W grupie atrakcyjniejsi niż w pojedynkę
Ludzie są uznawani za bardziej atrakcyjnych, gdy stanowią część grupy niż wtedy, gdy prezentują się komuś w pojedynkę. Zjawisko to nazwano efektem cheerleaderki.
Drew Walker i Edward Vul z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego sądzą, że ludzie uśredniają twarze w grupie, przez co twarz jednostki jest postrzegana jako bardziej przeciętna niż w innej sytuacji. Panowie podkreślają, że w przypadku atrakcyjności przeciętność wcale nie jest tak złą sprawą, jak mogłoby się wydawać.
"Przeciętne twarze są bardziej atrakcyjne, prawdopodobnie wskutek uśredniania nieatrakcyjnych cech charakterystycznych" - wyjaśnia Walker, odnosząc się do Tołstoja, który napisał, że wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest [zaś] nieszczęśliwa na swój sposób. Parafrazując cytat można powiedzieć, że wszyscy piękni ludzie są do siebie podobni, ale nieatrakcyjni są nieatrakcyjni na swój własny sposób.
Amerykanie przeprowadzili serię 5 eksperymentów z udziałem ponad 130 studentów. Pokazywano im zdjęcia 100 osób i proszono o ocenę atrakcyjności. Czasem oceniany znajdował się w otoczeniu 2 innych ludzi, a czasem fotografię modyfikowano w taki sposób, by widać było tylko jego.
Okazało się, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni byli oceniani wyżej, gdy znajdowali się w grupie. Postrzeganie w grupie zapewnia korzyść, która wystarcza, żeby przesunąć kogoś z 49. do 51. percentyla atrakcyjności.
W kolejnych eksperymentach psycholodzy zauważyli, że by efekt wystąpił, grupa nie musi być spójna. Kiedy ochotników proszono o ocenę atrakcyjności 1 osoby z kolażu 4, 9 i 16 zdjęć, wizerunek grupowy nadal miał wyższe notowania niż wersja indywidualna.
Jeśli przeciętność jest bardziej atrakcyjna, bo nieciekawe cechy charakterystyczne ulegają uśrednieniu, to osoby z komplementarnymi cechami - jedna z wąskimi, a druga z dużymi oczami - powinny doświadczyć większego wzrostu postrzeganej atrakcyjności, w porównaniu do grup złożonych z bardziej podobnych do siebie jednostek - dywagują Walker i Vul.
Komentarze (3)
darekp, 29 października 2013, 15:21
A tu nie wchodzą w grę jakieś czynniki "stadne"? W grupie człowiek wydaje się być częścią społeczności, czyli chyba atrakcyjniejszy od "odludka"? Jeśli jeszcze jest np. w centrum zdjęcia to może jeszcze robić wrażenie przywódcy, lidera, albo przynajmniej kogoś ważnego, a to też "punktuje" (władza - ponoć jeden z najsolidniejszych afrodyzjaków)?.
Kamil Kuczynski, 14 listopada 2013, 09:20
Też tak uważam. Po drugie w grupie można więcej zrobić, a w pojedynkę?
Astroboy, 15 listopada 2013, 14:20
Patrząc na twój post Kamilu, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że bez doklejonej reklamy niewiele wnosisz.