Tabletki szczęścia to iluzja?
Każdy z nas czuje się czasem smutny i przybity. Jednak, jak wiadomo, niektórzy przeżywają trudne okresy w życiu znacznie ciężej niż inni. Na dodatek problemy związane z pogorszeniem nastroju są często posunięte do tego stopnia, że smutek może trwać latami, a do tego utrudniać codzienne życie. Stan taki nazywamy depresją - jest to choroba wynikająca z zaburzenia w mózgu równowagi poziomu i aktywności związków chemicznych regulujących nastrój.
Depresja jest uznawana za chorobę cywilizacjną - aż miliard ludzi na Ziemi w ciągu życia będzie przynajmniej przez pewien czas wykazywać jej objawy. Typowe symptomy depresji to uczucie bezradności, zaniżone poczucie własnej wartości, brak motywacji do codziennego życia, a w skrajnych przypadkach dochodzi nawet do prób samobójczych. Nie bez powodu tak istotne jest zbadanie podstaw depresji oraz opracowanie skutecznej terapii przywracającej równowagę biochemiczną w mózgu.
Aby zbadać intensywność objawów depresji, stworzono specjalną skalę, znaną jako Hamilton Rating Scale of Depression (HRSD). Składa się ona z 17-21 pytań, z których każde jest odpowiednio punktowane. Suma punktów decyduje o zakwalifikowaniu chorego do grupy osób o określonej intensywności symptomów. O ile depresję łagodną można pokonać dzięki psychoterapii (a niejednokrotnie nawet dzięki częstym rozmowom), o tyle w poważnej depresji konieczne jest wspomaganie farmakoterapią.
Jednym z typów stosowanych w tej chorobie leków są tzw. selektywne inhibitory zwrotnego wchłaniania/wychwytu serotoniny, określane także jako SSRI (od ang. Selective Serotonine Reuptake Inhibitors). Do grupy tej należy słynny Prozac, zwany przez niektórych pigułką szczęścia. Leki te należą do stosunkowo nowej grupy związków, które przedłużają działanie serotoniny, znanej także jako hormon szczęścia. Właśnie na tych specyfikach, przyjmowanych na świecie przez co najmniej 40 milionów ludzi, skupili się badacze.
Kilka spośród SSRI zostało zarejestrowanych przez odpowiednie organy zarówno w USA, jak i w krajach europejskich. Mimo to do dziś pojawiają się wątpliwości dotyczące ich rzeczywistej efektywności. Naukowcy z kilku ośrodków amerykańskich i brytyjskich postanowili zebrać wyniki badań przeprowadzonych na potrzeby procesu rejestracji tych leków, a następnie przeprowadzić tzw. metaanalizę, czyli statystyczne podsumowanie i porównanie wyników innych badań.
Co ciekawe, już wcześniej dostarczano FDA (Food and Drug Administration), amerykańskiemu urzędowi odpowiedzialnemu m.in. za rejestrację produktów leczniczych, alarmujące wyniki metaanaliz. Z wielu z nich wynikło bowiem, że stosowanie leków antydepresyjnych, w tym SSRI, przynosi zerową lub minimalną poprawę w stosunku do placebo. Z tego powodu badacze postanowili prześledzić dokładniej inne analizy i sprawdzić, czy te niekorzystne wyniki dotyczą wszystkich chorych, czy też dla części z nich rzeczywiście leki typu SSRI mogą się okazać skuteczne.
Badacze otrzymali od FDA kopie wyników badań czterech najczęściej stosowanych SSRI i zbadali zależność między stopniem zaawansowania choroby a skutecznością leku. Okazało się, że u osób z umiarkowaną i łagodną depresją leki te nie poprawiają w ogóle stanu psychicznego pacjenta w porównaniu do placebo. Z kolei u chorych z ciężkimi objawami poprawa była minimalnie wyższa niż wartość progowa, powyżej której wynik można uznać za istotny z klinicznego punktu widzenia.
Co jest jednak ciekawe, porównywalnie wyższa skuteczność kliniczna w stosunku do placebo nie wynikała z lepszego działania substancji aktywnej na komórki (ta była porównywalna dla chorych w dowolnym stanie zaawansowania depresji). Okazało się bowiem, że chorzy z bardziej zaawansowaną depresją niemal zupełnie nie reagowali pozytywnie na sam fakt przyjmowania tabletek, niezależnie od ich składu. Z tego powodu lek, choć był stosunkowo nieskuteczny, dawał u nich lepsze wyniki w porównaniu do grupy przyjmującej placebo. Innymi słowy: substancja aktywna była tak samo skuteczna niezależnie od stanu zaawansowania depresji, lecz różnica tkwiła w sposobie reagowania na placebo.
Wyniki badań skłaniają badaczy do wyrażenia opinii, że przepisywanie Prozaku i pokrewnych mu leków nie ma większego sensu. Ich zdaniem, stosowanie SSRI ma sens dopiero wtedy, gdy inne terapie zawiodły. Może to oznaczać nagły zwrot w nastawieniu lekarzy do tabletek szczęścia i jednocześnie otworzyć drogę nowym metodom leczenia depresji.
Komentarze (10)
dirtymesucker, 28 lutego 2008, 18:18
to super tyle że w mojej rodzinie mam osobe która miała (nadal ma bo nadal daje sie we znaki) depresje: przez 9 miesięcy siedziała w swoich czterech ścianach z pozasłanianymi żaluzjami nigdzie nie wychodząc nawet na minute relanium 10ki łykała jak orzeszki i nic dopiero prozak otworzył ją na świat więc praktyka mówi za siebie.
dj tomcraft - prosac ;D
mikroos, 28 lutego 2008, 18:23
Depresja jest chorobą psychiczną. W związku z tym skoro psychika jest jej przyczyną, to także psychika poprzez efekt placebo może ją wyleczyć. Niestety nie każdemu sam efekt placebo pomaga. A nawet jeśli substancja rzeczywiście na niektóre osoby działa, to z punktu widzenia czystej statystyki warto poszukać skuteczniejszej terapii, a gdy ta zawiedzie, zastosować prozac. Przecież nawet sami naukowcy napisali, że nie mówią, że prozac całkowicie trzeba wycofać, tylko żeby nie przesadzać z jego stosowaniem i najpierw wypróbować inne metody. Inna rzecz, że być może działanie leku jest uzależnione od czynników genetycznych ,tego niestety nie wiadomo - być może istnieje gen lub grupa genów, których ekspresja decyduje o podatności bądź oporności na leczenie prozakiem
dirtymesucker, 28 lutego 2008, 19:10
nom. zgadzam sie. z prozakiem jest jeszcze to że jak ktoś używa go nie tak jak powinien to samobójstwo gwarantowane. moim zdaniem są lepsze dragi (czytaj:leki) ale niestety nielegalne. poza tym zastanawia mnie jak działają leki bez recepty typu deprim ale chyba nigdy sie nie dowiem
mikroos, 28 lutego 2008, 19:38
Problem w tym, że te nielegalne leki często doskonale zwalczają depresję, ale walą np. po nerkach, wątrobie albo jakimkolwiek innym organie.
Gość tymeknafali, 3 marca 2008, 13:56
Trochę mało szczegółów... słabo opisali ten artykuł. "Dopiero gdy inne sposoby zawiodą" - a dajmy na przykład że ktoś cierpiący na depresje / fobię / natręctwo ma ostre objawy somatyczne choroby, które wyrzucają go z codziennego życia. Dajmy na przykład że dostaje ostrej biegunki przez "nakręcanie" się swoją chorobą, to znaczy ona go nakręca, albo duszności w skutek lęku paranoicznego wywołanego chorobą, np. jak podczas fobii społecznej. Nim ten człowiek wróci do normalnego życia, to dużo wody w rzece upłynie. Natomiast pigułka szczęścia od razu mu pomoże, pozwoli zacząć działać w normalnym życiu i przeciwdziałać chorobie. Załóżmy że do tego zacznie zażywać dużo sportu i za pół roku / 10 miesięcy żuci leki. Oczywiście musi do tego uczęszczać na terapię, albo jakoś sobie radzić inaczej. Jednak uważam że kontakt z bliskimi jest najważniejszy, dużo rozmów, poczucie bliskości, a na pewno nie samotność, bo to jest najgorsze. Wadą jest to że pigułki nieumiejętnie stosowane, nieprzepisane od lekarza, przedawkowane mogą prowadzić do śmierci.
mikroos, 3 marca 2008, 15:38
Chyba nie do końca zrozumiałeś artykuł. Z niego wynika właśnie coś przeciwnego: pigułki mają skuteczność porównywalną z placebo, a więc wcale nie ma wielkiej nadziei na to, że od ręki pomogą.
Gość tymeknafali, 4 marca 2008, 00:42
Dobrze zrozumiałem i się NIE zgadzam z tym doniesieniem. Coś co reguluje ci hormony i inna chemię w mózgu, pozwoli na otworzenie się twojego umysłu. Efekt placebo to może być przy używaniu kremu na zmarszczki z wyciągiem z nie-wiadomo-czego
mikroos, 4 marca 2008, 00:49
Masz prawo się nie zgadzać, ale wyniki są jednoznaczne. Tylko jakim prawem stawiasz swoje opinie, wystawione a priori, wyżej, niż wyniki badań dokonanych na podstawie empirycznych danych z kilkuletnich obserwacji?
A co do chemii w mózgu, to pamiętaj, że znamy zaledwie nędzny wycinek tego, co się tam dzieje. W związku z tym wypowiadanie tak kategorycznych opinii jak Twoja jest raczej nieuprawnione. Nigdy nie wiesz, czy Prozac nie wywołuje dokładnie odwrotnego efektu na jakiś inny, nieznany jeszcze związek. Poza tym powtarzam: widać wyraźnie, że SSRI wcale NIE poprawiają stanu osób z depresją.
Gość tymeknafali, 6 marca 2008, 01:55
A jakim prawem Ty krytykujesz mnie za własne zdanie?
To po jasną cholerę w szpitalach psychiatrycznych, ludziom którzy nie kontaktują prawie zupełnie podają Prozac i leki z tej rodziny... trochę ciężko by człowieka w takim stanie stać było na placebo, bo placebo wymaga dużo wiary że podawane coś pomoże... ludzie ci nie zawsze zdają sobie sprawę że jest im coś podawane. Ale dla ciebie to zapewne jest efekt placebo, a leki w ogóle nie pomagają.
A czy wydawanie twoich opinii jest uprawnione? Niemal na każdym forum na którym się wypowiadasz obrażasz kogoś uważając go za niekompetentnego, zarzucając mu nielogiczne myślenie, złe rozumowanie. Uważasz że jak pracujesz w laboratorium, to chwyciłeś Pana Boga za nogi, i masz prawo każdemu udowadniać jego głupotę, bo tylko twoje myślenie, wsparte nauką, jest słuszne?
Poza tym, zgodzę się że większość mózgu nie jest jeszcze zbadana. Jednak skoro coś może pomóc człowiekowi w ciężkim stanie, to dla czego tego nie zrobić. Większość leków na coś szkodzi, czasami są jednak niezbędne. jeśli miałbyś osobę chorą w rodzinie, wolałbyś by dostała pomoc, nawet gdyby to miał mieć jakieś niepożądane skutki, które da się ścierpieć, ale móc rozmawiać z Tą osobą, spędzać z nią kolejne lata, czy patrzeć na warzywo, które nie kuma że jest coś poza atakującymi zielonymi ludzikami i złym samopoczuciem? poza tym prozac jest już używany w psychiatrii przez bardzo długi czas, gdyby naprawdę był jakiś lewy to by go zabronili, ze względu na niebezpieczeństwo.
mikroos, 6 marca 2008, 02:20
Dlatego, że zwyczajnie mijasz się z prawdą pisząc rzeczy, których w przeciwieństwie do badaczy nie masz możliwości udowodnić. Wygłosiłeś opinię, że ten lek działa, podczas, gdy nawet nie masz kompetencji, by o tym orzekać. A nawet, gdybyś te kompetencje miał z racji wykształcenia, to nie przeprowadziłeś należytych badań.
Po taką cholerę, że do tej pory sądzono, że jest to dobra terapia. Pamiętaj, że kiedyś taką samą wiarę pokładano w talidomidzie. A jak się skończyła ta historia, poczytaj choćby na wikipedii pod hasłem "thalidomide". O tym, że kiedyś w "szpitalach" masowo upuszczano krew w celu wyleczenia innych chorób, bo sądzono, że jest to dobre, nie będę nawet wspominał.
To, że coś jednorazowo wprowadzono do lecznictwa jeszcze nie oznacza, że jest to najlepsza metoda.
Ale jak widać po badaniach przeprowadzonych metodą podwójnie ślepej próby, Prozac wcale nie działa lepiej. Dlaczego starasz się zaprzeczyć temu faktowi? Dlaczego stajesz w opozycji do wyników, które wyraźnie pokazują, że jest inaczej? Jeśli uznasz, że zdroworozsądkowe jest myślenie, że Ziemia jest płaska, to też będziesz zaprzeczał wynikom mówiącym obiektywnie, że nie masz racji?
Nie, nie krytykuję ludzi, krytykuję podejście. A to ogromna różnica. I zwróć uwagę, że w tym wypadku nie krytykuję Ciebie za to, że nie skończyłeś studiów medycznych, tylko za to, że starasz się przeczyć wynikom badań dokonanym przez ludzi barzdiej kompetentnych od Ciebie i mnie razem wziętych. Krytykujesz wyłącznie dlatego, że Tobie się wydaje inaczej. Z kolei obiektywnych liczb do siebie nie dopuszczasz.
I tu się bardzo mylisz, bo nawet nie wiesz, jak bardzo praca w laboratorium uczy pokory.
Powtarzam: krytykuję jedynie to, że dostajesz do rąk gotowy wynik i suche liczby dowodzące, że Prozac nie poprawia stanu chorych, a uparcie twierdzisz, że jest inaczej. To tak samo, jakbyś stanął i powiedział, że Ziemia jest płaska, choćbyś dostał do ręki gotowe dowody na to, że jest inaczej. A mimo to jakoś uwierzyłeś, że jest kulista. Wobec tego dlaczego uwierzyłeś, że Ziemia jest kulista? Czyż nie dlateog, że dostałeś obiektywne dowody prawdziwości tego stwierdzenia??
Tylko widzisz, tu jest właśnie pytanie: czy na pewno pomoże? Bo jak widać to wcale nie jest takie oczywiste.
Ok, ale czym innym jest np. szkodliwość dla wątroby kosztem poprawy stanu umysłu, a czym innym jest tabletka na depresję nielecząca depresji.
Tylko jak miałby zostać zabroniony, skoro zaraz najprawdopodobniej pojawiłby się człowiek taki, jak Ty, i stwierdził, że "Prozac na pewno działą, przeciez podaje się go w szpitalach"? Przecież dokładnie taką sytuację mamy teraz: pojawia się badanie, które powinno wzbudzić intensywną dyskusję, czy w ogóle jest sens podawać ten lek, a Ty w najlepsze olewasz ten wynik i upierasz się przy swoim, choć potwierdzono, że prawdopodobnie być inaczej, niż przywykliśmy myśleć.
Poza tym pamiętaj, że firmy farmaceutyczne to moralne dno i zrobią wszystko, byle pchnąć swój produkt na rynek. Nigdy nie wiesz, czy nie było np. tak, że od początku wynalazca Prozaku wiedział o jego nieskuteczności, a mimo to pchnął go na rynek lewymi metodami (analogiczna sytuacja była np. w przypadku leku Vioxx, jeśli potrzebujesz konkretnego przykładu, że nie jestem gołosłowny). Właśnie po to prowadzi się takie badania, jak te - by zweryfikować rzeczywistą skuteczność leku w obiektywnych i niezalezny sposób!!!! Tylko jak takie badania mają mieć jakikolwiek sens, skoro dostarczają gotowych danych, a zaraz pojawia się człowiek mówiący nie mając nawet wykształcenia, że "na pewno tak nie jest, ja wiem lepiej"? Sam powiedz: jak medycyna ma iść naprzód, skoro próba weryfikacji skuteczności leku kończy się czyimś oporem na zasadzie "nie, bo nie" zamiast używania konkretnych, obiektywnych argumentów?
Powtarzam: nie wypominam Tobie braku wykształcenia, bo naprawdę głeboko wierzę w to, że jesteś dobry w tym, co robisz. Tylko proszę: nie kwestionuj wyników badań, które przeprowadził człowiek bardziej kompetentny od Ciebie (ode mnie zresztą też, mam tego pełną świadomość). Nie chcę Ciebie obrażać, nie chcę Tobie ubliżać i jeśli tak się poczułeś, to przepraszam najserdeczniej. Tylko proszę, pamiętaj o jednym: nauka rozwija się właśnie dlatego, że ktoś odważył się powiedzieć "nie" obowiązującej "oficjalnie" wiedzy o świecie.