Przełom w pracach nad szczepionką na raka
Od dziesięcioleci lekarze szukają sposobu, który pozwoliłby zwalczyć raka samymi siłami organizmu. To, co w przypadku większości chorób zakaźnych się udaje - dzięki szczepionkom - w przypadku nowotworów ciągle spełza na niczym. Udawało się wprawdzie niejednokrotnie nakłonić system odpornościowy do reakcji na komórki rakowe, ale nie dawało to rezultatów. To podsunęło naukowcom myśl, że w strukturze guza nowotworowego znajduje się jakiś czynnik potrafiący hamować reakcje immunologiczne. Znaleźć go udało się jednak dopiero niedawno uczonym z University of Cambridge.
Douglas Fearon i Sheila Joan Smith zidentyfikowali odpowiedzialnego: są to komórki podścieliska (stromal cell), stanowiące odmianę tkanki łącznej, które guz nowotworowy wykorzystuje do własnych celów. Studium pokazuje, jak komórki te produkują rzadkie białko - proteinę alfa aktywującą fibroblasty (fibroblast activation protein alpha, FAP). To białko, normalnie kojarzone głównie z procesami regeneracji, leczeniem uszkodzeń, hamuje reakcje odpornościowe organizmu, chroniąc komórki nowotworowe.
W badaniu laboratoryjnym wykorzystano transgeniczne myszy, chore na nowotwór. U tych osobników, u których zniszczono komórki guza produkujące białko FAP, guz zaczął szybko obumierać.
Ponieważ eksperymenty przeprowadzono na razie jedynie na myszach, uczeni nie spieszą się z entuzjazmem, nie można być bowiem pewnym, że procesy te wyglądają wystarczająco podobnie u człowieka. Ponieważ jednak już dwadzieścia lat temu komórki podścieliska znaleziono w ludzkich guzach piersi, czy jelita, można mieć nadzieję, że znaleziono wreszcie główny punkt obrony komórek rakowych. To daje nadzieję na opracowanie tak długo poszukiwanej, naturalnej i skutecznej terapii.
Komentarze (16)
krwisty, 12 listopada 2010, 19:56
Czas najwyższy odesłać raka tam gdzie jego miejsce. Mam nadzieje że w przeciągu 10 następnych lat to się powiedzie, choć wiele już było takich informacji. Oczywiście trzeba wszytko dokładnie zbadać itp. ale mam wrażenie że to się ciągnie w nieskończoność a ludzie w ciąż umierają :/
kiewball, 12 listopada 2010, 21:18
Sposób na raka został odkryty kilkadziesiąt lat temu. Niestety koncerny czerpiące korzyści z naszych chorób robią wszystko, aby informacja ta nie została w sposób oficjalny podana do wiadomości publicznej.
Polecam lekturę "Terapia dr Gersona. Leczenie raka i chorób przewlekłych" Charlotte Gerson i Beata Bischop.
W internecie można znaleźć też filmy na temat tej metody. Terapie Gersona jest dokładnie taka jaką podobno się próbuje odkryć, czyli polega na tym że organizm sam się leczy. Jedyna (jeśli się nie mylę) klinika lecząca tą terapią jest w Meksyku. Nigdzie indziej nie ma racji bytu, a młodzi lekarze wybierający się tam na staż są zastraszani.
krwisty, 12 listopada 2010, 22:07
Znam lekturę "Terapii Gersona". Ale jedno zawsze w niej mi nie pasowało. Gdybym był chory na raka i dzięki tej terapii bym wyzdrowiał to bębnił bym o tym jak najęty gdzie i komu by się tylko dało, umieszczał bym moje bania przed i po itp. Ja rozumiem że 20 lat temu takie coś mogło by sprawiać problemy tym bardziej u nas, coś zeskanować, dostęp do internetu itp. ale teraz? Teraz można znaleźć wiele informacji na temat samej terapii jak ją stosować itp. ale ciężko mi znaleźć jakieś osoby, które dzięki tej terapii wyzdrowiały a już nie mówiąc o tym żeby ktoś umieścił wyniki swoich badań przed i po bo tak naprawdę tylko tak można brać to na poważnie bo opisać jakąś historię umie każdy. Klika znajduję też na Węgrzech.
Co do koncernów farmaceutycznych to na pewno zależy im na $$$$ ale dziś ciężko jest kontrolować przepływ informacji przynajmniej ten w necie (taką mam nadzieje)i jeśli terapia Gersona faktycznie by działa w 100% to żaden koncern nie byłby w stanie zatrzymać rozprzestrzenia się informacji na ten temat, ktoś w końcu zainteresował by się tym na serio i czy by chcieli czy nie ta informacja podana byłaby w sposób oficjalny.
kiewball, 12 listopada 2010, 22:38
Człowiek chory łatwiej podda się tradycyjnej medycynie niż "jakimś wynalazkom". Mało kto ma ochotę "ryzykować". W końcu lekarz to osoba, która dba o nasze zdrowie. Podobnie jest z księdzem, zazwyczaj wzbudza większe zaufanie, bo ksiądz nie kłamie. A jednak życie pokazuje inaczej. Rozumiem jednak wątpliwości i pytania w tym zakresie.
Kontrola w internecie... Hmm temat rzeka. Oczywiście nie da się wyłapać wszystkich postów i ich autorów, ale często wystarczy uciszyć tych kilku najgroźniejszych. Po za tym zawsze można zrobić z kogoś durnia powodując, że dzięki temu zrobi się więcej przeciwników tej teorii niż zwolenników. Tak też się dzieje w przypadku wielu teorii spiskowych.
kalina, 13 listopada 2010, 20:56
W pelni popieram wypowiedz P. krwistego.
Gdyby ta terapia naprawde zdawala egzamin to w dobie internetu nie byloby mozliwosci zatajenia takiego odkrycia.
Ale z drugiej strony nawet gdyby wynaleziono lek na raka to nie podniecajmy sie zbytnio ta wiadomoscia.Jak wszystkim wiadomo ten swiat i tak zmierza ku samozagladzie wiec nawet jesli nowotwor stanie sie choroba uleczalna to w jej miejsce pojawi sie inna nieuleczalna choroba.Za przyklad mozna podac chorobe gruzlicza ktora zmienila swoj status z nieuleczalnej w uleczalna... ale coz z tego jesli w jej miejsce pojawily sie dziesiatki innych np AIDS.
Przemek Kobel, 13 listopada 2010, 21:30
Żeby oszczędzić wszystkim marnowania czasu na filmy i książki o terapii Gersona: Po piewsze, na kilometr śmerdzi to sekciarstwem handlowym (piramidki, "świadkowie" itp). Po drugie, terapia polega na piciu soczków owocowych i lewatywach z "organicznej" kawy. Bez kitu. Cały witz polega chyba na tym, że wg gersonistów, sokowirówka jest be, bo rozrywa jakieś cenne molekuły, więc oni robią z tych marchewek papkę, którą potem wyciskają (jak moja babcia w zamierzchłych czasach). Tyle, że oni do tego używają takiej fikuśnej maszynki ze stali nierdzewnej, którą rzecz jasna musisz sobie kupić razem z odpowiednią literaturą.
Podobnie cudowną terapię można znaleźć pod hasłem "olej Lorenza", tyle że w polskiej wikipedii jest sekciarska wersja wydarzeń.
mikroos, 13 listopada 2010, 21:45
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że musi to być bardzo konkretna sokowirówka bardzo konkretnej marki
Generalnie jestem za usuwaniem bez większej litości wpisów tego typu. Tolerancja tolerancją, ale kiedyś może się komuś stać przez to krzywda.
MrVocabulary (WhizzKid), 14 listopada 2010, 17:04
Wiem o siedmiu osobach, które umarły bawiąc się w te pierdoły typu bioenergoterapia, organizm sam się leczy, Harry Potter żyje - magia działa, pij swój mocz - będziesz wielki itd. Wszystkie już nie żyją, bo za późno poszły do prawdziwego lekarza.
Z drugiej strony moja mama miała raka trzy razy, za każdym razem innego i gdzie - średnio co 10 - i nadal żyje, przy czym ostatniego "nowotwora" długiego na 10 cm (4 organy) wycięli jej prawie 4 lata temu. W tej biednej i zawszonej Polsce.
W książce pt. "Śmiertelni nieśmiertelni" (Grace and Grit) autor opowiada o tym, jak próbowali z żoną przezwyciężyć jej raka na każdy możliwy sposób. Niestety ona w końcu umarła, ale wnioski z książki są takie, że te kryształy to nie był wcale taki zły pomysł, a więcej na ten temat jest w trzech poprzednich książkach tego autora, niech żyje animistyczne buddislamochrześcijaństwo, wsio ryba. A oprócz autoreklamy same smęty, które wpędzają w depresję.
Przestrzegam przed tego typu pseudonaukowym i pseudofilozoficznym bełkotem, bo poznałem ludzi z "branży" częściowo osobiście, a częściowo z pierwszej ręki, i to zawsze były jakieś bagienne istoty.
A jak ludzi nie chcą umierać na raka, to niech nie palą papierosów, zaczną wpierniczać owoce typu grejpfrut albo łosoś i zaczną się ruszać, spacery nie zabijają...
wilk, 15 listopada 2010, 05:37
Nie chcę się sprzeczać ani obstawać po żadnej ze stron, ale zaciekawiła mnie ta wypowiedź. Otóż z tego co znalazłem (także na KW), to wspomniany olej co prawda zupełnie nie pomaga chorym już osobom z uszkodzonymi nerwami w mózgu (przyczyną jest bariera krew-mózg), aczkolwiek osobom genetycznie zagrożonym ponoć pomaga uniknąć nieodwracalnych zmian.
Przemek Kobel, 15 listopada 2010, 09:45
Należy pamiętać, że zostało to opatentowane, okrzyknięte lekiem, a nawet użyte w jakichś nibyterapiach ($440 miesięcznie?), mimo że jedyne testy kliniczne, jakie mogą jeszcze dać pozytywne wyniki, dotyczą zastosowań w roli suplementu diety. W pozostałych testach olej padł.
murgen, 15 listopada 2010, 12:30
Z drugiej strony medycyna sama "tworzy" zainteresowanie ludzi innymi terapiami. Skoro lekarze często przepisują antybiotyki, bądź wyrokują o schorzeniu bez przeprowadzenia badań. Skoro mają w d... inne organy a skupiają się jedynie na leczeniu jednego, skoro potrafią widowiskowo sp...czyć diagnozę w wyniku czego umierają ludzie....
Cóż wielu jest pseudoznachorów, ale są i tacy od których lekarze mogliby się wiele nauczyć. Tak swoją drogą wydaje mi się, że najwięcej złego dzieje się w toku studiów medycznych - szczególnie brak umiejętności nawiązania normalnego kontaktu z pacjentem.
krwisty, 15 listopada 2010, 13:09
Jeśli chodzi o nasz kraj to tragedia a że miałem "przyjemność" 2 razy być krojonym to coś o tym wiem. U nas(nie wiem jak to jest za granicą)lekarz uważa się za Boga oczywiście nie chcę wszystkich wrzucać do jednego worka bo spotkałem też wspaniałych lekarzy ale niestety więcej jest pierwszych, którzy traktują pacjenta jak towar w sklepie :/ Co do znachorów to myślę że świat medycyny sprzeciwia im się głowie z powodu $$ bo przecież ziół a raczej natury nie da się opatentować.
Kończąc chciałbym wspomnieć o profilaktyce w naszym kraju, która praktycznie nie istnieje. Ja wiem że są czasem jakieś akcje z rakiem piersi itp. ale to co się dzieje po wykryciu raka to masakra. U znajomej mojej mamy wykryto raka bodajże rak jajnika tak czy owak można było jeszcze operować ale trzeba było to zrobić natychmiast. Pani usłyszała że będzie musiała sobie poczekać 4 miesiące na operacje :/ ordynator skrócił czas do 3 miesięcy bo operacja była bardzo pilna ale nadal uważał że 3 miesiące można sobie przecież spokojnie poczekać :/ Tak więc wykrycia raka to jedno u nas a leczenie go w polskich warunkach to druga sprawa. Może nie wszędzie tak jest może są szpitale gdzie to wszytko odbywa się sprawniej i szybciej przynajmniej mam taką nadzieję.
Heimo, 15 listopada 2010, 14:20
Ad. kiewball: Wydaje mi się naciąganym stwierdzenie, że ludzie chorzy na raka nie chcą eksperymentować - wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie (z obserwacji), że jeżdżą po uzdrowicielach jak wariaci. Stąd chętnych na terapię Gersona jest w Polsce pewnie bez liku, podobnie jak na wodę brzozową, bioeneroterapeutów, vilcacorę, zioła bonifratrów itp.
Ad. krwisty: olej Lorenza działał, ale na genetycznie zdefektowanych, zapobiegając gwałtownemu rpozprzestrzenieniu się skutków wady genetycznej. Fakt, że nie potrafił cofnąć skutków uszkodzeń.
Przemek Kobel, 15 listopada 2010, 15:04
W całej tej historii jest jeden podejrzany punkt - jeśli dzieci chore na ALD umierały mimo podawania oleju, to czym różnił się od nich sam Lorenzo (też chory na ALD)?
odalisques, 28 listopada 2010, 18:22
Jeszcze raz usłyszę o terapii Gersona i zacznę strzelać. Osoby, które namawiają do tej terapii namawiają w rzeczywistości innych do poddania się leczeniu paliatywnemu. Albo więc mają zero pojęcia w obszarach, w których się wypowiadają, albo mają w tym konkretny interes, inny niż dobro pacjenta.
Jak chory powiedzmy na raka trzustki chce się zdecydować na leczenie eksperymentalne, to ma całą gamę dostępnych procedur, chociażby terapia jonami krzemu, dostępna w większości krajów unijnych. I wtedy może sobie pić soczek z kiwi i zieloną herbatkę, bo będzie to mieć uzasadnienie lepsze niż naładowanie się witaminkami.
P.S. Wybaczcie odgrzebywanie, ale nadrabiam lekturę z ostatnich 2 tyg
waldi888231200, 29 listopada 2010, 10:33
Wyciskane na prasie, a nie mielone i odwirowywane.