Przeszczep w dwóch etapach
Pięćdziesięcioczteroletnia Linda de Croock przeszła operację właściwego przeszczepu tchawicy, po tym jak w 2008 r. w jej lewym przedramieniu zaimplantowano narząd pobrany od zmarłego dawcy. Wybieg ten zastosowano, by nie dopuścić do ewentualnego odrzucenia. Organ Belgijki uległ zmiażdżeniu w wypadku, do jakiego doszło ponad ćwierć wieku temu (New England Journal of Medicine).
Przez ok. 10 miesięcy tkanki pacjentki obrastały wszczepione w rękę chrzęstne rusztowanie tchawicy. Kiedy je przemieszczono, organizm nie traktował go już jak ciała obcego. To pierwszy przypadek "wstępnego" zaimplantowania tak dużego narządu przed ostatecznym zabiegiem. Pani de Croock nie musiała więcej zażywać leków zapobiegających odrzutowi, co oznacza, że nie doszło do wzrostu ryzyka wystąpienia powikłań, np. nowotworów.
W rok po operacji przeprowadzonej w Szpitalu Uniwersyteckim Leuven lekarze twierdzą, że pacjentka miewa się dobrze. Wcześniej kobieta odczuwała ciągły ból tchawicy, która była podtrzymywana za pomocą dwóch metalowych stentów (rurek), co wiązało się ze stałym podrażnieniem, nawracającymi infekcjami i kaszlem.
To ważny krok naprzód w zakresie transplantacji tchawicy. Głos pacjentki jest doskonały, a oddech całkowicie normalny. Nie sądzę, by mogła wziąć udział w maratonie, ale radzi sobie naprawdę nieźle – opowiada szef zespołu operacyjnego dr Pierre Delaere. Nowatorski pomysł polegał na tym, by w przedramieniu kobiety umieścić fragment tchawicy zmarłego mężczyzny. W tym samym miejscu wszczepiono fragment policzka de Croock. Tkanki miały obrosnąć chrząstkę i wytworzyć nową sieć naczyń krwionośnych. Eksperci sądzą, że opisana metoda treningu organizmu biorcy pozwoli w przyszłości skuteczniej "hodować" narządy chorego wewnątrz jego ciała.
Życie w takiej postaci, jak przed przeszczepem było nieznośne, dlatego Belgijka starała się znaleźć lekarzy, którzy mogliby jej pomóc. Na trop Delaere'a wpadła w Internecie. Jego ekipa wykonywała podobne zabiegi na mniejszą skalę na pacjentach onkologicznych, co ostatecznie sprawiło, że postanowiono spróbować i w tym przypadku. Gdy znalazł się odpowiedni dawca, tchawicę wszczepiono w przedramię. De Croock wspomina, że jej rękę obłożono gazą i gipsem, przez co nie mogła się nią sprawnie posługiwać. Warto było jednak pocierpieć. Teraz kobieta musi co pół roku przejść badania obrazowe nowej tchawicy, poza tym żyje zupełnie normalnie.
Od czasu operacji na de Croock zespół z Leuven pomógł w identyczny sposób 18-letniemu mężczyźnie, a dwie inne osoby są przygotowywane do zabiegu.
Komentarze (5)
mikroos, 18 stycznia 2010, 12:24
Ciekawe, że dokonano przeszczepu od mężczyzny do kobiety. Rzadko tak się robi ze względu na dodatkowy, dość silny antygen pochodzący z męskich komórek. No, ale jeżeli się udało, to nie mam zastrzeżeń
p53, 18 stycznia 2010, 12:54
chodzi Ci zapewne o czynnik zgodnosci tkankowej H-Y. Jednak obecnosc antygenu H-Y3 mozna stwierdzic tylko na powierzchni leukocytów mezczyzn (nigdy kobiet).
mikroos, 18 stycznia 2010, 13:06
A czy istnieje możliwość przeszczepienia organu calkowicie oczyszczonego z krwi? Nie wydaje mi się Nie bez powodu unika się takich przeszczepów, kiedy istnieje taka możliwość.
p53, 18 stycznia 2010, 13:09
widocznie oczyszczono wystarczajaco
mikroos, 18 stycznia 2010, 13:44
I o tym właśnie mówię. Zwykle się tego nie robi i dlatego byłem zaskoczony - ale jeżeli sie udało, to trzeba się tylko cieszyć