Po raz pierwszy udało się sfilmować śpiewające goryle
Po raz pierwszy udało się sfilmować „śpiewające” goryle górskie. Naukowcy wysłali do stada goryli kamerę, przypominającą młodego goryla. Dzięki temu udało się zarejestrować niezwykłe zachowanie zwierząt, o którym dotychczas jedynie krążyły anegdoty.
Śpiewające goryle udało się nagrać w górach Ugandy. Dzięki niezwykłej kamerze udało się rejestrować je z bardzo bliska podczas posiłku. Zwierzęta, jak się okazało, z zadowolenia śpiewają. Wydawane przez nie odgłosy skojarzyły nam się ze szwedzkim kucharzem z Muppet Show. Goryle śpiewem wyrażają zadowolenie z posiłku.
Pierwsze nagrania śpiewających goryli wykonali naukowcy w 2016 roku w Republice Kongo. Ówczesne badania wykazały, że starsze goryle śpiewają podczas posiłku częściej niż młode, samce śpiewają więcej niż samice, a śpiew z większym prawdopodobieństwem można usłyszeć, gdy zwierzęta jedzą wodne rośliny i nasiona, niż gdy jedzą owady.
Jak mówią autorzy najnowszych nagrań, jednym z poważnych problemów była konieczność przejścia inspekcji dokonywanej przez przywódcę stada. Sztuczny goryl nie mógł patrzeć w oczy przywódcy, by ten nie uznał go za zagrożenie. Gdy przywódca dał innym członkom stada, że nowy goryl nie stanowi zagrożenia, mogli się oni z nim zapoznać. Dzięki temu ekipa filmowa mogła wykonać niezwykłe nagrania.
Okazało się, że goryle nie tylko śpiewają w czasie jedzenia. Pochłanianie około 20 kilogramów roślin dziennie ma swoje konsekwencje. Zresztą... posłuchajcie sami.
Komentarze (10)
Jajcenty, 1 maja 2020, 20:40
No coż, savoir-vivre roślinożerców z konieczności jest jaki jest Ciekawe czy weganie też tak cierpią?
Sławko, 1 maja 2020, 23:18
Mnie to bardziej przypomina mruczenie z zadowolenia, a nie śpiewanie.
Warai Otoko, 4 maja 2020, 09:39
Dokładnie, ale tak to już jest z powszechną dezinformacją, sensacją etc. nawet w nauce ;P (chociaż to raczej nauka nie jest, pomiar co najwyżej).
Owszem, niektórzy cierpią jeszcze gorsze rzeczy, bo weganizm pogarsza pewne choroby układu pokarmowego (i nie tylko) u niektórych osób oraz wśród wegan jest większa ilość osób z problemami gastrycznymi takimi właśnie jak nadmierna ilość gazów, luźne stolce etc.
Sławko, 4 maja 2020, 11:20
Jedzenie mięsa też powoduje problemy - chyba głównie nowotworowe:
https://kopalniawiedzy.pl/mieso-obrobka-cieplna-rak-nerki,23452
https://kopalniawiedzy.pl/mieso-bialko-zwierzece-nowotwor-ryzyko-zgonu,19853
https://kopalniawiedzy.pl/czerwone-mieso-hormonozalezne-nowotwory-piersi-rak-sutka-wolowina-wieprzowina-jagniecina-profesor-Eunyoung-Cho,1133
https://kopalniawiedzy.pl/wegetarianizm-dieta-nowotwor-rak-jelita-grubego-rak,7057
Raczej nie ma złotego środka, bo każdy organizm reaguje inaczej.
Warai Otoko, 4 maja 2020, 11:33
Jasne, absolutnie nie pisałem tego w kontekście zero-jedynkowym Natomiast złosty środek raczej jednak jest i nazywa się semi-wegetariaznim. Ponieważ np. drób i ryby (te be zmetali ciężkich) nie powodują nowotowrów i nie mają generalnie szkodliwych związków jak np. wieprzowina. Kwestia jeszcze ilości biała zwierzęcego. Jedząc umiarkowaną ilośc drobiu, ryb i oczywiście nabiału masz zgrubnie patrząc największa szansę na zdrowie przy największym możliwych zmniejszeniu śladu węglowego etc. Oczywiście istnieją ludzie którym weganizm w niczym niezaszkodzi i tacy mogą, jesli chcą, jeszcze bardziej zmniejszyć ten ślad. Chociaż to nie jedyna metoda - można np. przesiąść się na komunikację miejską i będzie jeszcze lepiej.
Co do zdrowia i nowotworów ważna jest jeszcze obróbka termincza - weganin który dużo smaży żeby było smaczniejsze jest narażoany ZNAAAACZNIE bardziej na nowotowry niż wynikałby to ze szkodliwości karcerogennego przetworzonego mięsa, które np. nie jest smażone a gotowane.
Szkoda Mojego Czasu, 4 maja 2020, 12:01
Problemem nie jest wegetarianizm, weganizm czy mięsożerstwo. Problemem jest człowiek i jego ideowość, której podporządkowuje postrzeganie, a potem działanie (i dietę).
Można być zdrowym w każdym systemie urozmaiconego żywienia. Ale nie zachowamy zdrowia jedząc zbyt dużo lub jedząc pokarmy wyjałowione, przeazotowane, przetworzone, zanieczyszczone ani przecukrzone.
Większość wegetarian/wegan, jacy do mnie trafili, miała objawy niealkoholowego stłuszczenia wątroby i/lub insulinooporności. Niejeden objawy anemii. Ale powodem nie jest brak mięsa lecz nawyki zakupowe i brak wiedzy.
Warai Otoko, 4 maja 2020, 12:24
zgoda, ale nie mozna realtywizować. Nie jest tak że wszystkie diety w sensie - weganizm, wegetarizanim, semi-wegetarizanim i powiedzmy "klasyczne mięsożerwstwo" są przeciętnie równie dobre. Semi-wegetariaznim, statystycznie wyadaje się jednak prowadzić.
Szkoda Mojego Czasu, 4 maja 2020, 19:48
Nie widzę tej relatywizacji. Widze jednak, że (bez względu na dietę i nie licząc ekstremistów typu Eskimosi na lodowcu) średnia długość życia na całej planecie jest porównywalna ze względu na dietę (po odseparowaniu czynników typu bieda, itp).
Zwróćmy tez uwagę, że tak naprawde nie chodzi o zastąpienie mięsa/tłuszczu jakimiś roślinnymi substytutami; w grę wchodzą też metale, witaminy. Dlatego semi-wegetarianizm jest skuteczniejszy, bo je dostarcza.
Sławko, 4 maja 2020, 23:37
OK, ale można to rozpatrywać tylko w kategoriach statystycznych. W rzeczywistości każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby żywieniowe, ma inne zapotrzebowanie na kalorie (bo np. jeden jest księgowym, a inny tyra na budowie, a trzeci jest sportowcem). Mówienie tu o złotym środku jest mocno przerysowane. Jakbym tak zastanowił się np. nad moją dietą, to chyba mógłbym nazwać się semiwegetarianinem. Mięso wieprzowe lub wołowe jem bardzo rzadko, ale żadnej filozofii żywieniowej nie uprawiam, po prostu tak wyszło. Ludzie są drapieżnikami, czy się to komuś podoba, czy nie.
A wracając do tematu złotego środka, to jest jeszcze ten aspekt, że wciąż dochodzą nas sprzeczne informacje. Raz, że margaryna jest zdrowa, innym razem, że masło zdrowsze. Co rusz nowe badania, albo badania sponsorowane. Wyrabiamy sobie zdanie na temat tego, co jest zdrowe, a potem jakiś naukowiec (albo oszust) stwierdza, że tak nie jest. Nasz złoty środek żywieniowy wciąż pływa, jak kłoda na wzburzonym morzu.
Warai Otoko, 5 maja 2020, 10:29
Relatywizacji dopatrzyłem się w tym, że dałeś wcześniej do zrozumienia, że nieważne jest jaka dieta, ważne jest jak jest dopasowana. Czyli, ze w zależności od "kontekstu" każda dieta jest równie dobra. Nie zgadzam się z tym, bo jest lepsza, co zresztą później sam stwierdzasz, także zgadzamy się chyba
Tak samo możesz powiedzieć że zły wpływ z jedzenia czerwonego mięsa jest tylko statystyczny i nie dotyczy w takim samym stopniu wszystkich (krzywa Gaussa). Cała nauka jest rozpatrywana "tylko w kategoriach statsytycznych". Zgadzam się z tym, że należy dobrać parametry diety indywidualnie biorąc pod uwagę również choroby przewlekłe etc. ale jeśli za "wzorzec" weźmiemy semi-wegetariaznim i dla tego wzorca dostosujemy parametry to będzie to dieta optymalna w największej ilości przypadków. Innymi słowy, spora część wegan przechodząc na semi-wegetarizanim byłaby zdrowsza i spora część "ludzi z drugiego końca spektrum" również byłaby zdrowsza przechodząc na semi-wegetariaznim. Co nie znaczy, że nie ma przypadków ("ogon" krzywej Gaussa z lewej i prawej) dla których weganizm jest równiez dobry a nawet lepszy, lub odwrotnie (chociaż tutaj bym powiedział, że raczej przesunięte jest to wszystko mimo wszytko w stronę weganizmu, bo po prostu, generalnie, powinniśmy jeść więcej warzyw i owoców).