OSIRIS-REx opuszcza asteroidę Bennu i wraca do domu z próbkami
Wystrzelona w 2016 roku misja OSIRIS-REx opuści dzisiaj asteroidę Bennu i rozpocznie powrót do domu. Sonda znajduje się na orbicie Bennu od 2018 roku, a przed sześcioma miesiącami pobrała z niej próbki. Jak wówczas informowaliśmy, OSIRIS-REx padła ofiarą własnego sukcesu – materiału pobrała tak dużo, że nie można było zamknąć pojemnika i cenne próbki uciekały w przestrzeń kosmiczną.
Obecnie OSIRIS-REx znajduje się po przeciwnej stronie Słońca niż Ziemia. To najlepszy moment na odpalenie głównych silników i lot w kierunku Ziemi. Sonda nie będzie lądowała. Zrzuci pojemnik z próbkami, który 24 września 2023 roku wyląduje na pustyni w Utah, 80 kilometrów na zachód od Salt Lake City.
Dotychczas OSIRIS-REx ma na swoim koncie same sukcesy. Bez przeszkód dotarł do niewielkiej – 500-metrowej – asteroidy, wykonał jej dokładną mapę, na podstawie której wybrano miejsce lądowania, sond dotknęła asteroidy w odległości zaledwie 1 metra od planowanego miejsc. I pobrała próbki. Dopiero wówczas pojawił się pewien problem, gdyż próbek było zbyt dużo. NASA planowała pobrać 60 gramów, co i tak jest rekordową ilością pobraną z asteroidy. Tymczasem pobrano znacznie więcej. Nie wiadomo dokładnie ile, gdyż trzeba było odwołać manewr pozwalający określić wagę próbek. Być może jednak zebrano aż 300 gramów materiału z Bennu.
Powrót sondy rozpocznie się od uruchomienia silników, które będą działały przez 7 minut. To nada sondzie prędkość 950 km/h względem Słońca. Jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, to potwierdzenie o uruchomieniu silników powinno nadejść ok. 22:16 czasu polskiego. Jeśli silniki nie zostaną uruchomione, będzie jeszcze kilka okazji do powtórzenia manewru.
OSIRIS-REx będzie wracał po wysoce eliptycznej orbicie. Jej zajęcie zajmie mu sporo czasu. Dla obserwatora z boku będzie to wyglądało niemal tak, jakby sondę wystrzelono do góry, by Ziemia mogła pod nią podlecieć.
Najpierw, ze względów bezpieczeństwa, OSIRIS-REx zbliży się do Ziemi na odległość 10 000 kilometrów. Następnie we wrześniu 2022 roku uruchomi silniki i podleci na odległość 2500 km. Później zbliży się jeszcze bardziej. Gdy będzie odpowiednio blisko, odłączy się od niego pojemnik z próbkami. Trafi on w atmosferę z prędkością 12,2 km/s, a gdy zostanie przez nią odpowiednio spowolniony, rozwinie się spadochron.
Podjęty pojemnik zostanie otwarty w specjalnym laboratorium w Johnson Space Center w Teksasie. Część zebranych próbek zostanie udostępniona innym krajom, a część zostanie zapieczętowana, by w przyszłości naukowcy dysponujący lepszymi narzędziami i większą wiedzą również mogli je badać.
Tymczasem sonda OSIRIS-REx, po uwolnieniu kapsuły z próbkami uruchomi silniki i poleci w stronę wewnętrznych obszarów Układu Słonecznego. NASA nie wyklucza, że jeśli nada będzie sprawna i będą pieniądze na jej obsługę, to dostanie ona kolejne zadanie – spotkanie z jakimś innym obiektem w przestrzeni kosmicznej. W końcu zużyje całe paliwo, jej elektronika zostania zniszczona przez promieniowanie kosmiczne i na zawsze stanie się kosmicznym odpadkiem.
Komentarze (3)
cyjanobakteria, 10 maja 2021, 19:48
So long, and thanks for all the gravel Liczyłem, że mają chociaż kilogram skał, ale ładunek jest podany dalej w gramach. Ach te homeopatyczne ilości paliwa. Nagranie potwierdziło, że asteroidy to tak na prawdę kupa luźno związanego grawitacyjnie gruzu i żadne scenariusze rodem z Armageddon nie wchodzą w grę
lanceortega, 11 maja 2021, 03:50
Może przynajmniej pewna rodzina asteroidów taka jest. Może przynajmniej ta, która najbardziej zagraża zderzeniem z Ziemią.
cyjanobakteria, 11 maja 2021, 10:41
Jest kilka klas asteroid, ale proporcje są zbliżone tak jak w na Ziemi. Znacznie więcej jest luźno związanego gruzu i asteroid skalistych. Ale obiekt 2011 UW158 podobno zawiera dużo platyny
Przypomniało mi się teraz, że w Armageddon chyba zabrali inżynierów z platformy wiertniczej prosto do ośrodka lotów kosmicznych NASA, haha
Najlepsze rozwiązanie to zepchnąć je z kursu kolizyjnego, a trzeba zacząć na kilka dekad przed spodziewanym impaktem. Są pomysły, żeby taki obiekt owinąć folią aluminiową albo pomalować farbą, co spowoduje niesymetryczne nagrzewanie promieniami Słońca i odchyli orbitę. Ale na razie nawet tyle folii nie mamy jak wysłać, więc póki co tylko obserwujemy obiekty klasy NEO. Foliarzy za to mamy pod dostatkiem Dobra wiadomość jest taka, że znamy wszystkie lub prawie wszystkie (>90%) obiekty o średnicy 1km lub większej, które mogą zagrozić Ziemi. Mniejsze nadal mogą zniszczyć jednak miasto albo średniej wielkości państwo i są znacznie trudniejsze do wykrycia z wyprzedzeniem
https://solarsystem.nasa.gov/asteroids-comets-and-meteors/asteroids/in-depth/