Ślimak, który przetrwał zagładę
Termin „masowe wymieranie" kojarzy nam się np. z zagładą dinozaurów, jednak możemy o nim mówić też w stosunku do wydarzeń o mniejszej skali. Takie wymieranie dotknęło w pierwszej połowie XX wieku 47 gatunków północnoamerykańskich mięczaków, które wyginęły gdy na rzekach wybudowano tamy.
Teraz okazało się, że jeden z tych mięczaków, którego nie widziano od 60 lat, znowu się pojawił w przegrodzonej licznymi zaporami Coosa River stanowiącej część Mobile River Basin w Alabamie.
Mobile River Basin było przed laty miejscem występowania największej na świecie bioróżnorodności słodkowodnych ślimaków. Żyło tam sześć rodzajów oraz ponad 100 endemicznych gatunków tych zwierząt. Budowa 36 tam i szybki rozwój przemysłu zdziesiątkowały jednak ślimaki.
Zniknięcie i ponowne pojawienie się Rhodacmea filosa to z jednej strony historia sukcesu działań na rzecz ochrony środowiska, a z drugiej poważne ostrzeżenie dla innych krajów, które chcą przegradzać rzeki tamami, stwierdził Diarmaid Ó Foighil, profesor ekologii ewolucyjnej i dyrektor Muzeum Zoologii University of Michigan. Uczony mówi, że w pierwszej połowie XX wieku stawianie tam było postrzegane jako znak postępu. Jednak odbyło się to kosztem olbrzymich zniszczeń przyrody.
Olbrzymie części habitatów zostały zniszczone - stwierdził Ó Foighil. W wyniku takich działań zginęło 47 ze 139 endemicznych gatunków słodkowodnych ślimaków. Tym samym wyginęła 1/3 światowych gatunków tych zwierząt.
Przed mniej więcej dwudziestu laty, wraz z rosnącą świadomością ekologiczną, uczeni zaczęli przeszukiwać te części habitatów, które nie uległy zniszczeniu, w nadziei, że stały się one dla ślimaków schronieniem przed zagładą. Stara baza naukowa w Alabama Aquatic Biodiversity Center, służąca niegdyś do badań nad sumowatymi, została przystosowana do rozmnażania schwytanych ślimaków. Uczonym udało się znaleźć zwierzęta przypominające Rhodacmea filosa. Dzięki bogatej kolekcji Muzeum Zoologii University of Michigan udało się przeprowadzić szczegółowe analizy genetyczne żywych zwierząt i porównać je z danymi ze zbiorów muzealnych. Wykazano w ten sposób, że wspomniany ślimak przetrwał zagładę.
Profesor Ó Foighil jest dobrej myśli. Uważa, że uda się uratować gatunek. Utwierdzają mnie w tym przekonaniu dwa fakty. Istnieje trwała populacja zajmująca niewielki obszar i mamy infrastrukturę, w której możemy rozmnażać ślimaki, a następnie reintrodukować je na innych terenach - mówi.
Uczony twierdzi, że to, co stało się w USA powinno być przestrogą dla innych krajów. Industrializacja działów wodnych, która miała miejsce w USA w ubiegłym wieku jest obecnie prowadzona na całym świecie. Jednym z najbardziej skandalicznych przykładów takich działań jest budowa tam na Mekongu, gdzie prawdopodobnie żyją tysiące endemicznych gatunków. Nawet teraz, gdy już wiemy dużo o negatywnych aspektach takich działań, to tam, gdzie w grę wchodzą względy ekonomiczne, bioróżnorodność niemal zawsze przegrywa - dodaje.
Komentarze (0)