Fotograficzna prowokacja?
Wafaa Bilal, Irakijczyk piastujący stanowisko profesora na Wydziale Fotografii Uniwersytetu Nowojorskiego (NYU), zamierza się poddać operacji wszczepienia aparatu fotograficznego z tyłu głowy. Przez rok wykonywane w minutowych odstępach zdjęcia będą przesyłane do monitorów katarskiego Arabskiego Muzeum Sztuki Współczesnej, którego otwarcie zaplanowano na 30 grudnia.
Na lokalizację Mathafu (po arabsku "muzeum") wybrano Ad-Dauhę, stolicę kraju. Zgromadzono tu ponad 6000 dzieł, reprezentujących podstawowe nurty sztuki arabskiej od lat 40. XIX wieku po współczesność. Projekt Bilala, realizowany pod kryptonimem "Trzeci ja", co przywodzi na myśl trzecie oko (wyrazy "ja" - "I" i "oko" - "eye" są identyczne brzmieniowo) i związane z nim możliwości, wzbudza sporo kontrowersji. Sceptycy wskazują na konieczność wskazania granic między wyrazem artystycznym a prawem studentów, pracowników uniwersytetu i innych osób do prywatności.
Sam profesor odmawia komentarza, ale jego znajomi ujawniają, że operacja planowana jest na najbliższe tygodnie. Wszczepiane urządzenie ma wielkość paznokcia i zostanie zamocowane podobnie jak kolczyki.
W materiałach prasowych muzeum, które złożyło Bilalowi niecodzienną propozycję, napisano, że projekt stanowi komentarz do braku czasu i niezdolności uchwycenia wspomnień oraz doświadczeń. "Trzeci ja" uświetni otwarcie Mathafu.
Bilal poinformował swoją przełożoną o zamówieniu jeszcze w styczniu, a ta z kolei powiadomiła dziekana. Problem szeroko dyskutowano, ale nadal nie ustalono, na jakich zasadach Bilal i jego kamera będą się poruszać na terenie kampusu. Wykładowca poinformował wszystkich swoich studentów i zagwarantował, że będzie zakrywał obiektyw, przebywając na terenie uniwersytetu. Najprawdopodobniej władze uczelni nakażą mu także wyłączać urządzenie w budynkach NYU.
To nie pierwsze kontrowersyjne działanie Irakijczyka. Przed dwoma laty, realizując projekt Virtual Jihadi, włamał się np. do gry wideo, gdzie umieścił awatar siebie w roli zamachowca-samobójcy polującego na George'a W. Busha.
Komentarze (0)