Wycinka lasów pomaga dżumie

| Zdrowie/uroda
CDC

Wycinając lasy nie tylko przyczyniamy się do globalnego ocieplenia, ale również zwiększamy prawdopodobieństwo wybuchu epidemii... dżumy.

Czarna Śmierć niemal nie występuje na Zachodzie. W Europie w ostatnich latach nie odnotowano żadnych przypadków, w USA występuje od 1 do 17 zachorowań rocznie. Najwięcej przypadków odnotowuje się w Afryce. Światowa Organizacja Zdrowia jest informowana rocznie o 1000-2000 zachorowań, jednak eksperci są zgodni, że ich rzeczywista liczba jest znacznie większa.

Dżuma występuje przede wszystkim na terenach rolniczych. Jest ona przenoszona przez pchły żerujące na gryzoniach.

Badania przeprowadzone w centralnej Tanzanii pokazały, że wycinka lasów znacznie zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania miejscowej ludności na dżumę. Okazało się bowiem, że tam, gdzie lasy wycięto pod pola uprawne odsetek gryzoni będących nosicielami dżumy był dwukrotnie wyższy niż na obszarach, gdzie lasy są chronione. Naukowcy schwytali i przetestowali ponad 100 gryzoni, ich pchły oraz patogeny. Mimo niewielkiej próbki, różnice pomiędzy gryzoniami były uderzające - mówi główny autor badań, Daniel Salkeld, epidemiolog z Uniwersytetu Stanforda.

Dla ludzi najbardziej ryzykowny okazał się kontakt z rodzimym szczurem afrykańskim, mastomysem (Mastomys natalensis). Na terenach rolniczych zwierzę to nie tylko występuje 20-krotnie częściej niż na obszarach leśnych, ale – jak się okazało – aż 75% osobników jest nosicielami dżumy. Już wcześniej gatunek ten wiązano z zachorowaniami na dżumę w Kenii, Mozambiku i Demokratycznej Republice Kongo. Ponadto na terenach rolniczych pięciokrotnie częściej spotyka się wyjątkowo skuteczną w przenoszeniu dżumy pchłę z gatunku Xenopsylla brasiliensis.

Naukowcy nie wiedzą, dlaczego na terenach rolniczych występuje więcej gryzoni roznoszących dżumę. Jedna z hipotez mówi, że występuje tutaj znany efekt łatwiejszego rozprzestrzeniania się chorób spowodowany spadkiem bioróżnorodności. Tam, gdzie występuje duża bioróżnorodność, pchły przenoszące dżumę często trafiają na żywiciela, który jest bardzo złym gospodarzem, gdyż szybko zdycha po zarażeniu. Gdy bioróżnorodność spada, słabsze, bardziej podatne na choroby gatunki giną, więc na danym obszarze rozprzestrzeniają się gatunki bardziej odporne będące lepszymi nosicielami. Jednak wielu naukowców, w tym sam Salkeld, nie wierzy, by było to jedyne prawdziwe wyjaśnienie. Mówi się, że gdy zmniejszamy bioróżnorodność, to rozsprzetrzeniają się choroby. Jednak to zbyt proste podejście. Tu nie chodzi o bioróżnorodność. Tu chodzi o gatunki - mówi Tony Goldberg, profesor epidemiologii z University of Winsconsin. Wycinka drzew i fragmentacja habitatów przyczyniają się do zmniejszenia liczby dużych zwierząt i drapieżników. Rośnie więc populacja gryzoni, a że na polach uprawnych mają one łatwiejszy dostęp do żywności, wzrost ten jest często bardzo gwałtowny. Jako, że rolnicy w Tanzanii przechowują swoje plony blisko domów, gryzonie wędrują do ludzkich siedzib, co zwiększa ryzyko zarażenia ludzi.

Specjaliści obawiają się, że szybki wzrost liczby ludności będzie prowadził do zamieniania kolejnych obszarów leśnych w pola uprawne. To jeszcze bardziej zwiększy ryzyko wybuchu epidemii dżumy. Jednak nie tylko ta choroba „skorzysta” na zmianach. Około 60% znanych i 75% dopiero pojawiających się chorób pochodzi od zwierząt. Istnieją dziesiątki, jeśli nie setki chorób, które zostaną zmienione przez zmianę sposobu użytkowania gruntów - stwierdza Goldberg.

dżuma las uprawa rolnictwo wylesianie szczur pchła