawda je nieco uszkodzi, ale nie wybije krateru w powierzchni planety czy księżyca i nie zostanie narażony na kontakt z setkami ton pyłu i skał.
Masten Space Systems ma wieloletnie doświadczenie z testowaniem silników rakietowych. Przez kolejnych 9 miesięcy będziemy sprawdzali, jak nasz pomysł może przysłużyć się programowi Artemis, mówi główny inżynier Mastena Matthew Kuhns. Cele programu NIAC są niezwykle ambitne i normalnie mija ponad 10 lat zanim opracowane w jego ramach technologie zostaną użyte. Jednak w tym wypadku korzystamy z już istniejących technologii, zatem myślę, że będziemy pracowali nieco szybciej, dodaje.
Inżynierowie muszą m.in. zastanowić się, w jaki sposób trzeba przystosować silniki rakietowe do współpracy z FAST. Sam FAST wymaga użycia systemu do dostarczenia aluminiowych kapsułek do silników.
Kuhns pytany, czy nie widzi problemu, że z czasem Księżyc może zostać usiany takimi lądowiskami, mówi, że dobrze by było, gdybyśmy rzeczywiście mieli taki problem. Taki scenariusz zakłada bowiem, że przeprowadzimy bardzo dużo misji na Księżyc, będziemy tam stale obecni i wykonamy wiele badań naukowych. Poza tym, w zależności od lokalizacji i materiału, lądowiska FAST mogą przysłużyć się nauce. Można je będzie np. wykorzystać jako powierzchnie odbijające światło lasera czy fale radiowe.
Komentarze (15)
Ergo Sum, 24 kwietnia 2020, 10:15
fajny pomysł .. poza tym przecież takie lądowiska można wykorzystywać powtórnie już bez "kulek", ewentualnie tylko je ulepszać
Szkoda Mojego Czasu, 24 kwietnia 2020, 11:37
W przypadku Księżyca (zakładając obecność grawitacji, a brak atmosfery/wiatru) wystarczy zdetonować ładunek do oczyszczenia gruntu. Gruz/pył rozejdzie się się promieniście i nie powróci (brak podciśnienia atmosfery). Alu-pomysł dobry w przypadku założenia że na obiekcie jest atmosfera.
Szkoda Mojego Czasu, 24 kwietnia 2020, 15:13
Sprzeczność to występuje jedynie w Twoim pojmowaniu tych podkreśleń. Detonacja musi nastąpić ponad, a nie w warstwie gruzu, by nie doszło do opadu poderwanych w górę skał, ale do ich rozrzucenia na boki.
[co było do udowodnienia. ]
tempik, 24 kwietnia 2020, 15:30
przecież dysze silników hamujących można umieścić na górze rakiety i pod sporym kątem. Dodatkowy plus to brak problemów ze stabilizacją pojazdu podczas lądowania.
Flaku, 24 kwietnia 2020, 15:33
Ale zdajesz sobie sprawę, że detonacja ponad warstwą luźnego(lub słabo przytwierdzonego materiału) może po prostu wbić kamienie w podłoże zamiast rozdmuchać na boki?
Szkoda Mojego Czasu, 24 kwietnia 2020, 17:51
Tak Kapralu, promieniście czyli od centrum na boki; conajwyżej z niewielką górką w centrum. Ta górka w centrum to właśnie te "utwardzone/wbite", które poruszył @Flaku To tak zwana strefa zero.
Nalezy użyć ładunku paliwowego ze względu na brak atmosfery, bo potrzebujemy podmuchy, a nie łądunku prędkiego.
Zęby wylecz, będziesz mniej dokuczliwy w kontaktach.EOT
Edit: nie pisz do mnie prywatnych (głupawych) maili z pouczeniami.
Flaku, 24 kwietnia 2020, 18:23
Chyba ktoś mnie tutaj źle zrozumiał. To, że coś zostanie pchnięte w dół/zatrzyma się w nierównościach powierzchni nie oznacza, że przestanie być luźnym odłamkiem zagrażającym przy lądowaniu.
Jajcenty, 24 kwietnia 2020, 18:26
Czyli jeszcze utleniacz będzie trzeba tam zawieźć. Ja bym tam posadził autonomiczny spychacz i walec, a do maintenancu codziennego jakiś odkurzacz. Materiałami wybuchowymi daje się robić różne rzeczy, precyzyjne otwory, wyburzenia, ale lotniska? Przypuszczam że wątpię.
Szkoda Mojego Czasu, 24 kwietnia 2020, 18:37
Zostałeś zrozumiany. Oczywiście, że coś zostanie w nierównościach, ale potencjał do uszkodzeń znacznie spadnie; polewanie terenu aluminium też nie gwarantuje ścisłości gruzu.
Zobacz co pozostaje w terenie po użyciu MOAB. A na lądownik chyba wystarczy placyk 10x10m?
PS Kapral już zablokowany. Wystarczy tego hamstwa i wycieczek.
Jajcenty, 24 kwietnia 2020, 18:42
No to super, teraz tylko spuśćmy ze trzy MOABy na Księżyc to tu, to tam i już. A nie, czekaj...
To może wystarczy posłać tam roombę albo przekłuć duży balon z CO2 ?
Szkoda Mojego Czasu, 24 kwietnia 2020, 18:51
Ja podaję przykład, by zobrazować zjawisko, a Ty eskalujesz do wymiaru absurdu. Ta erystyka ma czemuś służyć?
Zaproponuj i przeanalizuj wersję z balonem CO2, chętnie przeczytam gdzie ma mocne punkty.
Jajcenty, 24 kwietnia 2020, 18:59
Staram się uzmysłowić Ci trudność w używaniu bomb paliwowo-powietrznych na Księżycu, w szczególności, jak i materiałów wybuchowych w ogólności. Podmuch z deflagracji balonu ma tę zaletę, że skompresowany CO2 łatwo tam zawieźć. Mniej się narobimy a osiągniemy taki sam rezultat. Czyli żaden. W mojej opinii tylko autonomiczne roboty mogą przygotować lądowiska, bo placyki 100x100 m prawdopodobnie będą dużo za małe.
Jajcenty, 24 kwietnia 2020, 19:11
Lurdana nie kojarzę - kiedy to było?
Szkoda Mojego Czasu, 24 kwietnia 2020, 19:12
Nie musisz sie starać, bo ja tą trudność widzę; tak samo jak widzę trudnośc w polewaniu gruzu aluminium. Moja sugestia była jedynie antytezą dla polewania aluminium. To czy by to zadziałało, to sprawa badań. Wiemy, ze np japońska sonda wybiła jednym małym pociskiem dziurę coś 7m w głąb, 10 na boki. (z pamięci piszę). To pokazuje, że idea ładunku ma prawo zadziałać i to nie musi być MOAB.
Podmuch z CO2 nie ma żadnej zalety poza takim jak podmuch z dmuchawy do liści.
Ergo: Skompresować należałoby raczej gaz palny, a jeszcze lepiej płyn/żel (ba tam brak atmosfery, więc musi być ciężki materiał palny, wytwarzający "ścianę" ciśnienia o dużej prędkości).
mój EOT w temacie, bo nie zamierzam tego ciągnąć; to po prostu pomysł.
cyjanobakteria, 24 kwietnia 2020, 19:53
Ale wątek się nam rozwinął. Rano były ze dwa komentarze, a teraz aż serce roście, jak się czyta komentarze
Autorzy najpewniej rozważyli za i przeciw kilku rozwiązań i to wydało się optymalne pod kątem kosztów, bezpieczeństwa i skuteczności. Osobiście nie sądzę, że bombardowanie powierzchni to dobry pomysł.
1) Nie wiem jak zachowuje się regolit w przypadku detonacji, ale nie wierzę, że obejdzie całkowicie się bez emisji pyłu.
2) Dochodzi dodatkowe ryzyko wynoszenia ładunku wybuchowego w kosmos. W przyszłości w misjach załogowych astronauci siedzieli by na dwóch bombach zamiast jednej kontrolowanej eksplozji
3) W przyszłości misje będą lądowały w pobliżu bazy na Księżycu, a więc byłoby to ryzyko dla istniejącej infrastruktury. Wystarczy przyjrzeć się jak agencie konserwatywnie szacują ryzyko dla ISS.
4) Jest to też ryzyko podczas lądowania, gdyby nie doszło do detonacji albo ładunek wybuch na nieodpowiedniej wysokości, w złym momencie, miejscu albo nie wybuchł wcale, co jest chyba mało prawdopodobne. Nie wiem czy gaz rozproszyłby się na czas chyba, że lądowanie odbyło by się w dwóch etapach (komplikacja) albo na "uklepanym" lądowisku.
5) Nie jestem ekspertem od silników rakietowych, ale rozpylenie drobin aluminium to wyrzut masy, więc spowolni opadanie pojazdu.
Podczas likwidacji skażenia po katastrofie w Czarnobylu rozpylali lepki środek, który miał na celu związać opad radioaktywny.