NASA o teście LDSD
NASA wciąż analizuje dane z poniedziałkowego testu systemu LDSD. Już teraz jednak wiadomo, że ponownie zawiódł spadochron.
Test przebiegał zgodnie z planem. LDSD został wyniesiony przez balon, na wysokości 36,5 kilometra został zwolniony i silnik rakietowy wyniósł go na wysokość 54,8 kilometra. Przy prędkości 3 Machów uruchomił się SIAD (supersonic inflatable aerodynamic decelarator), który przypomina wielki balon i ma spowolnić LDSD do około 2,4 Machów. Następnie został rozwinięty spadochron. Na potrzeby LDSD NASA stworzyła potężny spadochron o średnicy 30 metrów. Gdy był on w pełni lub niemal w pełni rozwinięty, czasza uległa przedarciu.
Eksperci analizują obecnie dane, by się dowiedzieć, co należy zrobić, by spadochron pracował jak należy. Już teraz jednak wiadomo, że obecnie zastosowany spadochron sprawował się lepiej, niż jego poprzednik. Podczas ubiegłorocznego testu spadochron został uszkodzony na bardzo wczesnym etapie rozwijania się. Teraz widać, przynajmniej na danych z kamer o niskiej rozdzielczości, że pozostał on w większości, jeśli nie w całości, nietknięty do czasu, aż się całkowicie rozwinął. Wiemy też, że bardziej wyhamował on LDSD niż w ubiegłym roku. To dwie dobre wiadomości - mówi Ian Clark, główny inżynier systemu LDSD.
NASA przeznaczyła na projekt LDSD 230 milionów dolarów. Budżet zakłada przeprowadzenie trzech testów praktycznych. Jednak, jako że do certyfikacji spadochronu wymagane jest, by dwa kolejne testy wypadły pomyślnie, a już dwa testy przeprowadzono, należy spodziewać się, że budżet LDSD zostanie powiększony o koszt dodatkowego testu. Poza spadochronem wszystkie inne elementy LDSD dwukrotnie przeszły test.
Komentarze (7)
Astroboy, 10 czerwca 2015, 12:07
Nie wiem, czy nie podpowiedzieć NASA, że o 10 AM lokalny pan Czesiu i pan Zenek potrafią lepiej przyhamować. NASA powinna szukać rozwiązań w naszej kulturze – wiele mogą się nauczyć.
Obie są o tyle dobre, że potrzebna będzie kasa na kolejne testy. Uczcie się ludzie, jak dba się o rodziny, kochanki, itp.
Sławko, 10 czerwca 2015, 18:34
Siejesz teorie spiskowe i nawołujesz do spisku?
A Twój pracodawca to czyta?
Ja bym był bardziej ostrożny
darekp, 10 czerwca 2015, 19:11
Czemu od razu spisek, to się raczej nazywa wydawanie państwowych pieniędzy, przynajmniej tak mi się kojarzy
thikim, 10 czerwca 2015, 19:29
Naszych ludzi nie trzeba tego uczyć. Rozkradli już tyle że teraz tylko drobniaki zostały do kradzieży. USA nam do pięt nie dosięga w kradzieży państwowego.
Jakby kradli tak jak nasi to też by już nie mieli co kraść. Wniosek: kradli mniej.
Przykład bardziej praktyczny: złom. Kiedyś pełno tego było i brał kto chciał. Teraz złom jest dość trudno zdobyć, w naszym pięknym kraju kradziono już szyny, czołg.
Gdyby rozbił się tupolew pod Warszawą to po miesiącu by nie było co zbierać.
Astroboy, 11 czerwca 2015, 14:51
A to już teza o znamiennym politycznie wydźwięku.
thikim, 11 czerwca 2015, 23:05
Społecznym - taka u nas bieda.
Jajcenty, 12 czerwca 2015, 08:25
Stal się robi taniej jeśli używać do tego złomu. W gospodarce planowego niedoboru złom był tani, żeby niepotrzebnie nie tracić zasobów na przewożenie, segregację, cięcie i przygotowanie złomu dla hut, które mogłyby wyprodukować za dużo stali. Jeśli wyprodukujemy za mało to się nie zmarnuje, tak?
Hutnictwo to branża operująca na niewielkich marżach: 2-3%. Ruda i koks są drogie, w gospodarce realnej w której trwa wojna na koszty popyt na złom musi wzrosnąć bo złom jest najtańszym surowcem do produkcji stali. To co zaobserwowałeś to Niewidzialna Ręka Wolnego Rynku w działaniu.