Udało się znaleźć samolot legendarnej Amelii Earhart? Zginęła, bo nawigator popełnił błąd?
Na dnie Pacyfiku, niedaleko miejsca zaginięcia legendarnej Amelii Earhart i jej nawigatora, Petera Noonana, zauważono obiekt, którego kształt przypomina samolot. Zarejestrowano go za pomocą sonaru na zachód od miejsca, gdzie Earhart miała lądować. Jak przekonują przedstawiciele firmy Deep Sea Vision z USA, na obrazie radarowym widać kształt odpowiadający budowie samolotu Earhart. Zgadzają się też rozmiary znaleziska. Obiekt leży na głębokości około 5000 metrów.
Earhart była pierwszą kobietą i drugim człowiekiem na świecie, który jako pilot dokonał samotnego przelotu nad Atlantykiem. W 1937 roku podjęła próbę okrążenia kuli ziemskiej wzdłuż równika. Amelia i jej nawigator zaginęli 2 lipca. Lecieli wówczas z Lae w Papui Nowej Gwinei na lotnisko na wyspie Howland. Był to najdłuższy (4100 km) odcinek ich podróży, jaki mieli przebyć bez lądowania. Wszystko wskazuje na to, że Earhart nie znalazła niewielkiej wyspy, skończyło im się paliwo i śmiałkowie utonęli wraz z samolotem. Przez kilkadziesiąt lat pojawiło się wiele hipotez dotyczących losów Earhart i Noonana, podjęto też wiele wypraw poszukiwawczych.
W 2010 roku Liz Smith, była pracownica NASA, wysunęła hipotezę zwaną jako Date Line. Smith zaproponowała, że Noonan przekraczając linię zmiany daty zapomniał o cofnięciu kalendarza pokładowego z 3 na 2 lipca. To spowodowało błąd w nawigacji, w wyniku którego samolot znalazł się o niemal 100 kilometrów bardziej na zachód niż powinien.
Właściciele firmy DSV, Tony i Lloyd Romeo, uznali hipotezę Smith za na tyle interesującą, że bliżej się jej przyjrzeli. Stwierdzili, że po 17 godzinach wyczerpującego lotu Noonan rzeczywiście mógł popełnić taki błąd. Jeśli więc Smith miała rację, to samolotu należy szukać na obszarze, którego nikt wcześniej nie sprawdzał. Zorganizowali ekspedycję, w której wzięło udział 16 specjalistów, i w ciągu 90 dni przeszukali 13 500 kilometrów kwadratowych dna Pacyfiku. Poszukiwania prowadzili za pomocą zmodyfikowanego autonomicznego pojazdu podwodnego HUGIN 6000, w którym m.in. przebudowano sonar tak, by obejmował pas dna o szerokości 1600 metrów, zamiast standardowych 450 metrów.
Braci nie dziwi fakt, że na sonarze samolot wygląda na nietknięty. Zawsze uważaliśmy, że Earhart zrobiła wszystko, by łagodnie wylądować na wodzie i dlatego sygnatura na sonarze ma tak wyraźny kształt samolotu, stwierdzają. O tym, czy mają rację, przekonamy się, gdy będzie można zobaczyć zdjęcia samego wraku.
Komentarze (0)