Spór o elektrownie atomowe i białaczkę u dzieci
Jedno z najbardziej szczegółowych badań dotyczących występowania białaczki u dzieci a zamieszkiwaniem w pobliżu elektrowni atomowych wykazało brak związku pomiędzy chorobą a bliskością elektrowni. Badanie to stoi w sprzeczności z wynikami uzyskanymi w 2008 roku przez Niemców. Przed trzema laty w ramach badań KiKK (Kinderkrebs in der Umgebung von Kernkraftwerken - Dziecięcy nowotwór w okolicy elektrowni atomowych) stwierdzono, że dzieci mieszkające w promieniu 5 kilometrów od elektrowni obarczone są dwukrotnie większym ryzykiem zachorowania na białaczkę.
Najnowsze badania przeprowadzone przez brytyjski Komitet Badań Medycznych Aspektów Promieniowania w Środowisku (Committee on Medical Aspects of Radiation in the Environment - COMARE) nie znalazły dowodów, by bliskość elektrowni narażała dzieci na białaczkę. Alex Elliott, szef COMARE mówi, że należy sprawdzić inne czynniki, które spowodowały, że KiKK potwierdził związki elektrowni atomowych z białaczką.
Od dawna podejrzewa się, że elektrownie atomowe emitują na tyle dużo promieniowania, iż może to powodować nowotwory u dzieci. Jednak dowody na poparcie tych twierdzeń są bardzo nieliczne.
COMARE badało przypadki białaczki u dzieci w wieku poniżej 5. roku życia, mieszkających w pobliżu jednej z 13 brytyjskich elektrowni atomowych. Nie znaleziono żadnych znaczących związków.
W Wielkiej Brytanii białaczkę diagnozuje się corocznie u około 500 dzieci. W ciągu ostatnich 35 latach zanotowano tylko 20 przypadków białaczki u dzieci w wieku poniżej 5 lat mieszkających w promieniu 5 kilometrów od elektrowni atomowej. Tak małej liczby nie można uchwycić statystycznie. Uczeni z COMARE stwierdzają, że jeśli istnieje jakiś związek, to jest on bardzo niewielki.
W raporcie COMARE skrytykowano też badania KiKK. Niemcom wytknięto, że nie wzięli pod uwagę innych czynników białaczki, a wiadomo przecież, że jest ona związana np. ze statusem socjoekonomicznym i gęstością zaludnienia.
COMARE badało też przypadki białaczki w tych miejscach, gdzie elektrownie atomowe miały powstać, ale nigdy nie zostały zbudowane. W jednym z nich zauważono niewielki wzrost zapadalności dzieci poniżej 5. roku życia na białaczkę, ale przy tak rzadkiej chorobie każdy dodatkowy przypadek będzie stanowił odchylenie od normy.
Nie wszyscy jednak są przekonani, że COMARE odpowiednio przyłożyło się do pracy. Steve Wing, epidemiolog z University of North Carolina mówi, że badania nie zostały dobrze przygotowane. Przypomina też, że w USA właśnie trwają prace mające uzupełnić wyniki badań z 1990 roku. US Nuclear Regulatory Commission chce sprawdzić ewentualny związek pomiędzy emisją z elektrowni a zapadalnością na nowotwory. Amerykanie mogą dostarczyć znacznie bardziej precyzyjnych danych, gdyż biorą pod uwagę nie tylko samą statystykę zachorowań, ale również szacują dawki promieniowanie otrzymywane w życiu płodowym i wczesnym dzieciństwie.
Z kolei Leo Kinlen, epidemiolog z University of Oxford od dawna twierdzi, że takie miejsca jak bazy wojskowe czy elektrownie atomowe mogą przyczyniać się do większej liczby zachorowań na białaczkę, gdyż w ich pobliżu dochodzi do sporych ruchów ludności, a kontakt z wieloma obcymi ludźmi naraża nas na kontakt z nowymi wirusami, co może potencjalnie zwiększać ryzyko zachorowania.
Komentarze (1)
nieuk, 10 maja 2011, 10:07
"Elektrownia atomowa" po niemiecku to nie "Kernkartwerk", tylko "Kernkraftwerk".
Jak w nazwie zespołu "Kraftwerk". To już nie literówka.