Plemię poza naszym czasem
Okazuje się, że czas nie jest tak mocno zakorzenioną uniwersalną ideą, jak dotąd sądzono. W Amazonii żyje bowiem plemię Amondawa, w którego języku nie ma nawet określenia na czas (Language and Cognition).
Zespołem kierował psycholog prof. Chris Sinha z Uniwersytetu w Portsmouth. Badano, w jaki sposób Amondawa mówią i myślą o czasie. Przez 2 miesiące przedstawiciele różnych specjalności, w tym lingwista Wany Sampaio i antropolog Vera da Silva Sinha, próbowali dociec, jak język plemienia przekazuje idee w rodzaju "następny tydzień" lub "zeszły rok". Okazało się, że takie koncepty w ogóle nie występują. Dla Amondawa czas dzieli się tylko na dzień i noc oraz pory suchą i deszczową. Co ciekawe, akademicy stwierdzili, że badani Indianie nie mają wieku. Zamiast liczyć lata, członkowie plemienia zmieniają tylko imiona, które odzwierciedlają etap życia czy pozycję w grupie i tak np. dziecko oddaje swoje imię noworodkowi, a samo przybiera inne.
Dla Amondawa czas nie istnieje w taki sposób jak dla nas. Teraz już bez żadnych wątpliwości możemy powiedzieć, że istnieje przynajmniej jeden język i kultura, która nie ma konceptu czasu jako czegoś mierzalnego, odliczanego czy stanowiącego przedmiot abstrakcyjnych rozważań. To nie znaczy, że Amondawa istnieją poza czasem, oni po prostu żyją raczej w świecie wydarzeń niż postrzegają te zdarzenia jako umieszczone w czasie.
Prof. Sinha wyjaśnia, że dysponujemy tyloma metaforami na oznaczenie czasu i jego przemijania – myślimy nawet o czasie jako rzeczy – [..] że zaczęliśmy uważać, że są one obiektywne, a to nieprawda. Stworzyliśmy te metafory i one stały się naszym sposobem myślenia. Amondawa nie mówią i nie myślą w ten sposób, chyba że uczą się innego języka.
Brytyjczycy podkreślają, że nie spodziewali się takiego odkrycia. Badali już wcześniej ten język i teraz chcieli się zająć jego przenośniami. Byliśmy zaskoczeni, widząc, że metafory czasu i abstrakcyjna idea czasu zwyczajnie nie występują. Sinha słusznie zauważa, że w wielu amazońskich językach, w tym w języku Amondawa, nie ma cyfr i liczb powyżej naszej piątki. Jak można się domyślić, bez tego czasu nie da się zmierzyć. Wygląda więc na to, że pojęcie czasu nie jest wrodzone i stanowi raczej wynik doświadczenia. Jedynym realnym biologicznym zegarem jest starzenie się naszych ciał. Wszystkie nasze złożone koncepty czasu są wynalazkami kultury [...].
Naukowcy przypominają, że 24-godzinna doba i konwencja 60-sekundowej minuty i 60-minutowej godziny to wynalazek Babilończyków. Tak do nich przywykliśmy, że przyjmujemy je za pewnik i coś naturalnego. Bez kalendarza i rozbudowanej koncepcji czasu nie zbudowalibyśmy naszej cywilizacji, jednak koszty postępu są ogromne – z naszego przyjaciela czas stał się najgorszym wrogiem, który pogania do ciągłej pracy.
Amondawa to jedna z 3 podgrup ludu Uru-Eu-Uaw-Uaw, które zamieszkują brazylijski stan Rondônia. Język Amondawa jest zagrożony wyginięciem. Powoli zastępuje go portugalski.
Komentarze (9)
sylkis, 26 maja 2011, 18:15
zadna nowosc. to samo sie tyczy wszystkich plemion aborygenskich, czy chociazby hopi zyjacych w arizonie (!). i gdy probuja takowych edukowac po angielsku, ci maja ogromne problemy z fizyka - bo bez zrozumienia koncepcji czasu bedacego totalna podstawa europejskiej kultury i sposobu myslenia nie da rady nic. to samo tez tyczy sie wielu plemion afrykanskich i w ogole bardzo wielu do dzis nie"ucywilizowanych" (brzydkie okreslenie, ale na skroty tak to nazwe) ludow - dzwinym by bylo, gdyby ameryka poludniowa byla tu wyjatkiem.
MrVocabulary (WhizzKid), 26 maja 2011, 20:27
Podobne plemię z Ameryki Płd. prezentował w swoim programie Cejrowski. sylkis ma rację, takich plemion jest całkiem sporo.
ZoodaVex, 27 maja 2011, 01:18
Język angielski i inne języki europejskie także mają zasadnicze problemy z fizyką - kwantową. Schemat postrzegania rzeczywistości, który na jego podstawie budujemy, nie pozwala bez głębokiego poczucia paradoksu o niej mówić.
Mariusz Błoński, 28 maja 2011, 12:40
@sylkis, Wizzkid: nie macie racji. Wy mówicie o plemionach, które inaczej postrzegają czas niż my. Inaczej, ale jednak go postrzegają. W notce jest mowa o plemieniu, które W OGÓLE nie postrzega czasu. A to kolosalna różnica.
MrVocabulary (WhizzKid), 28 maja 2011, 13:35
Nie, Cejrowski wyraźnie mówił, że nie rozróżniają pór roku, lat, dni tygodnia, miesięcy i nie mierzą czasu w żaden sposób oprócz dnia i nocy. A żadne plemię nie może nie postrzegać w ogóle czasu, bo nawet na ruch potrzebny jest czas. Więc nie, w obutrzech przypadkach (moim, sylkisa i tym z artykułu) chodzi o brak postrzegania czasu jako czegoś a) istotnego mierzalnego.
PS. A "WhizzKid" albo fonentyczne "łizkid", bez hybryd proszę :-)
sylkis, 30 maja 2011, 23:06
nie znam fizyki kwantowej, ale ta newtonowska, ktorej ludzie ucza sie w szkole (ale SZKOLE, a nie uczeli!) na poziomie podstawowym twardo trzyma sie w ryzach europejskiego sposobu postrzegania swiata, a przynajmniej samo zrozumienie jej nie sprawia nam najmniejszego problemu (schodki sie zaczynaja dopiero wtedy, gdy w gre wchodzi matematyka, a nie samo filozoficzne rozumienie).
estesmy niewolnikami czasu, caly nasz swiat jest nim zwiazany. czas jest jednym z najbardziej podstawowych pojec w naszej kulturze, jest arche, jest kluczem pozwalajacym zrozumiec nasz sposob myslenia, nasz sposob postrzeganai swiata, kulture. bez pojecia czasu i umiejscowieniu sie w nim niczym jak w punkcie na liniowym kontinuum, czy tez punkcie na okregu albo powierchni kuli (to akurat tutaj bez znaczenia, bo to wszystko sprowadza sie do tego samego na potrzeby zobrazowania tego zagadnienia) - jestesmy czescia otaczajacego nas swiata, ktorego postawowa cecha jest vanitas, przemijanie, czy jakkolwiek to zwal - caly czas zyjemy przeszloscia i przyszloscia, zamiast terazniejszoscia.
natomiast hopi, czy tez aborygeni w ogole nie rozumieja koncepcji czym jest czas, oni sa jednoscia ze swiatem, tu i teraz (a przynajmniej do niedawna tak bylo - stety lub niestety ich kultury powoli ulegaja asymilacji i tworza sie bilingualne i kreolskie diaspory, charakteryzujace sie niemalze podwojna tozsamoscia i podwojnym sposobem postrzegania i rozumienia swiata), ktory kontroluje kazdy aspekt zycia kultury europejskiej. nie czuja o co chodzi, nie widza tego, wykrzacza to poza ich pojecie nakreslone przez dotychczasowy sposob spojrzenia na swiat, w ktorym nie ma rozgraniczenia miedzy tym "realnym" (z punktu widzenia europejczyka), a tym "ezoterycznym" (osiaganym przez rozne medytacje i inne spirytualistyczne fazy)... dopiero po zaawansowanej akwizycji jezyka angielskiego "cos rusza" w kwesti ich ewentualnego zrozumienia podwalin naszej nauki.
troche mieszam, ale to wszystko sie po prostu laczy i staram sie przekazac sama esencje o co chodzi bez wiekszego zaglebianai sie w temat, bo sam az takim znawca nie jestem - za to zarowno mam znajomych sie tego typu rzeczami interesujacych, jak i wykladowcow na uniwersytecie, ktorzy sami robili badania w australii nad takowymi plemionami itp i ostatnio czytalem tez sporo o hopi w roznych zrodlach akademickich (z baz danych oferowanych przez uniwerek szczecinski). w tamtych kulturach nie ma nadmiernego trenowania analitycznej polowy mozgu kosztem tej emocjonalnej, a czasem wrecz odwrotnie...
tak czy siak, byc moze w tamtych kulturach fizyka kwatnowa bylaby latwiejsza do opisania? a byc moze byloby w nich jeszcze gorzej i potrzebaby jej bylo jeszcze innej struktury myslenia (bo podejrzewam, ze jednak fizyka kwantowa jest bardzo analityczna)?
kynio, 23 grudnia 2011, 20:05
To mi przypomina baśń Andersena: "Nowe szaty króla". Proste społeczności są jak dziecko; mówią, co widzą - po prostu
waldi888231200, 23 grudnia 2011, 23:55
Ale się rozczulacie , przecież i w naszej Polsce są ludzie którzy czasu nie postrzegają tylko zdarzenia (kupka, papu, tv, lulu, renta, choinka) i niby wiedzą że tam się coś kręci (stąd wiosna).
Czas nabiera prawdziwego znaczenia kiedy droga jest każda sekunda ( umierający) , rozłąka z ukochaną osobą, oczekiwanie na zakończenie jakiegoś okresu (najczęściej niewygodnego dojazd do pracy, koniec tygodnia) .
No i są ludzie obsadzeni w czasie jakby przyklejeni z rozplanowanym co do minuty tygodniem , miesiącem (niewolnicy czasu).
Dla archeologa, geologa, astronoma czas to zupełnie coś innego niż dla elektronika, informatyka, fizyka.
Te plemiona nie mają określeń dla czasu a jednak robią zapasy jedzenia (operując cyklem przynajmniej rocznym).
Myślę że najlepiej by było opisać czas rozpadami uranu 235 (np: era kiedy go było 10 razy tyle, 8 razy tyle , dzisiaj, 0,8 dzisiaj itd.) wtedy ten czas by był na jakiejś stabilnej geologicznej skali (skali rozpadu ).
Ps: a szczęśliwi i tak czasu nie liczą.
kynio, 24 grudnia 2011, 11:28
Czas jest potrzebny wtedy, gdy ktoś chce policzyć np. prędkość lub siłę. Ale prędkość i siła to jedynie wrażenia. Te ostatnie pochodzą ze stopnia uśrednienia wartości podstawowych form bytu: ruchu i bezruchu ("masoprzestrzeni") [energii i masy E i (-E)]. Stąd pojęcie metra i kilograma, które wzajemnie transformują wywołując odpowiednio efekty przestrzenności i zwartości w zależności od tego, co akurat przeważa w układzie lokalnym. W sensie fizycznym, czas to po prostu wynik - zdarzenie, obiekt wynikowy: E + M = T - aktualna wartość lokalna lub totalna.
Ciekawe jest to, czy taki prosty człowiek rozumie, o co chodzi, czy zwyczajnie nie nabył umiejętności myślenia abstrahującego od rzeczywistości, które pozwala tworzyć narzędzia pomocnicze typu: metr, kilogram, sekunda.
p.s. Wesołych Świąt.