Kara za wysadzenie wyjątkowych australijskich jaskiń. Szefostwo koncernu wyrzucone z pracy
Szef jednego z największych koncernów wydobywczych na świecie oraz dwóch innych wysokich rangą dyrektorów zostało zmuszonych do rezygnacji po tym, jak koncern Rio Tinto wysadził w powietrze dwie wyjątkowe jaskinie ze śladami bytności człowieka sprzed 46 000 lat.
Niemal cztery miesiące po skandalicznym wydarzeniu, kiedy to – zresztą za zgodą urzędników – zniszczono nie tylko wyjątkowe stanowiska archeologiczne, ale i święte miejsce Aborygenów, inwestorzy zmusili do odejścia dyrektora wykonawczego koncernu Jeana-Sebastiena Jacquesa, dyrektora ds. wydobycia Chrisa Salisbury'ego oraz dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Simone Niven. Początkowo zarząd chciał ukarać całą trójkę jedynie odebraniem krótkoterminowych bonusów. Jednak grupa inwestorów zażądała wyrzucenia całej trójki. Odejdą oni z pracy, ale zachowają wszelkie prawa do bonusów długoterminowych.
Salisbury i Niven utracili stanowiska już teraz, a z firmy odejdą z końcem roku. Jacques pozostanie na stanowisku do czasu znalezienia następcy, albo do 31 marca przyszłego roku. W zależności od tego, co nastąpi wcześniej.
Przypomnijmy, że zniszczone przez koncern jaskinie znajdowały się w regionie Pilbara, gdzie znaleziono najstarsze na Ziemi ślady życia lądowego. W 2013 roku koncern dostał zgodę na przeprowadzenie eksplozji, a decyzja nie została zmieniona, mimo że rok później w jaskiniach dokonano kolejnych ważnych odkryć.
Od dziedzictwa kulturowego i wyjątkowych zabytków ważniejszy okazał się fakt, że dzięki zniszczeniu jaskiń Rio Tinto mogło rozpocząć eksploatację wysokiej jakości złóż żelaza wartości milionów dolarów.
Komentarze (15)
gorzynsk, 11 września 2020, 19:16
Cel osiągnięty, firma zarobi, szefowie już nie będą musieli pracować do końca życia bo takie bonusy za to dostaną.
Powinni dostać zarzuty karne i wylądować w więzieniu.
cyjanobakteria, 11 września 2020, 20:16
Jeszcze firma musi posmarować kilka baniek na PR, ewentualnie na hordy internetowych trolli od odwracania kota ogonem.
nantaniel, 11 września 2020, 23:29
Nie musi. Wystarczy, że poczeka, aż o niej ucichnie.
To nie jest firma usługowa - oni handlują żelazem, więc mają w nosie, co o nich sądzi jakiś czesiek z internetu. Głowy poleciały, bo się zobiło głośno na całym świecie o tych jaskiniach i zarząd został przycisnięty przez udziałowców. Teraz o nich przycichnie i będzie biznes as usual.
cyjanobakteria, 12 września 2020, 01:49
Muszą, nie muszą. Zwykły damage control. Wydają więcej rocznie na kawę na piętrze prawników, bo wynajem numerowanych, internetowych trolików nie jest kosztowny.
peceed, 13 września 2020, 13:53
Wina wybitnie po stronie urzędników i prawa. Koncern miał własne interesy a teraz to zagrywka w stylu: "Ci ludzie już u nas nie pracują".
W ciemno mogę zakładać że państwo spycha ryzyko ekonomiczne tego typu odkryć na biznes w sytuacji kiedy jest jedyną stroną która może i powinna realnie "ubezpieczać" od tego typu "nieszczęść".
Sławko, 14 września 2020, 12:34
Zarzuty karne i więzienie powinni dostać urzędnicy, którzy dali zezwolenia. Nie mam wątpliwości, że doszło tu do potężnej korupcji. Takie rzeczy nie dzieją się bez korupcji.
Warai Otoko, 14 września 2020, 13:16
Wina stoi zarówno po stronie urzędników jak i firmy. Realizacja celów ekonimocznych nie zwalnia od odpowiedzialnosci etycznej za własne decyzje. Po prostu motywacje ekonomiczne były większe niż ochrona dziedzictwa kulturowego etc. - czy słusznie czy nie, to już kwestia osobna.
Sławko, 15 września 2020, 00:02
Tyle, że przedsiębiorca ma prawo nie wiedzieć jaką wartość kulturową czy historyczną ma dany obiekt, a urzędnik powinien to wiedzieć. Oczywiście nie bronię tej firmy. Jestem wkurzony, że doszło do tego przestępstwa, ale uważam, że winę za to co się stało ponoszą przede wszystkim urzędnicy, ustawodawcy i australijski rząd, bo z tego co czytałem wcześniej, to wykorzystano tu również luki prawne.
ex nihilo, 15 września 2020, 03:29
Veto! Państwo może pomagać w takiej sytuacji komuś, kto chałupę sobie buduje, ale nie firmie robiacej duży biznes. To jest zwykłe ryzyko biznesowe. Tym bardziej w sytuacji, kiedy nie jest to żadna "niespodzianka", bo kiedy są góry, a w niech dziury, to z pdp bliskim pewności można przyjąć, że w tych dziurach będzie coś, co powinno być chronione - jakieś archeo, paleo, endemiczne pająki albo chociażby same dziury. Zresztą tego typu spodziewane "niespodzianki" zwykle są wliczone w cenę zakupu terenu, podobnie jak np. "łapa konserwatora". A tu... zwykła zachłanność i nic więcej.
Nie ma prawa nie wiedzieć - ma możliwości, żeby się dowiedzieć. A urzędnik? Echch... bądźmy realistami.
Warai Otoko, 15 września 2020, 09:29
Tak, tyle że odpowiedzialność nie zalezy od intencji. Jeśli faktycznie "niechcący" by wyburzyli te jaskinie to i tak ich zachowanie powinno być ocenione jako moralnie nagganne a oni powinni wziąc odpowiedzialność i np. nie wiem - wyłożyć pieniądze na ochronne inych tego typu stanowisk i oczywiści eprzeprosić oraz np. oświadczyć, że będą zlecać niezależne ekspertyzy za każdym razem przed wysadzeniem jakiś skał etc. (to tak na szybko, nie mówię, że dokładnie tak miała by wyglądać ich odpowiedzilnośc, ale przedstawiłem chyba mój punkt widzenia).
peceed, 15 września 2020, 10:41
Ryzyko biznesowe jest wtedy jak działają czynniki które mogą "ukarać", a tutaj tego zabrakło. Ludzie będą działać jak ludzie.
Zatem cena zakupu powinna być wyższa i państwo to musi ponosić ryzyko takich znalezisk, w końcu to ono reprezentuje "ludzkość" która ma jakieś tam korzyści ze znaleziska.
Inaczej wszelkie oburzenie będzie przypominało żale że jak pada deszcz to jest mokro.
Warai Otoko, 15 września 2020, 11:49
Państwo to tez ludzie Dwa sprzężone ze sobą zwrotnie systemy są równo odpowiedzialne, chyba, że jedno ma większa moc sterowniczą - to adekwatnie do tego.
peceed, 15 września 2020, 11:57
Odpowiedzialny jest jedynie ten co ustala efektywne reguły - według których każdy gra dla siebie. Jeśli ktoś chce aby firmy ratowały różne znaleziska musi dostarczyć im zachętę finansową. Wtedy afery wyglądałyby "urzędnicy sprzedali tereny z cennymi znaleziskami o których doniosłości wiedziano wcześniej", ale nikt nie będzie czegokolwiek niszczył.
Trzeba mieć świadomość że w świadomości tych "prezesów" teraz mają one taką samą wartość jak mrowisko w lesie.
Warai Otoko, 15 września 2020, 13:24
No tak, ale nadal są odpowiedzialni za to co zrobili. Po prostu dla nich cel jakim jest "ochrona jaskiń" albo nie istenieje albo jest mało ważny. Ja pisałem wczęsniej przy założeniu że zrobili to "przypadkiem". Może i naiwne, ale jest to opcja.
cyjanobakteria, 15 września 2020, 13:44
Też sądzę, że wina jest po obu stronach, zarówno firmy jak i urzędników. Nie znam warunków w Australii, ale urzędnicy często nie są kompetentni i nie ponoszą odpowiedzialności za swoje czyny. Powiedzmy, że rejonami, gdzie tego typu znaleziska są częstsze, zajmują się jednak kompetentni pracownicy. Wtedy zatem, pękaty mieszek na pewno załagodził wszelkie mankamenty natury moralnej związane z podjęciem takiej a nie innej decyzji. To powinno być do ustalenia, zakładając, że komukolwiek będzie się chciało to ustalić.