Znamy przyczynę awarii Teleskopu Hubble'a. NASA przełącza go na komputer zapasowy
NASA określiła przyczynę awarii Teleskopu Hubble'a. Doszło do niej 13 czerwca, a błąd wystąpił w tzw. payload computer, który kontroluje, koordynuje i monitoruje instrumenty naukowe teleskopu. W wyniku awarii komputera instrumenty naukowe zostały automatycznie wprowadzone w tryb bezpieczny. Inżynierowie NASA przez ostatni miesiąc szukali przyczyny błędu i zastanawiali się nad rozwiązaniem problemu.
Wielodniowe serie testów wykazały, że problem leży w podsystemie Power Control Unit (PCU), odpowiedzialnym za podawania stałego napięcia do payload computer. PCU zawiera regulator, który ma dostarczać prąd o napięciu 5V. Dodatkowy obwód bezpieczeństwa bez przerwy monitoruje napięcie wychodzące z PCU i jeśli jest ono zbyt niskie lub zbyt wysokie, przesyła do payload computer polecenie wyłączenia się.
Przeprowadzone analizy wykazały, że albo regulator napięcia zawiódł, podał nieprawidłowe napięcie, przez co obwód bezpieczeństwa wyłączył payload computer, albo też doszło do degradacji obwodu bezpieczeństwa, który „zaciął się” w stanie, w którym ciągle nakazuje wyłączanie się payload computera.
Jako, że nie udało się zresetować PCU, inżynierowie NASA podjęli decyzję o przełączeniu Teleskopu Hubble'a na zapasowy payload computer. Jest to wielodniowy proces. Jeśli się powiedzie, następnym etapem będzie włączanie i testowanie kolejnych instrumentów naukowych.
Komentarze (32)
radar, 16 lipca 2021, 21:53
Tak, ja wiem, że daleko, orbita "nie taka" itd, ale robotyka i algorytmy posunęły się do takiego poziomu, że przy obecnej cenie wystrzelenia "paru" kg przez Spacex nie można by tam wysłać jakiegoś małego pojazdu robotycznego, który by to naprawił? Albo dostarczył kolejny zapasowy PCU czy koło zamachowe czy cokolwiek jeszcze innego? To byłoby chyba tańsze jak tygodnie poświęcone przez sztab ludzi na rozkminianiu co poszło nie tak i jak to naprawić. Tak sobie gdybam.
cyjanobakteria, 17 lipca 2021, 00:36
Budowa Ingenuity kosztowała 80 milionów USD. Wysłanie nieistniejącego obecnie robota serwisowego HST, o ile to jest w ogóle możliwe, na za 5 lat to jest kwota lekko licząc 500+ milionów USD Nie wiem jakie mają spotkania w NASA, ale nawet jak podają im truffle z szafranem jako przekąski w przerwach, to są wydatki jak na waciki
Co do misji załogowej, nie ma chyba teraz sprzętu atestowanego do misji tego typu na orbicie HST, z wysięgnikiem, itd. Inna sprawa, że optyka adaptatywna w ciągu ostatnich 3 dekad mocno poszła do przodu i mamy na ziemi bardzo dobre instrumenty, które przewyższają możliwościami HST.
radar, 18 lipca 2021, 17:57
Trochę drogo jak na takie coś Ale pewnie testy w komorach niskociśnieniowych etc. to trochę kosztowało, aczkolwiek to już lekka przesada.
Co do 500+ Pamiętajmy jednak, że technologia byłaby do wykorzystania do serwisowania również innych satelitów i, o ile wiem, są już firmy chcące się czymś takim zajmować.
cyjanobakteria, 19 lipca 2021, 13:32
Nie wiem czy taki zestaw naprawczy ma sens w najbliższej przyszłości. W teorii na pewno, ale w praktyce taniej pewnie jest wystrzelić nowego satelitę. Teraz są popularne zestawy, które się zaczepiają o dyszę silnika satelity, któremu skończyło się paliwo do manewrów orbitalnych. To jest defacto nowy silnik główny i zestaw silników korekcyjnych ze zbiornikiem paliwa. To jest proste do wykonanie i nieskomplikowane. Każda dysza jest prawie taka sama. Autonomiczne grzebanie jakie jest potrzebne w HST chyba jeszcze jest poza zasięgiem. JWST też jest zaprojektowany modułowo z myślą o przyszłych autonomicznych misjach serwisowych, ale raczej w celu tankowania cieczy kriogenicznych oraz paliwa.
Też myślę, że koszt helikoptera na Marsie jest spory. Ale nie pamiętam czy podany koszt uwzględnia wystrzelenie. Jak tak, to cena nie jest aż tak wysoka. Nie wiem ile osób nad tym pracowało, ale kilkadziesiąt wykwalifikowanych inżynierów i programistów, plus narzut biurowy i management to jest już kilkadziesiąt milionów. Nie licząc kosztów komory próżniowej oraz integracji z łazikiem, którego bezpieczeństwo było priorytetem.
Indie wysyłają tańsze ale i znacznie prostsze pojazdy. Niecałe 10 lat temu wystrzeliły najtańszy orbiter na Marsa za kwotę mniejszą niż Hollywood wydało na film "The Martian"
radar, 20 lipca 2021, 17:44
No właśnie
Ale dlaczego od razu autonomiczne? Zdalne, powolne, ale jednak pod pełną kontrolą człowieka. No to chyba nie jest aż takie poza zasięgiem. Jedyny problem jaki ja tu widzę, a pewnie i to ma spore znaczenie to samo przystosowanie HST do rozbiórki/wymiany podzespołów.
No i nie zgadzam się głównie z powodu opisanego powyżej:
Technologia, albo i ten sam satelita naprawczy?
cyjanobakteria, 20 lipca 2021, 20:56
Pominąłeś fragment, zapewne nieumyślnie, gdzie napisałem, że ich misje są znacznie prostsze, ale doprecyzuje Indyjski orbiter to był demonstrator technologii wielkości dużej lodówki z niewielkim payloadem złożonym z relatywnie prostych instrumentów jak kamera kolorowa, kamera IR, fotometr i dwa inne, z których jeden nie działał, jak się później okazało.
NASA wysyła większe zabawki jak MRO z HiRISE (na zdjęciu tylko główna kamera):
Co nie umniejsza osiągnięć indyjskim inżynierom. Chciałbym, żeby Polska mogła się pochwalić podobnymi, a nie tylko 3.1415-erdoleniem o gruntowaniu dziewcząt i cnotach niewieścich.
HST był zaprojektowany do serwisowania i był serwisowany kilkukrotnie. Modułowe satelity będą na pewno droższe. W teorii na papierze to wygląda dobrze, ale rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Kiedyś był na Kickstarterze modułowy smarphone i projekt upadł, bo był droższy, cięższy, bardziej skomplikowany i mniej niezawodny, mniej wydajny, podatny na wilgotność, itd.
Główna misja TESS miała budżet 200 mln USD + 87 mln na wystrzelenie. Załóżmy, że za tą kwotę można zrealizować misję serwisową HST na za 5 lat. Opłaca się? HST jest dla mnie jak Arecibo, ikoną astronomii, ale nie da się ukryć, że ten sprzęt ma 30 lat
venator, 21 lipca 2021, 00:12
O misje naprawcze apeluje John Grunsfeld, astronauta, któy brał udział w 3 z 5 misji serisowych Hubble'a. Uważa on, że da się podtrzymać pracę teleskopu jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Obecne żyroskopy wytrzymają prawdopodbnie do połowy lat 20-tych. Podczas ostatniej misji serwisowej na teleskopie zamontowano odpowiedni port dokujący, a statkiem naprawczym mógłby być odpowiednio dostoswany Orion lub Crew Dragon:
Produkt SpaceX byłyby nawet lepszy, po pierwsze z powodu znacznie niższych kosztów wyniesienia, a po drugie z powodu próżniowego bagażnika gdzie zmieściłyby się zapasowe części, np. żyroskopy. Na spotkaniu STA, specjaliści, w tym sam Grunsfeld, uznali, że spora część misji serwisowych jest zbyt skomplikowana i przerasta jeszcze możliwości współczesnej robotyki., także w gre wchodzą głównie załogowe misje.
Tutaj więcej:
https://www.thespacereview.com/article/3965/1
i tutaj: https://spacenews.com/op-ed-a-not-so-final-servicing-mission/
Jednak w czasach gdy z trudem udało się obronić projekt Roman Space Tescope (WFIRST), Sofię, chmury zbierały się nad Webbem, ciężko sobie wyobrazić sytuację, w której NASA wydaje kolejne setki milinów dolarów (bo na tyle szacowane są koszty pojedyńczej misji serwisowaej) bardzo zasłużonego, ale już ponad 30 letniego teleskopu.
Mnie bardziej jednak interesuje co się stanie gdy setki tysięcy kilometrów od Ziemi nie rozłoży się np. lustro JWST? Co wtedy? Miliardy dolarów, lata ludzkiej pracy, nadzieje, jak krew w piach?
Jest Orion i STS, ale mimo to kompletny brak możliwości serwisowych tak drogiego teleskopu to jakaś farsa.
Ponadto uważam, że cała para w gwizdek powinna iść teraz na takie projekty jak ATLAST. Lustro o aperturze 16,8 m umieszczone 1,5 mln km od Ziemi dzięki któremu będzie można dostrzec biosygnatury w atmosferach egzoplanet czy np. ewentualne zmiany sezonowe szaty roślinnej na egozplanetach odległych nawet o 45 parseków. To byłaby rewolucja.
https://pl.wikipedia.org/wiki/ATLAST
radar, 21 lipca 2021, 10:47
Umyślnie, bo to rozumie się samo przez się, ale ciekawy jestem czy NASA potrafiłaby wysłać ten demonstrator technologii w kwocie 70mln USD (z wystrzeleniem) czy jednak byłoby to mimo wszystko 270?
Ciekawe jak to tam w nieważkości i próżni, ale "pulling boards" czy "rewiring" to roboty przemyslowe już robią w miarę dobrze. Wiem, że to nie takie proste, ale jednak nie każdy research na temat technologii jest kompletny, nie wszyscy wiedzą wszystko czy są w stanie dotrzeć do odpowiednich informacji więc to, że dla niego to "well beyond" nie oznacza, że to prawda. Ja tam jestem optymistą
cyjanobakteria, 21 lipca 2021, 12:01
Żaden z pojazdów nie jest przystosowany ani certyfikowany do serwisowania satelitów. Co oczywiście można by osiągnąć odpowiednim nakładem środków w ciągu kilku lat, gdyby była taka konieczność. JWST jest zaprojektowany z myślą o ewentualnych, przyszłych, autonomicznych misjach serwisowych tak, jak napisałem na początku wątku. Głównie chodzi jednak o tankowanie cieczy kriogenicznych i paliwa do silników manewrowych. Z resztą nie będzie to tanie, bo nikt nie zezwoli przypadkowym satelitom zbliżyć się do pojazdu kosmicznego o wartości kilku miliardów USD
1.5 miliona km Po to tyle testują, żeby się rozłożyło Kiedyś to wyjaśniłem w innym wątku. Ewentualna misja serwisowa trwałaby miesiąc, a prawdopodobnie znacznie dłużej, bo L2 jest 4x dalej niż Księżyc. Nie ma obecnie ciśnienia politycznego na takie misje załogowe. Nawet HST jest na prawie 2x wyższej orbicie niż stacja kosmiczna.
Jeszcze zerknąłem dokładnie, bo moje optymistyczne szacunki oparłem na czasie przelotu na Księżyc, gdzie jest łatwiej wejść na orbitę. JWST wejdzie na orbitę L2 po prawie 110 dniach!
venator, 22 lipca 2021, 23:12
Teraz tak, ale Hubbla regularnie serwisowały promy kosmiczne.
Czy aby na pewno? Taka możliwość była rozpatrywana na początku projektu. Na oficjanej stronie NASA stoi jednak jak byk, że doszli do wniosku, że potencjalne korzyści z serwisu nie równoważą kosztów misji serwisowych, czy to załogowych czy robotycznych. Nic o tym jak teleskop stanie się przez awarie, krótko po uruchomieniu, całkowcie niezdatny do użytku. Bo te 10 mld $ wydanych na teleskop to są państwowe czyli "niczyje" pieniądze. Więc jak się zepsuje....to trudno.
Amerykańskim i nie tylko, systemowym problemem jest początkowe skrajne niedoszcowanie kosztów. Tak było z JWST, z F-22, z F-35 etc. Poprostu poszczególne jednostki budżetowe muszą tak postępować bo inaczej nie dostaną forsy. Stąd redukcja kosztów - mamy tylko 1,6 mld więc o serwisowaniu nie ma mowy. W międzyczasie (tzn w ciągu ponad 10 lat) koszty rosną ponad-pięciokrotnie, ale początkowe założenia pozostają.
Wystarczy, że po rozłożeniu jedno z luster ulegnie mikrouszkodzeniu, albo padnie żyroskop (złośliwośc rzeczy martwych) i d**a blada. Z tymi żyroskopami jest tak w Webbie, że nie maja one części mechaniczych, praktycznie nie będą ulegać fizycznemu zużciu ale jest jeszcze elektornika do nich. Tak czy siak w tak złożonym projekcie zawsze sie może coś popsuć.
Przecież chcemy lecieć na Marsa? Taka załogowa podróż serwisowa to byłaby dobra, doświadczalna ścieżką prowadzącą na Marsa, prawdziwy deep space.
cyjanobakteria, 23 lipca 2021, 01:05
Tak było, ale już nie latają Przez kilka lat NASA nie miała nawet jak wynosić biomasy na ISS. Inna sprawa, że pierwsza misja serwisowa na HST wymieniła kamerę na taką, która skompensowała błędy na powierzchni lustra głównego. Inaczej zdjęcia byłyby nieostre. To była koszmarna wtopa!
Tak mi się wydaje. W sensie, z grubsza teleskop kosmiczny jest tak zaprojektowany, aby tankowanie na orbicie było możliwe do wykonania w przyszłości przez pojazdy autonomiczne. Nie pamiętam szczegółów, ale widziałem prezentację z NASA ze 2-3 lata temu. Chodzi z grubsza o układ komponentów na pojeździe kosmicznym.
Tak jest, ale z drugiej strony to jest bleeding edge, więc czego oczekujesz? Przykładowo SR-71, pierwszy lot to grudzień 1964, a U-2 1955. Izrael wykonał przelot na stolicą (Bejrut) wrogiego im kraju w F-35. USAF planuje wycofać F-22 z użycia do 2030 albo 2035 roku, a Rosja do tej pory nie dorobiła się jeszcze odpowiednika wbrew temu co nawijają ich trolle w internecie, ale wczoraj pokazali nową zabawkę, więc kto wie.
Bo zmiana założeń w połowie projektu, który jest spóźniony o 10 lat spowoduje, że będzie spóźniony o 25 lat, a budżet przekroczy nie x10 a x30 razy Poczytaj o kosztach naprawy błędów w projektach IT, gdzie jest to ładnie opisane (agile vs waterfall).
Wszystko na JWST jest co najmniej zdublowane z wyjątkiem lustra. Masz praktycznie dwa teleskopy w jednym! Jak się jeden segment lustra nie rozwinie albo uszkodzi, to urządzenie będzie zbierało mniej światła. Wszystkie procedury można wykonać na wiele rożnych sposobów na wypadek różnych awarii. W NASA nie pracują idioci Ja nabrałem do ich osiągnięć dużego szacunku, tzn. zawsze ich szanowałem, ale teraz szczególnie po tym, jak zaczęli wywijać łazikami na Marsie. Dwa udane lądowania ze sky crane to wyższa szkoła jazdy. Nikt tam nie lata z zaciśniętymi kciukami licząc na szczęście
No, ale nie lecimy tam w październiku Moim zdaniem na Marsa jest najtaniej i najszybciej jest po prostu polecieć. A będzie potrzebne kilkadziesiąt autonomicznych lotów głównie ze sprzętem, bo trzeba najpierw stworzyć warunki do przeżycia dla biomasy. Ale niewykluczone, że zrobią serwisowanie JWST jeżeli będzie możliwość i potrzeba. Ceny być może spadną, a automatyka będzie bardziej niezawodna.
venator, 23 lipca 2021, 01:52
O właśnie. Dużo by o tym pisać...
Czy na pewno teleskop jest dostosowany do serwisowania? :
Why is Webb not serviceable like Hubble?
Hubble is in low-Earth orbit, located approximately 375 miles (600 km) away from the Earth, and is therefore readily accessible for servicing. Webb will be operated at the second Sun-Earth Lagrange point, located approximately 1 million miles (1.5 million km) away from the Earth, and will therefore be beyond the reach of any crewed vehicle currently being planned for the next decade. In the early days of the Webb project, studies were conducted to evaluate the benefits, practicality and cost of servicing Webb either by human space flight, by robotic missions, or by some combination such as retrieval to low-Earth orbit. Those studies concluded that the potential benefits of servicing do not offset the increases in mission complexity, mass and cost that would be required to make Webb serviceable, or to conduct the servicing mission itself.
https://jwst.nasa.gov/content/about/faqs/faq.html#serviceable
Może znasz bardziej szczegółowe źrodła? Chętnie dowiem się czegoś więcej.
Dlatego ok. 2011 r. pojawiały sie opinie aby program skasować.
Ja się na IT nie znam, ale np w przypadku tak wielkich wyzwań technologicznych jak progamy Apollo, Artemis da się w ogóle określić to wg. agile vs waterfall ?
To są szalenie złożone programy w które dodatkowo wkracza jeszcze polityka ze swymi nie do końca racjonalnymi posunięciami..
Oczywiście, że nie pracują idioci. Z oficjalnej strony JWST to wszystko wygląda pięknie.
Mimo wszystko głosy ludzi zorientowanych w tematyce są takie, że NASA w znacznej mierze jednak straciła potencjał, min. warstwie intelektualnej np. na rzecz SpaceX.
To nie NASA zasysa teraz najbardziej tęgie umysły.
Ja absolutnie nie uważam, żeby misje serwisowe do JWST byłyby niezbędnym etapem do lotu na Marsa. Ale czemu przy okazji nie zbierać doświadczeń?
Do lotu na Marsa brakuje nam efektywnego napędu (coś na szczęśćie ruszyło w kwesti napędu nuklearnego) ale pojawiały się opinie, że szwankują podstawy czyli np. układy podtrzymywania życia. Takie 1,5 mln km to sporo dalej niż Księżyc ale jednak dużo bliżej niż Mars.
cyjanobakteria, 23 lipca 2021, 09:15
Chodziło mi o tankowanie. Na spodzie teleskopu jest pierścień mocujący, do którego można dokować zestaw z silnikami i paliwem do manewrów orbitalnych, którego zużycie ogranicza czas życia instrumentu. Może się trochę zagalopowałem z tym "zaprojektowany do serwisowania", ale inżynierowie przewidzieli przedłużenie misji Teleskop musi od czasu do czasu wyhamować koła reakcyjne w oparciu o silniki rakietowe oraz w przypadku nieprawidłowego wystrzelenia skorygować orbitę, co zmniejszy zapas paliwa. W tym artykule jest pokazany teleskop od spodu. To jedyne, jakie udało mi się znaleźć. Wszystkie inne pokazują błyszczące lustro albo sylwetkę rodem z Gwiezdnych Wojen
https://www.theguardian.com/science/2020/oct/15/nasas-james-webb-space-telescope-passes-launch-simulation-tests
SpaceX jest ciekawym przykładem, bo oni budują rakiety w stylu agile. W ciągu kilu miesięcy wystrzelili (na testowy pułap) więcej SN (oraz przeprowadzili udane lądowanie) niż NASA przeprowadziła testów od początku programu STS. Faktem jest, że flagowych projektów nie da się w ten sposób przeprowadzić. SpaceX nie jest konkurencją dla NASA. Jakbym był biegłym inżynierem od silników rakietowych, to też bym wolał pracować w SpaceX, ale jeżeli bym był specjalistą od łazików to w NASA SpaceX ma aktualnie najbardziej zaawansowane silnik Raptor (full flow staged combustion). Są to jedyne silniki tej klasy w użyciu. Dwa pozostałe to RD-270 (USSR) oraz demonstrator NASA, które jednak nigdy nie zostały wystrzelone.
Przypomniało mi się teraz, że HST też miał opóźnienie, chyba 10 lat o ile mnie pamięć nie myli. Na co wpłynęły te same problemy, czy projekt bleeding edge, nowe technologie, "known unknowns", "unknown unknowns" oraz katastrofa Challengera.
venator, 26 lipca 2021, 22:06
Jeśli łaziki to Jet Propulsion Laboratory. Robią kawał dobrej roboty. Ale to tylko jeden z licznych ośrodków NASA. Zauważ, że gros pieniędzy pochłania projekt SLS, ktory jest bardzo dużym obciążeniem tak finansowym jak i organizacyjnym. A SLS to cóż...nie można powiedzieć, że to krok w tył, ale w przód także nie.
Formalnie SpaceX nie jest konkurencją, bo raczej nie może być nim podwykonawca. Jeśli chodzi o zasysanie talentów, to niestety tak, przede wszystkim w kwestii napędów. Ośrodków naukowych w NASA, które tym się zajmują, nadal jest dużo. Tutaj podział powinien być klarowny - prywaciarze niech obsługują na zlecenie ośrodków rządowych LEO, a NASA i inni powinno skupić się na badaniach podstawowych oraz eksploracji deep space. Dopiero w tym roku w budżecie pojawiły się większe pieniądze na rozwój napędów jądrowych. Dopiero teraz, po tylu dekadach. Tym nie mniej do tych projektów nowych napędów potrzeba inżynierów, naukowców...
A bez rewolucji lub przyynajmniej szybkiej ewolucji w napędach, to możemy zapomnieć o sensownej eksploracji US.
A czy Starship nie jest flagowym projektem? Przecież jak się uda to będzie rewolucja, przynajmniej w lotach w pobliżu Ziemi.
cyjanobakteria, 26 lipca 2021, 23:50
Chodziło mi o flagowe misje w deep space. SpaceX robi całkiem rozsądne postępy, ale rozwalili już pół tuzina SN Z drugiej strony, jak się porówna ich osiągnięcia z DC-X sprzed ponad 20 lat, to nie wyglądają już tak różowo.
Jeszcze długo będzie tak, jak jest teraz i moim zdaniem to jest sensowna eksploracja. Nakłady mogły by być większe, jak i większa ilości misji, ale z technicznego punktu widzenia nie potrzebujemy więcej do maszynowej, półautomatycznej eksploracji Układu Słonecznego. Będziemy oczywiście ograniczeni ilością payloadu, jaki możemy wysłać, szczególnie w deep space. Na przykład New Horizons zrobił tylko szybki fly-by Plutona, bo nie było możliwości wyhamowania, inaczej pojazd musiałby poruszać się znacznie wolniej i misja trwałą by znacznie dłużej niż 10 lat.
Są działające i częściowo przetestowane projekty silników opartych na energii atomowej, na przykład "nuclear lightbulb" w cyklu zamkniętym, a w przestrzeni kosmicznej również w cyklu otwartym, z których można wycisnąć więcej niż chemicznych, ale ryzyko skażenia przewyższa aktualnie zalety.
Oczywiście wysyłka biomasy na inne planety będzie wymagała znacznie wyższych nakładów energetycznych i tu rakiety na paliwo chemiczne narzucają poważne ograniczenia. SN zdaje się będzie wymagał tankowania na orbicie, czyli start i wejście z payloadem na LEO pierwszego SN, następnie start drugiego SN z paliwem dla tego pierwszego, randevu i tankowanie na orbicie, a potem dopiero tranzyt na Marsa...
Ostatnio widziałem ten film na YT o kilku interesujących projektach teleskopów kosmicznych. Warto jeszcze dodać LISA (Laser Interferometer Space Antenna), którego nie ma w filmie.
venator, 28 lipca 2021, 02:13
Zapomniałem dodać - sensowna eksploracja załogowa US. W zasadzie chodzi o główny cel - załogowe lądowanie na Marsie. Ale i do ambitnych, flagowych misji do planet zewnętrznych taki napęd byłby ciekawą alternatywą. Przynajmniej nie trzeba było czekać całych dekad na wyniki, a ponadto nie byłoby tak rygorystycznych ograniczeń w całościowym budżecie energetycznym misji - można by było zapakowć więcej aparatury naukowej, mocniejsze anteny to lepszy przesył danych etc.
Skażenia czego? Test Kiwi-TNT z 1965 r. podczas któego zrealizowano eksperymentalnie najgorszy scenariusz dotyczący awarii napędu w ziemskiej atmosferze, dowiódł jak bezpieczna była to technologia. Test był bardzo rygorystyczny, a ówcześnie stosowane technologie, bardziej prymitywne niż dziś. Każdy obecny projekt przewiduje odpalenie silnika nuklearnego dopiero w przestrzeni kosmicznej. Napromieniowanie samego statku jest problemem, ale projekty przewidują zastosowanie tarczy osłaniającej część statku zawierający min. habitat mieszkalny od jego części napędowej. Osłaniana część znajdowałaby się w otulinie, poza którą nie mogłyby wystawać żadne elementy statku, odbywać się spacery kosmiczne etc. Dokowanie innego statku musiałoby się odbywać od strony przeciwnej do napędu. W przyszłości może powstaną lekkie osłony reaktora, które przynajmniej neutrony wyłapią. Dobrym materiałem powstrzymującym neutrony jest wodorek litu. Na promieniowanie gamma zapewne zbiorniki z wodorem. Tak jak i Ty i ja wierze w kompetencje inżynierów z NASA oraz ośrodków naukowych i firm współpracująch. O chronie przed promieniowaniem wiemy już dużo, więc aż tak bym się tą kwestią ni przejmował. Stacja Gatway na orbicie Księżyca ma powstać między innymi po to aby badać te kwestie.
Deorbitacja zużytego silnika nie wchodziłaby w grę. Zapewne byłby wystrzeliwany w takim kierunku i z taką predkością, aby ewentulany powrót w rejon Ziemi nastąpił po takim okresie, że promieniowanie nie byłoby groźne. Lub zupełnie na kurs bekolizyjny z Ziemią. Wobec ogromu kosmosu, argumenty o zaśmiecaniu przestrzeni kosmicznej to straszna bzdura.
Tak więc zalety znacznie przeważają nad zagrożeniami.
Wydaje się, że nadchodzi powoli renesans tego typu programów. National Academies na zlecenie NASA przygotowało raport, w którym wzywa NASA do bardziej "agresywnego" inwestownia w napęd nuklearny:
https://spacenews.com/report-recommends-nasa-accelerate-space-nuclear-propulsion-development/
Rekomendowany jest napęd NTP. Jako jedeno z głównych przeszkód wymieniany jest brak naziemnych stanowisk testowych.
I w tej kwestii przypomina mi się enigmatyczna wypowiedź Elona Muska, zapytanego czy nie byłby zainteresowany napędem nuklearnym? Odpowiedział, że i owszem ale jak rząd zbuduje stanowisko testowe.
Ps. Dyskutujemy o programach naukowych czy eksploracyjnych a impuls może przyjść z innej strony. DARPa realizuje program "Draco", czyli wykorzystania NTP na orbicie Ziemi. W związku z postępującą militaryzacją kosmosu i ekspansją Chin, amerykańska armia jest coraz bardzie zaiteresowana pojazdami kosmicznymi zdolnymi do szybkich zmian orbit, w ogóle do szybkiego przemieszczania się w przestrzeni cis-lunarnej.
Ciekawym przykładem może być program X-37B. Nie ma on oczywiście napędu nuklearnego ale pomimo swoje tajności, nie uchronił się od przecieków. A te mówiły, że jest to pojazd potrafiący wyjątkowo szybko zmieniać orbity, włącznie z chwilowym wejście w atmosfere (oczywiście na dużych wysokościach). Praktycznego zastosowania takich zdolności można się jedynie domyślać.
cyjanobakteria, 28 lipca 2021, 10:42
Got it. Sensowna eksploracja nie jest załogowa, stąd moja pomyłka Nie ma najmniejszych zalet dla eksploracji biomasą w najbliższej przyszłości, ale rozumiem, że ktoś musi zrobić tak zwany land grab i wetknąć flagę ku uciesze tłumów i do celów politycznych Nawet najlepsze silniki, teoretycznie dostępne przy obecnej technologi, jak te nuklearne nie zastąpią zminiaturyzowanych sond kosmicznych, bo podróże będą trwać lata, szczególnie do dalszych obiektów Układu Słonecznego. nic tego nie zmieni dopóki nie powstaną technologie umożliwiające podróże z prędkościami relatywistycznymi, ale nawet wtedy to znacznie poniesie koszty projektów. Obecnie można zamówić kuriera z drugiego krańca świata z dostawą w 24h, ale to kosztuje kilkaset USD, a można też wysłać drogą morską za grosze z dostawą na za miesiąc.
Nie wiem czy to jest test reprezentatywny, bo wysadzili silnik na Ziemi, a nie w atmosferze. Ale faktem jest, że w RTG stosują raczej grube kawałki plutonu (np. w Curiosity), żeby w przypadku dezintegracji w atmosferze było relatywnie mało dużych kawałków, zamiast radioaktywnego śrutu. Z resztą sam start silnika nuklearnego w otwartym cyklu w atmosferze ziemskiej to zbrodnia przeciwko ludzkości
Pamiętam, że dwa rosyjskie satelity wojskowe (Kosmos 954 i 1402) z reaktorami atomowymi miały awarię i jeden deorbitował nad Kanadą, a drugi został wyposażony w system awaryjnego wystrzelenia reaktora na bezpieczną orbitę, co zapobiegło skażeniu na Ziemi.
Śmiecenie w kosmosie nie jest problemem dopóki nie zacznie być problemem, patrz Kessler syndrome Wszystkie odłamki mają bardzo duże prędkości, więc jakiekolwiek kolizje są niebezpieczne. Obecnie odkrywamy pozostawione boostery, jak ten poniżej zidentyfikowany początkowo jako asteroida klasy NEO, która okazała się porzuconym boosterem rakiety Centaur z lat 60-tych.
New Data Confirm 2020 SO to be the Upper Centaur Rocket Booster from the 1960’s
https://www.nasa.gov/feature/new-data-confirm-2020-so-to-be-the-upper-centaur-rocket-booster-from-the-1960-s/
Obecny kierunek to miniaturyzacja, więc i wymagania odnośnie payloadu będą mniejsze, przynajmniej w misjach automatycznych. Porównaj sobie rozmiary sond Cassini i New Horizons. Cassini była rozmiarów małej ciężarówki, ale New Horizons już tylko małego samochodu osobowego. Niedawno testowano dwa cube saty wysłane w okolice Marsa i się sprawdziły z tego, co pamiętam, aczkolwiek nie weszły na orbitę. To był tylko fly-by i demonstrator technologii komunikacji. Szybki rozwój AI też raczej wskazuje na to, że nie będzie eksploracji kosmosu biomasą, aczkolwiek prawdopodobnie zawsze będą jacyś ludzie w kosmosie. W obecnych czasach nadal są czynności, które mogą zostać wykonane efektywnie tylko przez ludzi, jak serwis HST.
venator, 30 lipca 2021, 03:28
To miał być najgłębszy w dziejach odwiert poza Ziemią. Historyczną próbę podjął mechaniczny Kret, który powstał przy udziale polskich naukowców i inżynierów. Niestety, nie udało się. Utknął ledwie 40 cm pod powierzchnią.
https://wyborcza.pl/7,75400,26701053,porazka-na-marsie-polski-kret-nie-dal-rady-nasa-przerywa-akcje.html
https://www.nasa.gov/feature/jpl/nasa-insight-s-mole-ends-its-journey-on-mars
Wybacz, nie podzielam Twojego obecnego optymizmu co do automatyzacji lub krytycyzmu co do załogowej eksploracji US. Ta powyższa próba wkopania się w marsjański grunt, pokazuje w jak dziecięcym wieku jest jeszcze robotyka...
Prędkości relatywistyczne w obrębie US?. Nie bardzo wyobrażam sobie zasiedlenie innego obiektu niż Mars, a do tego te prędkości relatywistyczne nie są potrzebne. To tak apropos załogowej eksploracji. Natomiast niektóre z zalet użycia napędu nuklearnego w misjach bezzałogowych wymieniłem wyżej.
Zresztą jak osiągnąć prędkości relatywistyczne nie dysponując silnikami na antymaterie? Nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość.
Na ziemi czyli w atmosferze. Generalnie seria testów miała odpowieidzieć na pytnie co się stanie gdy taki nuklearny silnik upadnie na powierzchnie ziemi po deorbitacji lub przejdzie w stan nadkrytyczny.Testy był wymagające i generalnie odpowiedź była taka, że jest to pod tym względem bezpieczna technologia. Nikt nie zrobił do tej pory lepszych testów.
Nikt tego nie planuje, co też pokreśliłem w poprzednim poście. Ale przy projekcie Orion coś grzebano w tej kwestii:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Orion
Ze względu na zanieczyszczenie radiologiczne wywoływane przez serię eksplozji jądrowych, starty odbywałyby się z istniejących poligonów jądrowych. Jako że większość odpadów radioaktywnych związane jest z zasysaniem i napromieniowaniem pyłu z powierzchni ziemi przez kulę ognistą wybuchu jądrowego start odbywałby się z wysokich na kilkadziesiąt metrów wież. Podczas startu pojazd napędzałyby odpalane co sekundę bomby o mocy 0,1 kilotony. Wraz ze wzrostem prędkości i wysokości zastąpiłyby je odpalane znacznie rzadziej ładunki o mocy 20 kiloton. Innymi rozwiązaniami tego problemu byłby start z wyłożonej stalą i grafitem niecki (minimalizacja cyrkulacji powietrza) lub oceanicznej platformy startowej. Dalszą redukcję zanieczyszczenia atmosfery można by osiągnąć stosując start z okolic polarnych (naładowane radioaktywne cząstki uciekłyby w przestrzeń kosmiczną przez dziurę w magnetosferze) lub stosowanie w trakcie wznoszenia czystych ładunków atomowych (np. o typie bomby neutronowej – ok. tysiąckrotna redukcja zanieczyszczeń). Jak podkreślają zwolennicy tego typu napędu byłoby to znacznie mniej niż napromieniowanie atmosfery przez emisję radioaktywnych popiołów z elektrowni opalanych węglem – do produkcji paliwa dla jednego startu wahadłowca.
Zwracam uwagę na ostatnie zdanie. W ostatecznym bilansie...no ale demony...W tym projekcie urzeka prostota i pewna elegancja. Na pomysł pulsacyjnego napędu jądrowego wpadł nasz rodak Stanisław Ulam i Cornelius Everett. Prawdopodobnie stało się to po eksplozji nuklearnej na wyspie Eniwetok (Enewetak) na Wyspach Marshalla. Stalowe kule pokryte warstwą grafitu były zawieszone ledwie 30 stóp od epicentrum wybuchu. Pozostały nienaruszone, tylko grafit odparował. Genialny w swej "prostocie" napęd. Przeprowadzone eksperymenty potwierdziły możliwości. Niestety weszła polityka. Z Orionem została tylko ARPA (poprzedniczka DARP-y). Wojsko uznało,że Orion nie ma potencjału bojowego, choć w perspektywie były loty załogowe nawet do Saturna (planowane na1970 r.). NASA od 1959 r. miała być nienuklearna. Mimo wszystko w program rakiety Saturn upakowano pulsacyjny napęd jądrowy w drugim stopniu rakiety. Właściwości jak na ten rodzaj napędu były rozczarowujące w tym projekcie, ale i tak to było 2500 isp! 100 tonowy ładunek na Marsie mógłby się znaleźć w 125 dni. Tylko!
Von Braun był zachwycony, bo jego dziecko, chemiczna rakieta byłaby zespolona z napędem, ktory rozświetlał zupełnie nowe pespektywy. No ale polityka i 1963 r i zakaz prób jądrowych.
Ostateznie Orion zdechł około 1965 r. częściowo z powodu utajnienia prac - mało kto w środowisku naukowo-inżynierskim wiedział o rewelcyjnych osiągnięciach.
To tylko kwestia budżetu enegetycznego i nadania wrakowi takiego nuklearngo pojazdu takiej orbity aby nikt się z nim nie zetknał. Przestrzeni jest w .....uj
Oczywiście. I dlatego w sondzie dysponującej wydajnym i silnym napędem można upakować wiecej miniaturowej elektroniki
O widzisz, czyli jednak się zgadzamy w podstawowej kwestii.
cyjanobakteria, 30 lipca 2021, 09:30
Ile misja kreta kosztowała? Cała misja Insight kosztowała 800 milionów, pomijając inne instrumenty, realnie pewnie 20%, bo to jest przede wszystkim stacja meteorologiczna. Ile by kosztowała misja załogowa? Pi razy drzwi, 100 miliardów? To jest misja na trzy lata. Można porównać program Apollo, chociaż to porównanie z czapy z wielu powodów. Jedno lądowanie kosztowało średnio 42 miliardy USD po uwzględnieniu inflacji. Jakbyśmy wysłali kilkadziesiąt kretów jeden po drugim, to któryś by wykonał odwiert albo by zmodyfikowano narzędzie.
Po za tym nie wspomniałeś ile odwiertów wykonały łaziki Curiosity i Perseverance. Curiosity wykonało kilkadziesiąt udanych odwiertów do tej pory. Osiris Rex pobrał kilkaset gramów próbek z asteroidy w zeszłym roku. Jeden nieudany odwiert obnażył robotykę, a co obnażyły katastrofy wahadłowców w których zginęło 14 osób? Lądowniki Apollo lądowały na Księżycu z 30s zapasem paliwa, więc margines błędu był niewielki.
0.1c to nie jest nic nadzwyczajnego. To znaczy, to jest bardzo szybko i po za naszym zasięgiem, ale w zasięgu silników nuklearnych oraz fuzji. Żagle słoneczne mogą się rozpędzić do znacznie większych prędkości, praktycznie bez ograniczeń w ramach <0.8c, aczkolwiek to też jest skomplikowane z innych powodów.
Po dezintegracji pojazdu Kosmos 954 nad Kanadą przeszukano 124 tysiące km2 (około 350x350 km) i odzyskano tylko 1% paliwa nuklearnego. Reszta odparowała albo nie została odnaleziona. Oczywiście nijak się to ma do testów jądrowych, których same USA przeprowadziły chyba tysiąc. Dałoby się żyć.
Ale jakie postępy dokonano w AI w ciągu ostatnich 10 lat, nie wspominając o 20 latach? Za 50 lat nie będzie w ogóle o czym rozmawiać. Nie dość, że komputery będą szybsze, bezpieczniejsze, tańsze, mądrzejsze - niż statystyczny Kowalski to na pewno - oraz lepsze w większości czynności niż ludzie. HST też można by serwisować półautomatycznie, sterując zdalnie z ziemi w oparciu o VR, ale nie ma ciśnienia na wydanie odpowiedniej kwoty na projekt.
venator, 30 lipca 2021, 14:26
Jeśli nie będziemy rozwijali technologii lotów załogowych to te sumy zawsze będą zawrotne. Dawałeś przykład SpaceX to zobacz jaką oni idą drogą.
Trzy lata? Jeśli będziemy cały czas tkwili mentalnie i technologicznie w czasach Apollo to i owszem.
Jeszcze raz - Apollo to był skok na głęboką wodę, wynikający przede wszystkim z przyczyn politycznych, a więc amerykańskiej racji stanu. Stąd i nie liczenie się z kosztami, poza tym większość rzeczy opracowywano na nowo. Tak więc nie wiem czy jest sens podawania tego przykładu.
Twoje uwagi odnoszą się do technologii sprzed 50-60 lat (STS i Apollo). Nad Linią Karmana zginęło tylko 3 ludzi, 50 lat temu na pokładzie Soyuz 11. W kosmosie zginęły tylko trzy osoby!
Jeśli podzielimy to na osobogodziny jakie spędzili ludzie z różnych krajów na LEO oraz w lotach Apollo to statystycznie te ryzyko śmierci jest bardzo małe - choć ogólnie to kosmos to miejsce niezbyt bezpieczn i przyjazne.
Podczas powrotów (i startu w przypadku Challengera) z kosmosu, już w atmosferze, zginęło 16 osób, w tym 14 w wahadłowcach, jeden w kapsule (Komarow w Soyuz 1) i pilot X-15 Michael Adams (przekroczyl 80 km).
Katastrofy wahadłowców obnażyły jedynie to, że idea samolotu kosmicznego jest jednak ślepą uliczką. Pod tym kątem szkoda mi projektu Skylon. Choć jego wartością dodana są te niesamowite silniki - Sabre. Może znajdą zastosowanie w hipersonicznych lotach stratosferycznych.
Same lądowniki księżycowe miały zawansowany jak na owe czasy komputer pokładowy, więc to paradoksalnie maszyna miałą najwięcej do powiedzenia i ryzyko rozbicia nie było aż tak dramatycznie wielkie jak to przedstawiasz.
Dziś dominuje natomiast całkowicie odmienna filozofia, do tego stopnia, że NASA jest często krytykowana za zbytnie asekuranctwo.
Nie deprecjonuje tych osiagnięć i także uważam, że główną gałęzią eksploracji US powinny być misje bezzałogowe.
0.1 c to słabo. Obliczenia matematyczne dla programu Orion (autostwa Stanisława Ulama) zakładaly 0.2 c. Na US wystarczy. Ta technologia jest w zasięgiu ludzkich możliwości.
Rozumiem, że jest to argument za atomem w kosmosie. Też jestem za. Jest wielu przeciwników tej technoligii. Mało zapewne który z nich zdaje sobie sprawę, że rokrocznie elektrownie węglowe wywalają do atmosfery ponad 37 tyś ton uranu i toru. Ale kosmiczne silniki nuklearne wzbudzają już obawy...
Zapewne tak będzie. Całkowite odcięcie się od eksploracji załogowej niesie jednak pewne ryzyka.
Już w latach 50-tych von Braun nie widział dla człowieka miejsca w pojeździe kosmicznym, w sumie dla człowieka-pilota. W amerykańskim programie ścierały się dwie frakcje: pilotów-oblatywaczy skupionych w Towarzystwie Pilotow Oblatywaczy i inżynierów zwiazanych z programem rakietowym. Ci drudzy uważali, że człowiek nie jest potrzebny w kosmosie. Z technicznego punktu widzenia mieli racje. Ale tylko z tego punktu widzenia.
Ponieważ załogowa eksploracja to przede wszystkim inspiracja. Jesteśmy gatunkiem ekspansywnym, mamy to w genach. Lądowanie Apollo-11 oglądało 15% populacji świata i to w czasach gdy telewizja była znacznie mniej dostępna. W programie Apollo brało udzial pół miliona ludzi. Świetnie wykształconych. A ten program był inspiracją dla ilu ludzi do podjęcia studiów technicznych czy też z dziedzin fizykii i innych nauk przyrodniczych? Niemal każdy astronauta, czy inżynier związany z astronautyką przyznaje, że zainspirował go człowiek w kosmosie.
Czy taki efekt uzyskamy wysyłając roboty?
Druga sprawa na koniec: a co jeśli wskutek jakiś znaczących zmian na Ziemi, trzeba będzie ewakuować choć część ludzi? Opracujemy technologie umożliwiające przeżycie w kosmosie z dnia na dzień? Największą wartością dodaną programu załogowego w ciągu ostatnich 60 lat jest znacząca poprawa komfortu życia w przestrzeni kosmicznej i niwelowanie negatywnych skutków oddzialywania braku grawitacji etc..a na takie badania potrzeba czasu i jeszcze raz czasu.
cyjanobakteria, 30 lipca 2021, 17:02
Długi okres trwania misji wynika też z okien startowych. Zdaje się, że korzystny układ planet wypada co 26 miesięcy. Pojazd kosmiczny podczas tranzytu wchodzi na orbitę okołosłoneczną i chodzi o to, aby podróż była jak najkrótsza, wiec planeta docelowa musi być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Dla misji w dwie strony to 9 miesięcy w jedną stronę, pobyt na planecie około kilka miesięcy i powrót w 9 miesięcy.
Założyłem 0.1c konserwatywnie. Być może da się wycisnąć więcej, ale jeżeli to jest maksymalne teoretyczne wyliczenie, to trzeba brać na to poprawkę. Po za tym to jest równanie rakietowe, więc może 0.2c jest możliwe, ale kosztem payloadu (16x mniej). Zastrzegam sobie prawo do błędu, bo nie chce mi się teraz liczyć, a nie jestem inżynierem SpaceX
Koszty wyliczyłem pi razy drzwi, ale w międzyczasie przypomniało mi się, że na ISS pobyt jednego astronauty kosztuje chyba 10 mln USD na dobę. Więc wysłanie 4 osób na Marsa na 2 lata przy porównywalnym koszcie to będzie 30 miliardów USD
Szacunkowy koszt działania HST do 2010 roku włącznie to około 10 miliardów, to jest po dwóch dekadach działania, ale od tego czasu nie było misji serwisowych. Więc za kwotę misji załogowej na Marsa można mieć kilka takich instrumentów w kosmosie przez kilka dekad
Nie ma takiej możliwości Każda rodzina musiałby otrzymać własną rakietę i miejsce na orbicie, gdzie wszystko jest milion razy trudniejsze Będą żreć piach albo leżeć w dole z wapnem w wyniku konfliktu zbrojnego. Podobno w Afryce północnej rozwiązuje się problem emigrantów przez zabieranie ich na wycieczkę w jedną stronę na Saharę i tam się zostawia. Tak jest najtaniej. Nie wiem czy to prawda, ale przeczytałem o tym w wiarygodnym źródle na defence24.pl
Chwilę podumałem, poszperałem w necie i znalazłem ten artykuł:
https://theconversation.com/are-astronauts-worth-tens-of-billions-of-dollars-in-extra-costs-to-go-to-mars-111348
Podają szacunkowy koszt od 100 do 500 miliardów na misję. Zabawne jest to, że napisałem 500 miliardów "pi razy drzwi" na początku, ale potem sam się przestraszyłem tej kwoty i zmniejszyłem do 100 miliardów Ciężko rozumem to ogarnąć!
Mars One z kolei, to ta fundacja, co zrobiła ludzi w bambuko 10 temu, której nikt zdroworozsądkowy nie dawał wiary, podawała szacunkowy koszt 4 miliardy na pierwszą misję, ale to jest suma kompletnie z czapy, nierealistyczna, bo wysłanie i obsługa łazika jak Perseverance czy Curiosity kosztuje prawie 3 miliardy, a to jest robot z biletem w jedną stronę!
Jeszcze korekta:
Powinno być kilkanaście miesięcy na planecie, bo to jest 9 miesięcy na tranzyt, 17 miesięcy spędzonych na planecie i powrót po 26 miesiącach, który trwa 9 miesięcy, czyli łącznie trzy lata poza Ziemią.
peceed, 1 sierpnia 2021, 13:08
Bo Perserverence czy Curiosity muszą się udać, a wysłanie systemu powrotnego obciąża budżet kolejnej, opcjonalnej misji
Nie da się też ukryć, że cena tych sond zawiera również koszt amerykańskiego stylu życia ludzi którzy nad nimi pracowali.
Gdyby wszystko oprzeć na wolontariacie fanatyków, to być może dałoby się ten koszt mocno przypiłować.
Na razie jednak nie jesteśmy nawet w stanie wylądować na powierzchni Marsa załogowym lądownikiem o masie takiej, aby móc wystartować z powrotem.
Chyba że byłby to jednoosobowy kosmiczny skuter.
darekp, 1 sierpnia 2021, 14:00
Jakoś nie chce mi się wierzyć - koszty materiałów, testów itp. Pewnie na ludziach dałoby się zaoszczędzić mniej niż 50 %, czyli rząd wielkości pozostałby ten sam. To trochę tak jakby wierzyć, że w dużych projektach IT większość kosztów stanowią koszty pracy programistów (tak mi się kojarzy).
Zapewne z połowę masy tego lądownika (czy też raczej przeznaczonej do powrotu jego części) stanowiłoby paliwo. Lądowniki Apollo wracające z Księżyca być może nie potrzebowały dużo paliwa (nie orientuję się ile, ale mała grawitacja, brak atmosfery), z drugiej strony w przypadku statków kosmicznych startujących z Ziemi większość masy stanowi paliwo (chyba coś koło 90 %). Mars jest z grubsza gdzieś w połowie pomiędzy tymi przypadkami (grawitacja ok. 1/3 ziemskiej, podczas gdy na Księżycu 1/6, a atmosfera o wiele rzadsza, ale chyba jednak nie do pominięcia).
peceed, 1 sierpnia 2021, 15:53
Nikt nie wątpi, że straceńcy dolecą do Marsa, jak już wystartują z Ziemi. Prawdziwa zabawa to 2 starty i 2 lądowania.
I bardzo dobrze, bo to było marnowanie potencjału ludzkiego.
Nexpaq był źle pomyślany - modułowość kosztuje objętość, a tej nie ma w przypadku smartfonów. W kosmosie objętość jest praktycznie za darmo.
W przypadku smartfonów potrzeba obowiązku stosowania wymiennej baterii od zewnętrznego producenta albo cena urządzenia jest obłożona podatkiem.
BTW Jakieś 25 lat temu czytałem opowiadanie S-F w którym występował smart
fonwielkości żyletki. Uznałem, że jest on możliwy do zbudowania przy pomocy znanych nam technologii, ostatecznie elementy elektroniczne mają grubość mikrometrów, diody świecące również da się z zasady zminiaturyzować. Jedyne co psuło "immersję naukową" to absolutny brak możliwości zapewnienia zasilania, nie ma takich baterii i nie będzie. Można się ratować jedynie transmisją bezprzewodową Moja predykcja odnośnie smartfonówprzewidywała "elektroniczną żyletkę" naklejoną na baterii. O kamerach i głośnikach jakoś nie pomyślałem, zresztą o możliwości rozmowy teżZbiornik z wodą wystarczy. Ciekły wodór jest równie dobry.
Potrzeba aby takie programy dostarczały produktów półseryjnych. Przecież większość kosztów to R&D. Dołożenie drugiego egzemplaża teleskopu nie powinno kosztować więcej jak kolejny miliard. Przy 3-4 wyniesionych teleskopach raz że spada ryzyko porażki, a dwa - można sobie pozwolić na brak możliwości serwisowania, albo wysokie ryzyko przy serwisowaniu. Mało tego, przy 4 teleskopach można pozbyć się paranoi która każe podnosić niezawodność misji ponad 95%, co dodatkowo obniży koszty i pozwoli na zbudowanie kolejnych. Niezawodność powinno się zacząć budować przez nadmiarowość, rónież w przypadku drogich projektów.
W czasach kiedy wyniesienie czegokolwiek było zabójczo drogie podejście śrubowania jednostkowych parametrów i niezawodności może miało jakiś sens, ale teraz, dzięki SpaceX, koszty transportu spadły kilkukrotnie. Wynosząc teleskopy w ostępie kilku miesięcy można by się uczyć na błędach.
Chyba o tym już kiedyś pisałem, samoloty kosmiczne to przykład czegoś co nazwałem "cult cargo engineering" w nawiązaniu do "cult cargo science". Skoro loty kosmiczne są ryzkowne i drogie, a samoloty bezpieczne i tanie, to wystarczy zrobić pojazd kosmiczny jak najbardziej przypominający samolot i problemy będą rozwiązane
W rzeczywistości konieczność lądowania jak samolot zwiększa rozmiar statku o co najmniej 40%, uniemożliwia zastosowanie rakietowego systemu ratunkowego ratującego załogę przy starcie, ogromnie ogranicza możliwe miejsca lądowania i warunki pogodowe, co zwiększa ryzyko niepowodzenia, oraz nie ma żadnego wpływu
O tym, że będzie drożej wiedziano od początku - na przełomie lat 60 i 70 powstałą obniżajaca koszty koncepcja big dumb booster, prostych technologicznie i tanich rakiet nie przejmujących się zbytnio swoim rozmiarem, które od razu oferowały zmniejszenie kosztów jednostkowych lotów orbitalnych 10 razy.
Wahadłowce to była finansowa "ucieczka do przodu" która miała zapewniać podobne koszty jednostkowe ale przy zagwarantowaniu zwiększenia łącznych środków wydawanych na ten biznes.
Co do Skylona to jego słabością jest konieczność stosowania ciekłego wodoru jako paliwa. Na razie jest masa czasu do ugrania dla zwykłych samolotów ponaddźwiękowych. Ekologia raczej wymusi ograniczenie ilości energii przeznaczonej na lot, natomiast osoby wybitnie bogate oszczędzą więcej czasu za pomocą szybkich pionowzlotów odrzutowo - elektrycznych i potem może naddźwiękowych. Lądujący przed domem Learjet bije Skylona na głowę pod względem oszczędzonego czasu.
Internet bezprzewodowy i systemy audiowizualne pozwoliły na produktywne spędzanie czasu podczas lotu.