Wiercenie w czynnym wulkanie
Naukowcy chcą wykonać głęboki na niemal 4 km odwiert w czynnym wulkanie, by mieć na bieżąco wgląd w jego aktywność. Campi Flegrei ma średnicę 13 km, znajduje się głównie pod wodą i jest de facto złożoną z 24 kraterów i stożków wulkanicznych kalderą. Włosi się nią interesują, bo zagraża Neapolowi. Niektórzy eksperci odżegnują się od pomysłu wiercenia, ponieważ uważają, że procedura może doprowadzić do erupcji lub trzęsienia ziemi.
Choć do ostatniej erupcji doszło w 1583 r., ostatnio w okolicy wzrosła aktywność sejsmiczna, co zrodziło obawy, że wulkan niedługo się obudzi. Projekt wdrożenia monitoringu rozpocznie się na początku października od wydrążenia w Bagnoli 0,5-km otworu. Druga faza przedsięwzięcia – pogłębienie odwiertu - wystartuje wiosną przyszłego roku. Naukowcy chcą się posłużyć czujnikami, by mierzyć aktywność sejsmiczną i temperaturę skał na różnych głębokościach. Kaldery są jedynymi, w dodatku nadal słabo poznanymi, wulkanami, które mogą spowodować naprawdę katastrofalne erupcje z globalnymi konsekwencjami – twierdzi Giuseppe De Natale, koordynator projektu z Narodowego Instytutu Geofizyki i Wulkanologii.
Przeciwnicy rozwiązania, np. prof. Benedetto de Vivo z Uniwersytetu w Neapolu, podkreślają, że w Islandii tego typu wiercenia trzeba było w zeszłym roku odwołać, bo okazało się, że magma znajduje się na mniejszych głębokościach niż sądzono.
Komentarze (0)